Wstałam dziś rano bez budzika, o 8:30, co bardzo rzadko mi się zdarza, prawie nigdy. Za oknem był świt, tak przynajmniej mi się wydawało, gdy patrzyłam na tę wszechogarniającą szarość. Wiem, że to może wbrew zasadom, ale zamiast śniadania wybrałam kawę. Zmieliłam, wsypałam do ekspresu, włączyłam maszynę i czekając, aż kawa się wykapie do końca, zaczęłam przeglądać zdjęcia w telefonie.

Nie doceniłam mojego lata. Pomieszałam te wakacje trochę z frustracją, trochę z pośpiechem, trochę z czekaniem na nie wiadomo co. To był czas wytężonej pracy, bo pisałam trzecią książkę. Ale przeglądając letnie zdjęcia, zdałam sobie sprawę, ile się działo, ile miłych rzeczy mnie spotkało, jak dobrze się bawiłam.

Na przykład byłam kilka dni u Basi w Lublinie. Robiłam miłe rzeczy, jadłam pyszne rzeczy, śpiewałam piosenki beaty Kozidrak, byłam w szmateksie w Puławach, jeździłam z Dziewczynami żółtym kabrioletem, rozmawiałam o życiu i robiłam plany na przyszłość. To wszystko zmieściło się w trzech dniach.

 

Miło było chodzić na boso, zasłaniać oczy przed słońcem, szukać chustek i czapek, by przykryć czymś głowę. Miło było być na wsi i przełączyć kilka trybów w głowie. Okazało się, że ja jednak lubię być poza miastem, lubię być daleko, lubię mniejszą ilość bodźców, które zaraz można zrównoważyć zwyczajnym byciem w lesie. Lubię to, że można szybko usłyszeć ciszę, lubię ciepłą sierść koników.

Na wsi życie toczy się wolniej, nawet latem, gdy paradoksalnie najwięcej osób odpoczywa od zgiełku miasta. A to sprawia, że ja też toczę się wolniej 🙂 i nie gnam tak impulsywnie.

 

 

Kawa rozpuszczalna w moim ulubionym kubku. Brak zasięgu, który już mnie nie irytuje, a który przyjmuję teraz ze spokojem i akceptacją. Codziennie ten sam zestaw ciuchów, bose stopy, klapki całoroczne, w których latem chodzę codziennie, a zimą w domu. I obowiązkowa zimowa kurtka. Lato latem, ale nie lubię, gdy jest mi zimno.

Lato bywało zimne, ale to dobrze, bo ja nie lubię upałów, najlepsza pogoda to ta ,,na bluzę”. 🙂

 

 

Przed wakacjami wpadłam na pomysł projektu autorskich warsztatów. W wakacje je zorganizowałam, razem z moją siostrą Emilką. Emocje ogromne, satysfakcja jeszcze większa.  Od dawna chodziła mi po głowie myśl, by stworzyć spotkania dla kobiet, które nie polegałyby tylko na gadaniu, ale wiązałyby się z jakimś działaniem. ,,Odkryj swoje hasło mocy” to projekt, którego druga edycja miała miejsce pod koniec września. Myślę nad kolejną datą, dlatego bądźmy w kontakcie.

Te spotkania to dowód na to, jak dobrze nam robi kobiece towarzystwo, jak bardzo potrzebujemy się wygadać, uziemić, jak miło nam w swoim swobodnym towarzystwie. Te warsztaty to mój prywatny sukces, lubię je wspominać i planować następne! 🙂

 

 

Mam wrażenie, że im człowiek starszy, tym rzadziej ma okazję do spontanicznych spotkań, wyjazdów. Zwyczajnie zjada nas proza życia i napięte kalendarze, które nijak nie chcą się zsynchronizować.  Ale w wakacje kilka takich spotkań, zupełnie spontanicznych lub prawie spontanicznych, się wydarzyło. I to było piękne. Był Sopot z Karoliną i Adim, były Dunajki z Zosią i Danielem, był Olsztyn z Basią i Tomkiem.

Już dawno przyznałam sama przed sobą, że studencka spontaniczność już jest poza naszym zasięgiem, zaczęłam doceniać przyjemność przypadkowych spotkań, takich umawianych dosłownie przed chwilą. To się nazywa elastyczność w relacjach, i bardzo mi ta elastyczność się podoba.

 

Wakacje to tak naprawdę codzienność, tylko przy miłych, wysokich temperaturach. Często nie dzieje się nic spektakularnego, tylko sam fakt, że jest lato, że są wakacje, że córka nie musi wstawać do szkoły na 8:00 sprawia, że czujemy lekkość w powietrzu, że jest mniej zobowiązująco.

Poniżej kilka kadrów pełnych wakacji, ale też przyjemności, działania, lenistwa, puchatości.

 

 

Lubię pracować, bo praca kojarzy mi się z realizacją swoich pomysłów, z ciekawością, co jest po drugiej stronie nudy, co jest po drugiej strony stresu czy obaw. Wakacje nie są dla mnie czasem odpoczynku, bo długi dzień sprawia, że dokręcam sobie śrubę i wydłużam dzień pracy. Czasem to niezdrowe, czasem za bardzo angażujące, czasem stres w ogóle się nie opłaca, ale finalnie nie zrobiłabym nic inaczej. Lubię ten lekki, kreatywny chaos, nawet to, że raz pracuję w domu, raz w kawiarni, a raz na leżaku na wsi.

 

 

Wakacje był bardzo pracujące. Nie dość, że pisałam trzecią swoją książkę (swoją drogą niezły wynik, dwie książki wydane w rok), to jeszcze razem z palarnią kawy Mitte realizowałam pomysł stworzenia kawy ,,Bój się i działaj’.

 

Nie byłam w tym roku na żadnych długich, zorganizowanych wakacjach. Nie było w planie jakiegoś długiego weekendu, rodzinnych wypadów… Ale na dwa dni dostaliśmy w swoje ręce Vana (to była super współpraca Escape Vans + Zakwasownia + Toyota + Tekstualna) i mogliśmy na dwie doby wyrwać się z P. z szorstkich objęć codzienności.

Postanowiliśmy pokręcić się po okolicy. Najpierw Stajnia Dunajki i popas na łące. Potem na żywioł pojechaliśmy w stronę Chojnic, by tam zgubić się gdzieś między jeziorami a lasami. Gdy dojechaliśmy do końca lasu, do miejsca, gdzie jedyną opcją było zawrócić, P. zaskoczył mnie, organizując miejscówkę nad samą rzeką. I tak spędziliśmy 24h, nie robiąc nic, a robiąc tak naprawdę wszystko. Przeczytałam całą książkę Mroza, jadłam dobre rzeczy, słuchałam rozmów kajakarzy, którzy akurat przepływali ,,naszą” rzeką, leżałam, spałam, spacerowałam. Ta jedna doba minęła nam błyskawicznie!

Nasza miejscówka to był raj na ziemi. Tak piękne miejsce spadło nam zwyczajnie z nieba. Mam plan pojechać tam jeszcze raz! 🙂

 

Wakacje to są jednak miłe rzeczy. W wakacje jest czas na spontany, na wyjścia ,,bez kurtki”, w biegu, bez bagażu i ciepłych, nieprzemakalnych butów. Wakacje to ciepłe wieczory, randki, koncerty Przyjaciół.

Gdyby nie telefon, nie umiałabym zrobić tego letniego podsumowania. Niby nic specjalnego się nie działo, ale, jak widać, wydarzyło się naprawdę wiele. To był dobry czas, niektore rzeczy chciałabym powtórzyć. Zrobię to za rok!

 

 

🙂