Śmieję się, że to osobisty wpis, bo na dobry początek zdradzam, jaki jest mój słaby punkt. A przecież powinno się go ukrywać i nie ujawniać. Pytanie na Śniadanie miało mi pomóc pokonać własne ograniczenia.
Dziś nie będzie o tym, jak to jest w Pytaniu na Śniadanie. Dziś będzie o stresie i przekraczaniu własnych granic.
Co jakiś czas zdarza mi się myśleć – jak też bym tak chciała. Bo bym chciała być pewna siebie i pchać się do telewizji, chwalić się głośno The Mother MAGiem, promować nowe projekty. Śmiać się z dowcipów prowadzących i czuć się na kanapach w śniadaniówkach jak u siebie w salonie.
Ale tak nie jest, ponieważ mam duży problem z takimi sytuacjami. Z występowaniem przed większą ilością osób. Z odnajdywaniem się w nowych, stresujących i wymagających sytuacjach.
Jednak jestem na tyle świadoma swoich braków, że zdaję sobie sprawę, że tylko skoczenie na główkę do płytkiego basenu stresu jest tym, co w jakimś sensie może mi pomóc. Co mnie nauczy i oswoi z takimi sytuacjami.
Więc gdy zadzwonił Marcin z ,,Pytania na Śniadanie” zgodziłam się prawie od razu. Bo chciałam się ,,wystresować” do reszty i później nie czuć już takich emocji i takich nerwów. Może kiedyś, w przyszłości mi się to przyda? Rasowa masochistka.
Bój się i działaj, czyli ,,Pytanie na Śniadanie” oswojone
Pamiętacie moje hasło ,,Boj się i działaj”? (Kto ma już ten plakat?). To zazwyczaj mówię sobie, gdy coś bardzo chcę zrobić, a jednocześnie wcale nie chcę, bo to działanie wymaga ode mnie odwagi, której – wydaje mi się – nie mam.
I tak było i tym razem. Zgodziłam się, zanim do mojego mózgu doszły impulsy mówiące, że wcale tego nie chcę zrobić.
Jechałam do Warszawy wyrzucając sobie, że jestem idiotką, która sama siebie naraża na stres.
Nie mogłam zasnąć wkurzając się sama na siebie, że sama doprowadziłam do sytuacji, w której ze stresu nie mogę spać.
Obudziłam się o 5:00 rano z… rozstrojem żołądka (delikatnie rzecz ujmując).
A potem, siedząc już na fotelu pół godziny przed wejściem na antenę, gdy pani mejkapistka mnie malowała, miałam znowu atak paniki i zdenerwowania. Pani makijażystka raz po raz odbierała telefon, przerywała, odpisywała na sms-y. Mnie się nogi, ręce, wszystko trzęsie, słabo mi się robi z nerwów, a pani sobie wychodzi, przerywa, znowu mnie maluje, potem znowu przerywa i tak w kółko. A mnie się świat wali!!!!!
I wtedy przyszła taka myśl. Tylko ja się denerwuje. Dla innych to jest normalny wtorkowy poranek. Inni przyszli tu na kawę i na ploty – nawet na żywo, przed tysiącami widzów. Inni traktują to ja coś normalnego, nie stresują się. Mają gdzieś mnie i moje nerwy. Bo może ta sytuacja faktycznie nie jest taka straszna, jak mi się wydaje?
Oczywiście to nie zneutralizowało mojego stresu, ale faktycznie odrobinę było mi lepiej.
I po co było mi to Pytanie na Śniadanie?
Żeby następnym razem przyjąć życiowe wyzwanie z większym spokojem.
Trochę siebie już znam. Wiedziałam, że muszę stanąć oko w oko z tym, co mnie tak stresuje, żeby zminimalizować lęk w przyszłości.
Ale wiesz, co jest najlepsze? To uczucie zaraz po. Wielka ulga, połączona z lekkością i dumą z siebie. Człowiek wtedy myśli, że pokonał nie wiadomo jaką przeszkodę i teraz ze wszystkim sobie poradzi!
I chyba właśnie dla tego uczucia następnym razem znów zrobię coś, przez co nie będę mogła w nocy spać.