
Z całej pety kopię w drzwi. Domofon założyli, nie mam klucza. Do cholery jasnej! Co za dzień! Prawie zęby sobie wybiłam idąc do pracy. Jesli też macie te pomarańczowe klapki z pianki, to nie zakładajcie ich, gdy pada deszcz.
Konturówka do ust mi się złamała.
Zgubiłam kolczyk.
Zgubiłam siebie dziś.
Jestem matką milczącą. Często milczę, żeby nie powiedzieć za dużo. A uwierzcie, mam dużo do powiedzenia. Lubię się śmiać i kanapki z jajkiem. To robię w pracy, śmieję się i jem licząc czas. 15:30 i jestem pod przedszkolem. O, idzie. Oczywiście bez gumek we włosach, usmarowana farbami. Niesie mi worek pełen suchych bułek. Z wdzięcznością biorę w rękę jej łapkę , a w drugą – bułkę, dziękując przedszkolankom za tę niespodziewaną wycieczkę do piekarni.
***
I stoi za tym parawanem, i czeka, głupia. Zupełnie nie potrafi ukryć uśmiechu. Dziewczyno, uciekaj! W życiu nie poszłabym na randkę w ciemno z takim… Nawet gdybym miała do Honolulu pojechać. Idę zajarać. Ciekawe, jaką wycieczkę wylosowali…
***
Moje życie towarzyskie wydaje się umierać. Niby nic, a jednak dotkliwe. Odkąd założyli domofon wcale nie jest takie pewne, że ktoś będzie siedział na klatce. Mała u babci. Otwieram okno w kuchni. Cholera, Mocne smakują jak niesłodzona lura. Przecież ja nawet tego nie lubię. Ale wszyscy palą. Zresztą nudzi mi się.
– Magdaaaa, pocałuj pana! – drze się, debil. – Siema, eeeeeeeeejjjj! – siedzi na tej ławce, w tej samej pozycji od rana, akurat naprzeciwko mojego okna. Uciszam świat jednym ruchem klamki, zdejmuję bluzę, jeansy. Zakładam krótkie getry i koszulę po tacie. Włączam ,,Gemini” Kowalskiej. Oto ja. Nie żądam więcej, niż mogę mieć.
***
– Daj to był chiński sprzedawca jaj i mieszkał nad rzeką Kupse – czy ja wyglądam na kogoś, kto ma pięćset tysięcy złotych w staniku na drobne wydatki? – Do roboty się weź! – krzyczę za Darkiem, którego zainteresowania zaczynają się i kończą na schodach przed klatką. Chodziłam z nim do klasy w podstawówce. Lubiłam go. Nawet miałam z nim kiedyś dyżur. Mogłam nic nie mówić, Młoda pyta, kto to. Nie wiem, nie znam człowieka. Nie znam ludzi. Centralnie, nie znam. Tak, jakby mój umysł zacząć działać szybciej, a reszta została w tyle.
***
Idziemy we dwie. Uwielbiam lato. Ledwo idę w tych piankowych klapkach, a ona ledwo idzie w tych plastikowych sandałkach. Marzenie czterolatki, trochę plastiku z brokatem. I karteczki z Królem Lwem. I dresy z Królem Lwem, różowe. Czasem robimy sobie taki dzień, jak dziś. Jemy ciastka w koktajl barze, aż się kasa skończy. Potem przez tydzień jemy naleśniki, ale żadna z nas nie ma z tym problemu.
– Mamo, prawda, że nie kupisz mi kukuruku? – pyta cicho.
– Nie, nieprawda.
stylizacja Agata Bałdyga / zdjęcia Emilia Pryśko / makijaż Beauty Bar w Olsztynie
inne: