Ha! Ja też mam swoje ulubione tekst. Takie, które zwykle napisałam w pół godziny, szybko, bez myślenia o formie. Usiadła i napisała.
Pytacie mnie często, czy moje posty to terapia. Nie, to po prostu wygadanie się. Swoją ,,terapię” przeszłam miesiące temu w głowie. Posty to jej efekt. Pogodzenie się ze sobą i nazwanie tego, co czuję.
I to chyba te posty. Mam do nich duży sentyment. Nazwałam nimi swoje uczucia.
- Pierwszy post na ,,nowym” tekstualnym blogu. Post, w którym głośno przyznałam, że ZACZYNAM OD NOWA! Pomyślałam wtedy, że albo to napiszę i zacznę pisać ,,o czymś”, albo oleję blogowanie. Nie odnalazłam się w parentingach, nie jestem dobra w gotowaniu pod posty, ani w DIY. Ale umiem pisać o uczuciach.
- Napisałam dwa posty o tym, co dał mi rozwód. Pierwszy był tak naprawdę przedrozwodowy. A drugi – napisany kilka godzin po, na świeżo. Bardzo się od siebie różnią. Pierwszy idealistyczny, drugi bardziej trzeźwy. Różnica bardzo widoczna, ale może dlatego, że ja się zmieniłam?
- Napisałam, że takie jest życie. Składa się ze zdarzeń, które mają na siebie totalny wpływ, choć my tego nie widzimy. Całe nasze życie to telenowela w odcinkach.
- Dzień za dniem, miesiąc za miesiącem pracuję nad sobą. Wiem, wiem – gadanie. Ale tak jest. Taka była moja decyzja. Ważne, że ja widzę efekty, ale też ludzie, na których mi zależy. Jedną z rzeczy, która była na mojej liście ,,zrób to teraz”, było usunięcie osób, które mają na mnie zły wpływ. Są toksyczne, psują mi aurę. To można zrobić, wystarczy… chyba chcieć.
- Nie mam genu ofiary. Nie mówię też, że prędzej zdechnę, a cośtam się stanie. Po prostu wiem, że dam sobie radę.
- Bój się i działaj – moje hasło. Czasem dobrze jest iść w ciemno, zmusić się do działania, żeby nie żałować. Strach paraliżuje, ale co z tego?
- Stało się coś złego. Coś nieprzewidywalnego. Ale trzeba wywalić ten dres, umyć włosy, pomalować paznokcie. Trzeba kupić sobie obcisłe jeansy i iść do kina – nawet samej. Trzeba iść do biblioteki, ugotować gar rosołu i czekać do wiosny. Przeczekać.
- Czasem mi się wydaje, że to jest proste. Jesteś na dnie? To się odbij! Teraz, no teraz! Chciałabym móc napisać, że nie ma dna, z którego nie da się odbić. Nie chcę tego sprawdzać. Ja tylko mam nadzieję.
- Był też post o randkach. O miłości z perspektywy osoby, czyli mnie, która… boli się chodzić na randki.
- O wierze w siebie. O tym, że słowa innych to tylko…słowa. A to, co ważne, widać w lustrze.
<3
fajnego wieczoru!
M.