Wychodzę ze śmieciami – kot idzie w poprzek ulicy i nic sobie z tego nie robi, ptaki śpiewają, słońce świeci. Ta ulica jest jakas taka… leniwa. Czuję się jak na wsi, a to przecież centrum Gdańska.

Nie jestem dziewczyną, która musi mieć miejsce parkingowe, garaż i nową klatkę schodową. Ja jestem z tych, co lubią wysokie na 3,5 metra ściany, historię i potencjał – ten do odkrycia, nie podany na tacy.

Post o tym, jak to się stało, że to mieszkanie jest moim mieszkaniem się pisze. Dziś opowiem Wam o pierwszym ,,spotkaniu”. I o tym, dlaczego je wybrałam.

Dlaczego wybrałam mieszkanie w starej kamienicy?

Jestem przekonana, że to mieszkanie mogłoby odstraszyć osoby, które potrzebują gotowca. Ja wchodząc do niego robiłam w głowie projekty. Widziałam, że mój Tata robi dokładnie to samo – przechodząc z pomieszczenia do pomieszczenia widziałam, że mu sie podoba, bo nic nie mówił, tylko oglądał. Ja robiłam to samo, podziwiając wysokie sufity. Tak czasem już jest – czuje się magię i tyle. Trudno to wytłumaczyć.

Weszłam do pokoju, który dziś jest pokojem Iny i spojrzałam przez okno. Na dole na podwórku, na przeciwko mnie, siedzał kot – taki sam jak nasz Mieczysław – i patrzył na mnie. Wtedy pomyślałam ,,oho, to znak”. I nic już wtedy nie mogło zmienić mojego zdania.

Niedawno dostałam na Instagramie pytanie, czy nie boję się duchów. Ja wiem – dom z 1905 roku to nie nowy blog z wielkiej płyty. Wiele osób tu mieszkało, wiele się tam działo. Ale pamiętam też, co powiedziałam Asi, od której kupiłam mieszkanie, podczas jednej z moich wizyt. – Asia, ja tu czuję spokój, nie chce mi się stąd wychodzić. Przecież nikt nie chciałby mieszkać w miejscu, gdzie czuje niepokój, jest zdenerwowany, ogląda się przez ramię. Ja w tym mieszkaniu czuję spokój. I to było moim głównym kryterium.

Dobrze się czuję z historią tego mieszkania. Na przykład z tym, że dziadek Asi sam zdzierał farbę z parkietu i ile pracy w to włożył. I nawet podoba mi się to, że w niektórych miejscach ślady tej czerwonej farby są, nie chcę się ich pozbywać.

Lubię ogródek i to, że czuję się tam jak na wsi, a to kilka przystanków tramwajem od Starego Miasta. Lubię wielki balkon. Lubię wielkie okna i wysokie sufity. Lubię stary parkiet i nawet to, że nie jest całkiem równy.  Lubię wielkie stare drzewo, którego gałęzie dotykają balkonu i to, że wieczorami można obserwować, jak łażą po nim koty. Lubię stare kaloryfery i półokragłą ścianę w jednym pokoju z piękną sztukaterią.

 

cdn.  <3