Zastanawiacie się, o co poszło. Co się stało. Szukacie mojego bloga wpisując w wyszukiwarkę frazę ,,Tekstualna rozwód”. Piszecie mejle, wiadomość na FB i komentarze, dużo komentarzy, których niestety nie mogę opublikować, wybaczcie, ale są za mocne. Nie mogę Wam też napisać, co dał mi rozwód, bo niestety jeszcze go nie mam, ale mogę napisać, i z przyjemnością to zrobię, co ta marna sytuacja dała mi na nowy start.

Nawet nie wiecie, ile z Was jest w podobnej sytuacji, co ja, co Wy. Ja też nie wiem, mogę tylko przypuszczać, a wszystkie mejle od Was potraktować jako sugestię. Sporo nas po tej samej stronie barykady.

SONY DSC

I chciałabym Wam powiedzieć, że mam się bardzo dobrze. Bo ta sytuacja dała mi sporo dobrego. A może ja sama sobie to dałam?

#1 Szczęście

Irytują mnie poklepywania po ramieniu i słowa pełne współczucia przy opłatku czy jajeczku: Moniśka, jeszcze będziesz szczęśliwa. A jaka ja teraz niby jestem? Ciężko w sobie znaleźć motywację do bycia szczęśliwym wbrew wszystkiemu, ale ja zawsze wolałam widzieć plusy w minusach, bo tak jest po prostu łatwiej. No jest ciężko, jest… Ale do cholery, jakoś żyć trzeba, więc jak już trzeba, może uda się zrobić z tego event (jak to mówi Basia:)

Wolę myśleć, że rozwód coś mi da, niż zabierze. Ale to, czy da, czy zabierze, zależy ode mnie. A ja nie lubię, gdy mi ktoś coś zabiera. Więc się nie dam.

#2 Niezależność

A podobno zawsze taka byłam.

Niezależność boli. Na początku bardzo, bo przypomina o tym, z czym trzeba się mierzyć. Jest tym, czego tak naprawdę się nie chce. Bo to jak przyznanie się do tego, że nie wyszło. Wolimy żyć z kimś, razem, pół na pół dzielić się wszystkim. A teraz jak to, tak samemu? Wszystko na raz?

Niezależności trzeba się nauczyć. Trzeba ją oswoić, polubić. Trzeba mieć na nią sposób. Wtedy zaczyna być dodatkową parą rąk, odwagą i zielonym światłem.

Wiem, że to nie jest łatwe. Ale jak już się wejdzie na tę górę, widok jest nieziemski. Na przyszłość oczywiście.

#3 Przyjaciele

Mam.

Do tej pory jak mam skomentować postawę moich Przyjaciół, brak mi słów. Nie wiedziałam, że mam ich taką armię.

Ich mocne przekonanie, że będzie dobrze. Ich stała obecność, telefony, mejle, smsy. Na zmianę, jak nie jedno, to drugie. Ich silne ręce, gdy trzeba było nas przeprowadzić.

#4 Odpowiedzialność

Kilka miesięcy temu podjęłam decyzję – idę do psychoterapeuty. Chciałam poukładać sobie szufladki w głowie, bo czułam, że brakuje mi balansu. Niby wszystko wiem, niby ogarniam, niby ok, ale coś jest ciągle na pół gwizdka.

Jestem taką osobą, która wszystko wie. Przychodzę do kogoś z problemem, na który już znam odpowiedź i receptę. I w zasadzie nie wiem, czemu przyszłam do pani, bo ja sama wszystko już zbadałam, doszłam do różnych wniosków, poproszę herbatę, gdzie jest wc… Ale jest jedna rzecz, o której chyba zapomniałam w natłoku spraw i sytuacji. To ja jestem odpowiedzialna za to, co się dzieje. Jest tak dlatego, że się na to zgadzam. Jestem dorosła. Jestem odpowiedzialna za swoje czyny, powinnam szukać siły w sobie, nie w oczach innych. Bo to tylko odsuwanie od siebie tej właśnie odpowiedzialności.

No więc jestem odpowiedzialna i rewelacyjnie mi z tym.

#5 Spokój

Mam święty spokój. Mam porządek, gdzie chcę mieć porządek i bałagan, gdzie chcę mieć bałagan.

