Kto nigdy nie wyrzucił starej kanapki, niech pierwszy rzuci kamieniem! Marnowanie żywności to temat rzeka. Temat bardzo lokalny i wręcz globalny. Statystycznie, każdy z nas co roku wyrzuca 235 kilogramów żywności. Pół kilograma jedzenie każdego dnia. Pomnóż to przez liczbę osób w Twojej rodzinie.  

Marnujemy jedzenie nie dlatego, że nam to sprawia jakąś frajdę, tylko dlatego, że nie umiemy inaczej. Przecież nie zjemy zepsutego produktu. Przecież nie nakarmimy rodziny marną resztką obiadu z zeszłego dnia. I niby racja, nie namawiam do jedzenia zepsutych produktów. Ale namawiam do myślenia w duchu #lesswaste

Dlaczego marnowanie jedzenia wychodzi nam tak dobrze?

Jeździmy na zakupy „raz a dobrze”, czyli raz w tygodniu całą rodziną zwiedzamy półki w supermarkecie. Kupujemy to, co lubimy, w sporych ilościach. Kupujemy to, co się w domu skończyło. Kupujemy dużo, bo „skoro już tu jesteśmy, weźmy i to”.

Zrobiłam test. Prosty, ale pokazał mi, w czym rzecz.

Nadmiar nie jest wcale taki dobry.  Przez dwa miesiące nie robiliśmy dużych zakupów. Kupowałam rzeczy na bieżąco, w małych ilościach. Na dziś, ewentualnie na jutro, ale nie na cały tydzień. Lodówka nie była pełna, ale zawsze było coś dobrego do jedzenia. I, co ważne, nie wyrzuciłam nic. 

Po tych kilku tygodniach pojechaliśmy na zakupy do supermarketu, wydaliśmy 400 zł na wszystko, na co mieliśmy ochotę. Efekt? Nie wiem, na co mam ochotę, bo mam ochotę na wszystko. A skoro mam ochotę na wszystko, wszystko otwieram i jem po trochu. Mam nadzieję, że zjem, zanim się zepsuje… Najczęściej jem tylko to, co z przodu lodówki, a to, co z tyłu, gdy zostanie już wyjęte, nie będzie się już nadawało do spożycia.   

Kupowanie jedzenia raz a dobrze, wręcz w nadmiarze, to poczucie bezpieczeństwa i wygoda. Może w genach mamy wpisaną potrzebę robienia zapasów, na wszelki wypadek? 

Marnowanie żywności po prostu się dzieje, wydaje nam się, że nie mamy na to wpływu – no zepsuło się, przecież nie będę jeść zgniłego.

Nie myślimy, że zepsuło się, bo źle podeszliśmy do zakupów czy gotowania. A prawda jest taka, że kupujemy za dużo i nie jesteśmy w stanie wszystkiego zjeść, szczególnie że codziennie kupujemy więcej, codziennie mamy ochotę na coś innego i pozwalamy sobie na to, bo jedzenie to jedna z większych przyjemności w życiu. 

To, co paradoksalnie bardziej nam przeszkadza, niż pomaga, to wręcz nieograniczony dostęp do jedzenia. Supermarkety są jak wielkie hurtownie. Sklepy są otwarte przez całą dobę, nawet w niehandlowe niedziele. Są blogi kulinarne, które doskonale wpływają na nasz apetyt. Jedzenie na mieście jest dla nas naturalne, więc umawiamy się w restauracjach na lunch, obiad, kolację, a licznik produktów spożywczych w naszych lodówkach bije – tak było przed pandemią, dziś po prostu zamawiamy na wynos i #wspieramygastro. 

I mimo tych wszystkich udogodnień i żywności dostępnej na wyciągnięcie ręki, robimy zapasy, jakby jutro miał być koniec świata (do tej pory mam w kuchennej szafce puszki, które kupiłam w marcu zeszłego roku, ogarnięta paniką przed pustymi pólkami w sklepach). Bardzo pomaga nam w tym to, że jedzenie jest dość tanie. Jeśli nie jesteśmy przyzwyczajeni do sprawdzania składów żywności i zazwyczaj do koszyka wrzucamy spontanicznie to, na co mamy ochotę, bez względu na wartości odżywcze – nie wydajemy na jedzenie ogromnych sum. Średniej jakości jedzenie jest tanie. Stać nas, więc kupujemy. 

Wyrzucanie jedzenia to nie tylko marnowanie zasobów Ziemi. To po prostu marnowanie Twoich pieniędzy. Policz, ile kasy wyrzucasz razem z zapleśniałymi jogurtami, zgniłymi warzywami i twardym jak kamień chlebem. 

Co możesz zrobić, by wyeliminować marnowanie żywności w Twoim domu?

  • Planuj posiłki. Jeśli umiesz i chcesz to zrobić, możesz zapisywać listy zakupów i pomysły na posiłki. Wtedy kupisz tyle, ile potrzebujesz. 
  • Nie ufaj promocjom, na przykład 3 w cenie 2. Wtedy zamiast jednego masła, kupisz trzy. Naprawdę jest Ci ono potrzebne? 
  • Sprawdzaj terminy ważności.
  • Nie rób zakupów z pustym żołądkiem. Wtedy kupisz więcej, bo jesteś głodna.
  • Improwizuj w kuchni. Spróbuj gotować, korzystając z tego, co masz aktualnie w domu.  

Mnie też zdarza się wyrzucać jedzenie. Jakość jedzenia spadła, warzywa momentalnie gniją, nawet w lodówce. W domu mam malutką lodówką z mikroskopijnym zamrażalnikiem, więc nawet gdybym chciała, nie jestem w stanie zamrozić dania, którego nie zjadłam, a chciałabym zjeść później.  Ale uczę się na własnych błędach.

 

Trzymam za Ciebie kciuki!