Według mnie to totalny egoizm, gdy swoją dumę, złość – wpisz tu cokolwiek – stawia się ponad spokój i wrażliwość własnego dziecka. I nie można mi zarzucić, że nie wiem, o czym mówię, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Phi! Dziecko w rozwodzie to temat, który trzeba potraktować poważnie.

Jak rozmawiać z partnerem, który już niedługo dostanie przydomek ,,Ex” i będzie bohaterem niemal wszystkich rodzinno-przyjacielskich plotek?

Pobawię się w doradcę. Dziecko w rozwodzie to ,,mój” temat.

Ostatnio usłyszałam kilka historii. Takich fest – prosto z ,,Trudnych spraw”. Nie zazdroszczę. Że olał dziecko totalnie i z czystą kartą zaczął życie z nową kobietą. Że ona odsuwa od niego dzieci – on się stara, a trafia na mur. Że ona by chciała, żeby się poukładało, a on robi problemy, bo nie przyjeżdża do dzieci, albo na ostatnią chwilę, albo ciągle jakieś fochy. Inna z kolei chcę się wyprowadzić do innego miasta, zabierając ze sobą dzieci.

Wszystko fajnie, dorośli ludzie robią, co chcą. Bardzo proszę, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Ale, zaraz, zaraz. Co z dziećmi? Dziecko w rozwodzie potrzebuje wsparcia.

Dzieci wyczuwają negatywne wibracje nawet wtedy, gdy wszyscy szeroko się uśmiechają i nawzajem przyznają sobie Oscary za pierwszoplanowe role w komedii ,,Rozwód na 5+”. Nic się nie ukryje – choć i tak wielkie brawa za to, że się staracie. A czy nie lepiej po prostu się dogadać? Prędzej czy później będziecie musieli to zrobić.

A, właśnie. Ja wiem, dlaczego ludzie, w trakcie rozwodu, nie chcą się ze sobą dogadywać, ani nawet zbytnio rozmawiać. Bo jeszcze musieliby się ze sobą zgodzić. Musieliby, nie daj Boże, przyznać drugiej stronie rację, ugiąć się. Iść na kompromis? Porażka. A jeszcze przebywać ze sobą w jednym pomieszczeniu, patrzeć sobie w oczy, być miłych, gdy miałoby się ochotę bardzo, bardzo nie być.

Małżeństwo jest atrakcją dla dorosłych, rozwód tym bardziej. Jest ciężko, ale można to przejść z… godnością. 🙂

Dziecko w rozwodzie – kilka dobrych rad

Neutralne miejsce. Restauracja? Super. Przy poważnych życiowych rozmowach dobrze jest czuć się swobodnie (w miarę) na neutralnym gruncie, móc wyjść zawsze, gdy sytuacja tego wymaga i człowiek się boi, że wybuchnie. No i w miejscu publicznym trudno o darcie się na siebie, krzyki, przekleństwa i wyzwiska.

Podobno małżeństwo to gra dla tych, którzy umieją liczyć do dwóch, a nie np. do trzech. Tak samo jest z rozwodem. Każda kolejna osoba zamiast pomóc, przeszkadza – no i oczywiście czuje się stroną w całej sprawie, czyli nagle rozwodzi się 10 osób i każdy ma coś do powiedzenia. Jak pogodzić 10 różnych opinii? Nie da się bez rozlewu krwi. Lepiej zadziałać we dwójkę, dla swojego i dzieci świętego spokoju. Bez podpowiedzi, bez pomocniczych pytań do przyjaciela. Spotkajcie się w spokojnym, neutralnym miejscu, tylko we dwójkę.

Ważna reguła – jeden temat podczas jednego spotkania. Dla zminimalizowanie ryzyka nastąpienia powikłań w postaci wojny domowej.

Warto skupić się na rozwiązaniu problemu, a nie udowodnieniu, kto jest winny w całej sprawie. Domyślam się, że czasem emocje są tak wielkie, że wystarczy jedno krzywe spojrzenie i lawina rusza. Robi się ciekawie. I totalnie to rozumiem, ale póki mnie czytacie, będę powtarzać do znudzenia – dzieci to nie interesuje za bardzo. Mają gdzieś, kto zaczął. Nie chcą słuchać krzyków, potrzebują spokoju, a dorośli są od tego, by im to zapewnić, bez względu na to, jak dużo będzie ich to kosztowało. To jest moje zdanie.

Nie oczekuj wzajemności – ktoś musi być mądrzejszy, niestety. Najtrudniej mają ci rodzice, którzy za dwoje muszą starać się dogadać. Mega ciężka sprawa i nie wiem, co w takiej sytuacji robić. Może mediacje? Wiem jedno – trzeba wykorzystać wszelkie możliwości.

Watch your language i nie reaguj na zaczepki. Znam osobę, która ma jedną rzadką, choć bardzo irytującą umiejętność – gdy ktoś zadaje jej trudne pytanie, udaje, że nie słyszy, ale że się do nie mówi. No komedia. Rozmawiacie sobie normalnie, a gdy trzeba rozwiązać sytuację, jest sprawa – udaje, że patrzy w okno, zero odpowiedzialności. I tak, jak w normalnym życiu to jest nie do przyjęcia, tak może dobrze zrobić, gdy np. komuś puszczają nerwy i zaczyna pięknym literackim językiem opisywać, ,,jaka z ciebie ch*jowa matka”. Wtedy jak najbardziej można udawać, że się nie słyszało. Nie dlatego, że faktycznie się nie słyszało, bo krew się gotuje, a cięta riposta już przygotowana, ale dlatego, że teraz macie się dogadać w sprawie dzieci. Koniec kropka. Ktoś musi być mądrzejszy, żeby dzieci miały lżej.

Zapytacie – dlaczego ja? Dlaczego to ja mam się starać, a on/ona ma to gdzieś? Mili Państwo, nie dla drugiej osoby to robicie, tylko dla dzieci. Jeśli oczywiście chcecie. Na wojnę zawsze iść można, a to akurat jest najprostsze rozwiązanie.

***

W tym miesiącu rusza kolejna tura warsztatów dla rozstających się rodziców. Jesteście z Gdańska i boicie się, że nie przeżyjecie rozwodu, bo pozabijacie się nawzajem, a Wasze dzieci zostaną sierotami? Kliknijcie w link, napiszcie mejla. No i do zobaczenia, bo też biorę udział w tych warsztatach, także się zobaczymy. 🙂

 

Przy tworzeniu tego wpisu moją pomocą był poradnik dla rodziców stworzony przez Centrum Mediacji Partners Polska.

 

Przeczytaj cykl: Dziecko w rozwodzie

Przeczytaj: Jak dziecko reaguje na rozwód rodziców