
To jest fantastyczne, gdy na początku związku jesteśmy przekonani, że teraz to będzie idealnie. Przecież chcieć to móc, prawda? Kompromis w związku? Nie, dziękuję, nie jest potrzebny.
Dziś, wracając do domu, pomyślałam sobie, jak ja lubię swoją niezależność. Jak bardzo nie mogłabym znieść, gdybym musiała z kimś konsultować moje życiowe wybory. Jak bardzo byłabym nieszczęśliwa musząc pytać… za każdym razem czuć, że powinnam pamiętać, że komuś może nie być po drodze z tym, co chcę.
I tak naprawdę to… jeśli już idę na kompromis, to znaczy, że jestem w stanie to zrobić. Mogę się ugiąć, nie przekraczając jednocześnie swoich granic.
Dlaczego? Bo jestem niezależną jednostką. Taka jest prawda. Sama sobie ogarniam życie i jestem na tyle pewna siebie, że jeśli kompromis nie jest mi na rękę, walczę.
Bo dlaczego miałabym z czegoś rezygnować?
Kompromis, jeśli już się pojawia, nie wychodzi za moją linię.
Więc dlaczego idę na kompromis w związku?
Bo tak już jest, że raduje nas – szczególnie, gdy jesteśmy zakochani – uradowana mordka drugiej połówki.
Bo tak już jest, że gdy znamy siebie na pamięć – po kilku lub kilkunastu latach – potrzebujemy mieć poczucie, że możemy na siebie nawzajem liczyć. Potrzebujemy czuć się bezpiecznie w życiu. A to gwarantuje nam tylko i wyłącznie wsłuchiwanie się w potrzeby partnera i reagowanie na nie, w miarę możliwości oczywiście. Bo jeśli tego nie będziemy robić, nasza miłość życia czmychnie zanim zdążymy mrugnąć.
I gdy jesteśmy zakochani od tygodnia, chcemy, by ten tydzień zamienił się w rok i nawet dekadę. Chcemy być lepsze niż jesteśmy naprawdę. Wyrozumiałe, mądre, przewidujące, empatyczne. Łatwo jest zapomnieć wtedy o sobie, przecież zaraz kino, wypad na pizzę, wspólna noc. I to jest najważniejsze. W tym dniu to jest najważniejsze. Więc po co drążyć temat i stawiać na swoim?
Ale ja to ja.
Niestety kompromis kojarzy mi się negatywnie i nie umiem tego przeskoczyć.
Zależy Ci już czy jeszcze nie?
Na kompromis idą dorośli, dojrzali emocjonalnie ludzie, którzy w pamięci dodają za i przeciw i im wychodzi, że lepiej odpuścić. Bo na szali niekoniecznie stoją wakacje w górach vs wakacje nad morzem.
Czasem to wakacje w górach vs wakacje w ogóle.
Albo wakacje w górach vs związek.
Jeśli nam zależy, odpuszczamy.
Ale właśnie – odpuszczamy. Tak nie powinno być, prawda? W sensie, to nie tak, że jedna osoba odpuszcza. Kompromis powinien wyglądać tak, że dwie osoby po równo odpuszczają. Nie może być tak, że jedna osoba wciąż czuje niedosyt, że jedna osoba wciąż mówi ,,ok, poczekam”, że jedna osoba traci.
Albo wszyscy, albo nikt.
Ja to mówiła 4-letnia Inulka: jeden za wszystkich? Jeden za wszystkich!
Kompromis w związku to nie tylko kłótnia o kolor ścian w sypialni
Przecież to niemożliwe, żeby dwoje dorosłych osób, po różnych przejściach, z różnymi doświadczeniami, z różnych domów, z różnym hobby, upodobaniami, talentami – chciało w każdym aspekcie tego samego. Żeby nie było ani jednej spiny, ani jednego ,,zastanówmy się”.
Nie, to jest niemożliwe.
Jak pogodzić interesy dwóch dorosłych osób? Tak, by każde czuło się zauważone, by każde czuło, że ma wpływ na sytuację? Rozmowa, rozmowa, rozmowa.
