Dobrze wiecie, że jestem gorącą orędowniczką finansowej niezależności. Bez kasy, jak bez ręki, szczególnie bez swojej własnej, prywatnej kasy. Niezależność finansowa to żadna fanaberia, to konieczność!
Zaczynanie od nowa bez pieniędzy jest cholernie trudne i frustrujące. Chciałoby się rzucić wszystko w cholerę, albo rzucić się w wir nowych przeżyć, a tu blokada, stop, pauza – brak pieniędzy na koncie. Albo są, ale zdecydowanie ich przeznaczeniem jest codzienne życie. Trzeba mieć za sobą spory dramat i kilka mocnych decyzji, by zaczynać z czystą kartą, bankomatową również.
Pieniądze to wdzięczny temat, dobrze nadają się do manipulacji. Można nimi szantażować, dawać i zabierać, niby od niechcenia wspominać, że to moje, możesz sobie ,,troszkę” pożyczyć, można wypominać, że to dzięki mojej pracy, można dawać dużo do zrozumienia nie wypowiadając przy tym za dużo słów. Ale też nie zawsze tak jest. Są różne sytuacje. Dlatego fajnie, gdy każdy ma swoją kasę. Tak jest łatwiej, bezpieczniej. Spokojniej. I łatwiej zacząć od nowa, gdy trzeba.
Dla mnie samej to bardzo interesujący temat. Ja na finansach się nie znam, ja po prostu chcę mieć pieniądze. Poczytam o tym i pewnie coś napisze, zgoda?
A teraz….
Moje zdanie już znacie. Teraz czas na Justynę Basińską, Flowmummy, która, tak jak ja, kilka razy zaczynała od zera. Jest silna, odważna, inspirująca i mądra.
T: Ile trzeba mieć pieniędzy, żeby zacząć od nowa?
F: To zależy jak bardzo tej „nowości” potrzebujesz. Ja zaczynałam od nowa dziesiątki razy w swoim życiu, hardcorowo jakieś 5 razy. Za każdym razem kieszenie miałam puste, tak totalnie. Nie zważałam na to, wierzyłam w sukces. Skoro decydowałam się na przewartościowanie życia, to znaczy, że coś uwierało mnie tak bardzo, że nie mogłam patrzeć na coś tak prozaicznego jak kasa. Mówią tak ci, którzy pieniądze mają? Niekoniecznie. Ja ich nie mam 🙂
T: Jak dużą wartość przykładasz do pieniędzy?
F: Ależ Cię wyprzedziłam! Mam kłamać, że kasa nie jest ważna? Jest! I to bardzo! Dzięki niej spełniasz marzenia, masz poczucie bezpieczeństwa, w 90% przypadków kupisz sobie zdrowie, czyli życie, ale… do kasy się nie przytulisz, nie pogadasz przy wspólnym stole. Pieniądze nigdy nie mogą być celem samym w sobie, mają być tylko środkiem do spełniania marzeń i do łatwiejszego życia.
T: Jak zaczynać od nowa to spontanicznie czy z planem, tym finansowym także? Przecież nigdy nie wiadomo, jak sytuacja nam się ułoży…
F: Oj, jak bardzo bym chciała napisać, że z planem. Chciałabym oszukać i udawać, że jestem taka porządną, cudowną, z głową na karku. Niestety (a może stety) działam spontanicznie. Decyzje życia podejmuję w ciągu maksymalnie doby. Czy kiedyś się zawiodłam? Nigdy. Żyję życiem, jakim chcę żyć, a nie jakim żyć muszę.
T: Ja uważam, że warto mieć zapas pieniędzy, ale też nie warto czekać na tysiące na koncie, tylko działać! A jak to wygląda u Ciebie – pieniądze kierują Twoimi działaniami?
F: Kierują na zasadnie „nie mam kasy, więc kupię sobie buty” :))))) Jasne, że warto mieć zabezpieczenie finansowe, bardzo mocno o nie teraz walczę. Z drugiej jednak strony pieniądze są po to, żeby je wydawać. Skoro zarobiłam/dostałam/wygrałam dodatkowe pieniądze, to dlaczego nie nagrodzić się i kupić mega torebkę? Drugiej szansy na nią może nie być. Tu chyba, jak we wszystkim, najlepszy jest tak zwany złoty środek. Przesada zawsze jest zła, w każdym aspekcie życia.
T: Ostatnio rozmawiałyśmy o tzw. poduszce finansowej. Podobno lepiej się śpi w nocy taką posiadając. Ja się spinam, jak nie mam oszczędności na koncie, a Ty?
F: Ja dopiero od niedawna o nią walczę. Naprawdę. Jestem finansowo nieodpowiedzialna, wiem o tym, ale staram się to zmienić. Pierwsze kroki poczyniłam, konto oszczędnościowe założyłam, plan z mężem spisaliśmy. Będzie dobrze!
T: Jakiś czas temu pisałam o tym, że kobiety powinny być niezależne finansowo. Masz swoje własne osobiste konto bankowe? Jesteś niezależna finansowo? Czy jest w ogóle ważne dla Ciebie?
F: Nie wiem… Był chyba jeden okres w życiu, kiedy byłam zależna finansowo od faceta. Nie pamiętam, czy czułam się z tym źle, bo to było 8 lat temu 🙂 Z mężem mamy wspólną kasę, oboje się z niej „rozliczamy”(jak to brzmi!). Jasne, że fajnie mieć swoje zaskórniaki, ja takie mam i ma je mój mąż. Na pewno nie jest fajnie, kiedy mąż jest jedyną zarabiającą osobą, bo tak przecież czasami w życiu jest, chociażby na urlopie wychowawczym, i nie daje dostępu do pieniędzy żonie – dramat. Czerwone światło od razu. Z drugiej jednak strony, jeżeli to komuś odpowiada? Ja bym tak nie chciała, ale rozumiem, że są kobiety, które chcą w 100% poświęcić się opiece nad domem. Najważniejsze, żeby to była ich świadoma decyzja, a nie „a tak jakoś wyszło”.
T: Pieniądze to nie wszystko. Są relacje z ludźmi, rodzina, przyjaciele, praca, samorozwój, wychowanie dzieci. Gdzieś między tymi punktami są pieniądze, które, nie oszukujmy się, bardzo się jednak liczą. Jest możliwe takie reżyserowanie swojego życia, by zarabiać pieniądze i jednocześnie pielegnować relacje z ludźmi bez uszczerbku na jednym i drugim. Słynne work-life balance. Udało Ci się?
F: Staram się. Są niestety momenty, kiedy praca pochłania mnie totalnie, ale są też takie, że daję na wstrzymanie. Zresztą co będę oszukiwać – jestem blogerką parentingową, pracuję ze swoimi dziećmi 🙂 W pracy pomaga mi mąż, który z dnia na dzień coraz bardziej wkręca się w blogosferę i social media. Może być lepiej? Najważniejsze to znać priorytety, nie tylko te życiowe, ale także takie, które mamy w danym dniu. To chyba podstawa szczęśliwego życia.
Przypomnijcie sobie mój post sprzed kilku miesięcy o znaczącym tytule GAME OVER. 🙂 Tam też o tym pisałam.