
Przeżyjesz. Cokolwiek się wydarzy – przeżyjesz.
Możesz obejść się bez wielu rzeczy. Niespodzianka, prawda? Skóra ekologiczna zamiast naturalnej. Sojowe zamiast migdałowego. Bielenda zamiast Vichy. Nie wyobrażałaś sobie tego, mówiłaś, że prędzej zdechniesz niż umyjesz włosy szamponem bez odżywki. A widzisz, żyjesz. I na moje oko masz się świetnie. Tak jest ze wszystkim. Dotrzesz do celu na piechotę, tramwajem, choć tyłek przyzwyczajony do samochodu.
Mówiłaś, że prędzej zdechniesz, niż odpuścisz i dasz za wygraną. Ale powiedziałaś to, zanim odkryłaś, że odpuszczenie innym grzechów to wolność, przede wszystkim dla Ciebie.
Poranek to poranek. 6:00 to 6:00. Tak samo ciężko się wstaje w domu na wsi, jak i w apartamencie na 15. piętrze w centrum wielkiego miasta. Jak się jest głodnym, to świeży chleb z masłem jest najlepszym daniem na świecie, bez względu na to, czy lato, czy zima, czy się rozwodzisz, czy właśnie urodziłaś córkę. Kwestia priorytetów i kierunku, jakie nadajesz myślom, wiesz? Bo jeśli wstajesz o tej 6:00 i automatycznie włączasz sobie tryb ,,jestem ofiarą”, to ofiarą jesteś. I jesteś nią wtedy, gdy robisz dziecku kanapki, gdy wsiadasz do autobusu, gdy podpisujesz umowę i gdy logujesz się na Facebooka. A przede wszystkim wtedy, gdy mówisz koleżance, że nie jesteś ofiarą. Kłamiesz!
Możesz coś zrobić i nie możesz czegoś zrobić. Decyzje podejmuje się w głowie. Obie opcje są do zrealizowania, od Ciebie zależy, co wybierzesz.
Prędzej zdechnę, niż będę ofiarą. To powtarzałam sobie, gdy nie miałam pieniędzy. Gdy zakopałam się wózkiem w śniegu niosąc zakupy, komputer i torbę. To samo mówiłam sobie, gdy to wszystko wnosiłam na trzecie piętro, plus dziecko. Gdy nie spałam przez całą noc, bo Ina miała w nocy gorączkę. Gdy się okazało, że życie bywa piękną fikcją z wieloma aktorami drugoplanowymi.
Siła rodzi się w działaniu.
Hej, czytam Twojego bloga i mam wrażenie, że czasami jakbym czytała o sobie. Ciekawi mnie to, jak nauczyłaś się być pewną siebie i silną babką? Bo ja chwilowo mam wrażenie, że popełniam jakiś błąd…
Bo ja po prostu postanowiłam, że będę cholernie szczęśliwa, nawet wtedy, gdy będzie normalnie, bez fajerwerków.