Weź się w garść. Przestań gadać, sprawdzać w lustrze, czy masz jeszcze tusz na rzęsach. I jak brzydko wyglądasz, gdy płaczesz od godziny. Brzydko. I to w niczym ci nie pomoże. Więc weź się w garść, bo kiedyś i tak będziesz musiała. Nakręcasz sie tak strasznie, niemal topisz sie w swojej tragedii, choć wiesz, że nie ty pierwsza i nie ostatnia. Zadajesz wciąż te same pytania.

I co mam robić? Powiedz mi, co mam teraz zrobić? Odszedł, wywalili mnie z pracy, oszukali mnie, dałam się nabrać, nie wyszło, nie mam pieniędzy, nie mam do czego wracać, muszę się wyprowadzić, za co, kiedy, dokad… 

Bierność to podstępna choroba. Wygodna, przewidywalna. A potem zostajesz sama i musisz, wszystko musisz. Wszystko jest takie niewygodne, zakupy ważą więcej niż zwykle, powieki też. I wtedy myślisz, że jednak mogłaś. Zawsze mogłaś więcej, ale nie chciało ci się. Żałujesz?

Najtrudniej jest przyznać, zrozumieć, przyswoić, oswoić, że już nie będzie tak samo. Choć było średnio, tak sobie, zwyczajnie, bez fajerwerków czy kwiatów, nie zawsze dobrze, satysfakcjonująco. To jednak było oswojone. Lepsza ta przeszłośc klasy B, niż jajko z niespodzianką. Tak się tylko wydaje.

Coś ci powiem… Cudu żadnego nie będzie. Nie wierz w cuda, w siebie wierz. Będą różne fazy, różni ludzie. Będą dobre rady, ktorych nie chcesz przyjąć, bo ich nie rozumiesz, bo przypominają ci o porażce, albo o tym, że jednak mogłaś być bardziej uważna i zobaczyć, że coś jednak przecieka przez palce i to jest czas, a nie tylko woda.

Czy to jest teraz ważne? Ani trochę. Możesz sobie patrzeć wstecz, ale nic nowego tam nie znajdziesz. Szkoda czasu.

Bój się i działaj. Myśl o sobie dobrze. Miej plan. Szanuj siebie i swój czas. Daj sobie kredyt zaufania. Pogódź się z przeszłością, po prostu. Patrz za siebie tylko po to, by zobaczyć, jak daleko już jesteś. Nie narzekaj.

Weź się w garść, Dziewczyno.