Szczególnie, że często kompromis nie jest możliwy. Wtedy okazuje się, jak bardzo para umie współpracować. Są teamem czy przeciwnikami. Działają razem, czy każda strona chce ugrać jak najwięcej dla siebie.
Ty IKEA, on PRL?
Ty minimalizm, on na bogato?
Ty vintage, on chromowane zimne meble?
Ty vege, on drób?
Ty eco, on jest królem plastiku?
Ty all inclusive, on namiot i saperka?
Ty dziecko, on nie?
Ty kariera, on czeka na obiad?
Ty rozpuszczasz, on oszczędza?
Ty chcesz na Wigilię do swoich rodziców, on do swoich?
Ty lubisz wolno, on woli szybko?
Kompromis w związku to nie tylko kłótnia w sklepie, która farbę wybrać. To także trudna nauka budowania relacji i porozumienia. Finalnie wzmocnienie więzi.
Nie idź na kompromis – szukaj rozwiązania!
Nie lubię terminu ,,kompromis”, bo według mnie zakłada, że coś się traci. A nikt nie lubi żyć z poczuciem niespełnienia, straty, braku.
Zacytuję komentarz Ju z Facebooka: ,,mój profesor na uczelni kiedyś opowiedział przypowieść o kompromisie – były dwie siostry i miały jedną pomarańczę, którą każda chciała. Więc poszły na kompromis (równo każdemu) i przekroiły owoc na pół. Jedna siostra wzięła swoją połówkę, obrała ze skórki, zjadła miąższ i wyrzuciła skórkę bo była głodna. Druga wzięła swoją połówkę, obrała ze skórki, którą użyła do ciasta, a miąższ wyrzuciła, bo nie była głodna. Jaki morał? Kompromis nie, rozmowa i szukanie rozwiązania – tak!”
Dokładnie.
Są rzeczy, do których można mnie przekonać. Jestem osobą, z którą można się dogadać. Kompromis zawsze, ale na moich zasadach, czyli z szacunkiem i nie na ostrzu noża. Rozmowa? Zawsze – ale spokojna, bez wrzasków. W takiej atmosferze można szukać dobrego rozwiązania. Tak, by każdy czuł się dobrze, a nie liczył w myślach, ile stracił.
Zachowaj równowagę
W życiu ważny jest balans. Nie tylko Mother-Life Balance, czy Work-Life Balance, ale też balans między partnerami.
Nie zgadzam się być wciąż tą osobą, która ustępuje.
Nie zgadzam się być osobą, która dostaje w relacji mniej.
Nie zgadzam się być osobą, która ma mniej do powiedzenia.
Ale zdaję sobie sprawę, że gdzieś te pragnienia dwóch osób musza się spotkać. Oby spotkały się w połowie.
A jak nie?
Mów!
To wcale nie jest głupie ani rzadkie. To bardzo, bardzo częste i tutaj widzę przyczynę tego, że kompromis jest uznawany za zło konieczne.
Nie umiemy mówić, czego chcemy. Nie umiemy mówić, czego nie chcemy.
Cierpimy w milczeniu. A gdy milczenie brane jest za zgodę, wtedy jest nam jeszcze gorzej.
Czemu nie mówimy, czego chcemy?
Bo się wstydzimy siebie.
Bo boimy się oceny.
Bo nie chcemy usłyszeć ,,nie”.
Bo czujemy się na drugiej pozycji.
Bo nie chcemy rozczarować partnera, a bardzo nam zależy na związku.
Bo mama zawsze była osobą, która ustępowała i taki mamy zakodowany wzorzec.
Bo nie wiemy, czego chcemy i brakuje nam argumentów.
Z takim pakietem przeszkód żadne negocjacje nie mogą nam wyjść na zdrowie.
Do kompromisów lepiej podchodzić z myślą, że jesteśmy sobie równi i mamy po 50% głosów.
Czujesz, że brakuje Ci tej pewności? Ja poszłam na psychoterapię, między innymi…
Pamiętaj. Kompromis nie polega na tym, że Ty ustępujesz (na przykład dla świętego spokoju), a on dostaje to, czego chce.
Kompromis jest wtedy, gdy dwie osoby z czegoś rezygnują, by wypracować wspólny mianownik.
Nie daj się!