Przez pierwszy miesiąc grzecznie siedziałam w domu. Niespokojnie dzień zaczynałam od wizyty w serwisie informacyjnym. Potem YouTube i kolejne doniesienia, kolejne straszaki, kolejne kryzysy. Te dwa miesiące to był kryzysowa kolejka górska i bardzo chcę z niej wysiąść. Ale wiem, że pamiętnik z kwarantanny każdej z nas na pewno byłby pełen nie tylko gorzkich słów, ale też nadziei.

Jestem zmęczona.

Jestem zmęczona pracą w domu, pracą w domu z dzieckiem i pracą w domu, bo muszę, a nie, bo chcę. Jestem zmęczona kryzysem, smutnymi historiami, obawami, czy będę mieć pracę, czy nie. Jestem zmęczona trybem ,,wakacje”, który wkrada się, gdy dziecko jest w domu, nie w przedszkolu. Jestem zmęczona zdaniem ,,a mama ciągle pracuje i pracuje”, które słyszę od Córki, która też już wpadła w tryb ,,wakacje 2020”.

Jestem zmęczona brakiem rytmu.

I choć jestem zmęczona psychicznie naprawdę bardzo i marzę o życiu od-do, to jednak to był dobry czas. I dużo się nauczyłam podczas tych tygodni.

KAWA

Piłam kawę. Dużo i nie zawsze w domu. Pierwsza taka ,,luksusowa” była po miesiącu, na stacji benzynowej. Gdy można było już wpaść do kawiarni na kawę na wynos, pierwsza stanęłam w porannej kolejce do Mitte.

Kawa daje namiastkę codziennego rytmu. Wiadomo, rano kawa. Od miesięcy dzień zaczynam właśnie białą, przed śniadaniem. I potem niech się dzieje…

Nie ma znaczenia, czy z ekspresu, z kawiarki, z kawiarni, czy rozpuszczalna ze słoika. Kawa to kawa. Pretekst do rozmów, spotkań na balkonie. Dobrze, że jest.

 

ŚWIEŻE POWIETRZE

Ulga i udawanie, że wszystko jest, jak dawniej, jak jeszcze kilka tygodni temu.

Pamiętam pierwszy weekend bez maseczek. Było normalnie, tak, jakby wirusa nie było. To jest jedno z milszych wspomnień ostatnich tygodni. Normalność.

Nie skłamię, jeśli powiem, że ten zakaz wychodzenia bez celu z domu, to oglądanie się za siebie podczas ,,nielegalnego” spaceru, czy straż miejska nie jedzie, te ekspresowe rundki na około osiedla, gdy już człowiek nie wiedział, co ze sobą zrobić… to było trudne i irytujące.

 

PRACA

Kwarantanna to nie czas na pracę. Ciężko jest skupić się na pisaniu, gdy w domu jest kilkulatka.

Brakuje mi rytmu. Brakuje mi czasu od do – na pracę, na skupienie. Zastanawiam się, jak to się dzieje, że ogarniam całość… przecież właśnie w czasie kwarantanny wyszedł #6 numer The Mother MAG. Udało się, jednak jesteśmy sprawcze i skuteczne, ale nawet nie wiecie, ile zaangażowania nas to kosztowało.

WIELKANOC

Nigdy nie zapomnę tej Wielkanocy. Gdyby nie impuls – idziemy do ogrodu na białą kiełbasę z grilla! – święta minęłyby niezauważone. I niedocenione.

MACIERZYŃSTWO

Uczymy się czytać, chociaż bez presji.

Zrezygnowałam z edukacji dzień po dniu (Ina dopiero we wrześniu idzie do I klasy), wolę, by na zapas wybrudziła sobie kolana, by bawiła się w dom z błota, by psociła z innymi dziećmi i miała wydłużone wakacje.

Ona jest zachwycona wizją bycia Lisą z Dzieci z Bullerbyn, a ja mam czerwone i szorstkie dłonie od prób wyprania jej ubrań. Coś za coś.

MIŁE RZECZY

Robiliśmy też miłe rzeczy. Na miarę naszych możliwości. Jak jedzenie pizzy w aucie!

 

 

________________

 

A teraz czas na Twój pamiętnik z kwarantanny!

The Mother MAG, MamoPracuj oraz Mamy dla Mamy zorganizowały konkurs dla MAM ,,Matka w kwarantannie. Dziennik pokładowy”.

 

Wszelkie dane na temat konkursu znajdziesz TUTAJ.

 

Co możesz zrobić, by wziąć udział w konkursie i wygrać nagrody?

Opowiedz, jak minęły Ci tygodnie izolacji. Stwórz dziennik pokładowy matki na kwarantannie.

Pokaż, jak sobie radziłaś, albo jak dużo brakowało Ci do #motherlifebalance.

 

Namawiam Cię i zapraszam!

Kliknij i weź udział w naszym konkursie!