Spokój to towar luksusowy. I delektuję się nim w samotności, która przestała być gryząca i niewygodna, a stała się lekka i cicha, jak ledwo słyszalne radio w pokoju. Spokój to dobry znak, zdrowiejesz, leczysz rany, wychodzisz na prostą. Nawet, gdy ktoś lub coś próbuje zachwiać twój spokój, czujesz, że to tylko wiatr, który uderza w okno. Przecież cię nie dosięgnie. Patrzysz sobie na to z dystansu, zza szyby i absolutnie nie pozwalasz, by coś zaburzyło równowagę twoją i twojego domu.

Bo masz w sobie spokój. Pracowałaś na to tygodniami, miesiącami. Ale warto było.

#6 Pewność siebie

A może to świadomość siebie? Zawsze byłam na bakier z pewnością swojej osoby, swoich umiejętności. Wolałam widzieć talenty innych, a moje? A moje to takie tam…

Rozwód to podobno zaraz za śmiercią bliskiej osoby jedna z najbardziej stresujących sytuacji w życiu. Podwójnie stresująca, gdy na pierwszym miejscu stawiasz dziecko próbując zminimalizować jego straty. Czego się nie da oczywiście zrobić, co stresuje cię jeszcze bardziej. Ale lepiej robić coś niż poddać się.

I tak, mam w sobie pewność, że robię dobrze. Gdy mam opłacone mieszkanie, wodę i prąd. Gdy pomidorówka na kabanosach gotuje się na małym gazie. Gdy panuję nad sytuacją. Gdy psycholog mówi, że Inula rozwija się super i oby tak dalej, dobrze robisz kobieto.

Pewność siebie to coś, co przychodzi z czasem, gdy działasz, działasz i jeszcze raz działasz. Nie poddajesz się i mimo błędów, idziesz do przodu.

#7 Cierpliwość

Na wiele rzeczy nie mam wpływu. Polskie sądownictwo, papiery, emocje innych. Nie mogę wbrew pozorom robić, co chcę, bo nie ja jestem najważniejsza, a Ina. Gdybym mogła robić, co tylko chcę, to bym…

Gdy musisz czekać na rozwój wydarzeń. Gdy czekasz i czekasz, i czekasz. Gdy spychasz siebie na drugi plan, by zadbać przede wszystkim o dziecko i stawiasz czoła wydarzeniom, spotkaniom i rozmowom, na które nie masz ochoty, a które są niezbędne małemu dziecku – tak, ćwiczysz swoją cierpliwość. Rozciągasz ją jak gumę balonową. I choć często już nie czujesz smaku, żujesz ją nadal. Z cierpliwością.

#8 Odporność

Przyszło mi kiedyś do głowy, że teraz to mnie nic nie ruszy. Oczywiście, że tak nie jest. Ale na pewno uodporniłam się na wiele rzeczy.

W ostatnim roku zdarzyło się kilka przykrych sytuacji i wcale nie mówię o rozwodzie. Nieuczciwy pracodawca, brak czterech wypłat, brak pracy, itp. I na to wszystko mam jedno słowo – lightly. Ostatnio moje ulubione. Trzeba po prostu iść z wiatrem i to, co złe, zostawić za sobą. Szkoda czasu nawet na pisanie o tym.

Trudne sytuacje teraz nie paraliżują mnie, bardziej mobilizują. Szukam rozwiązań, korzystam z tego co mam. No i przestałam się nad sobą użalać. Przecież i tak jedyną osobą, która może zareagować, jestem ja.

#9 Multizadaniowość

Żadne tam czary-mary, tylko proza życia. Nagle codzienność dzielona na pół spada z całym swoim ciężarem na ciebie. I można albo usiąść i płakać, albo działać, próbować.

Pamiętam, gdy kilka miesięcy temu odkryłam, że mam niezłe bice. Śmieszny symbol mojej niezależności. Było kilka sytuacji, gdy na 3 piętro wnosiłam ciężką walizkę, torbę, laptopa, zakupy i na dokładkę Inę, która nie wchodziła jeszcze po schodach. Otwierałam drzwi ze łzami w oczach, zmęczona tą samodzielnością i całym moim życiem.

#10 Perspektywy

Mój ulubiony punkt.

Zobaczcie to moimi oczami. Stoję na czerwonym świetle. Przede mną tłum, zgiełk, szum, klaksony. Zapala się zielone, a ja idę. I tylko ode mnie zależy, czy pójdę w prawo, w lewo, czy może przed siebie.

***

Myślę, że z każdej ciężkiej sytuacji można wyjść. Można też z niej skorzystać, bo skoro już jest, niech spełni też dobrą rolę. Minus i minus daje plus, pamiętacie? 🙂

Przeczytaj DRUGĄ CZĘŚĆ 

SONY DSC