Andre Maurois powiedział: “Wszystko, co zgadza się z naszymi życzeniami, jest prawdą. Wszystko inne doprowadza nas do wściekłości.”
I to ,,wszystko inne” jest codziennością. To ,,wszystko inne” to arena walki o kompromisy, to docieranie się, poznawanie, to inwestowanie w związek, ale też groźba rozstania, ryzyko kryzysu.
W moim prywatnym słowniku gniew i złość to trochę inne terminy. Gniew to coś potężnego, buzującego jak wulkan, to wojna. Złość to bitwa. To buzująca woda gotująca się pod pokrywką. To szybkie wybuchy i następująca po tym zgoda. Gniew jest toksyczny, złość – uwalniająca, krótka, intensywna, ale oczyszczająca atmosferę.
Obie te sytuacje potrafią mocna namieszać w związkach. O ile złość jest codzienna jak chleb, tak gniew, narastający z dnia na dzień, potrafi być bardzo destrukcyjny. Jest pełen niewypowiedzialnego żalu, niedopowiedzianych pragnień, jest pełen rozczarowania, niespełnionych obietnic, milczących, samotnych wieczorów i spojrzeń pełnych pogardy. Tak, to mogłaby być definicja gniewu. Złość jest jak kipiące mleko – przykręcasz płomień i już jest ok.
Czasem bywa tak. A raczej bardzo często. Spotkasz faceta, wszystko jest ,,po pierwszej nutce”, wszystko klika, czujesz się, jakbyś właśnie w Milionerach odpowiedziała na pytanie za bańkę. Jest cudownie. Nic Was w sobie nie denerwuje, wszystko zachwyca. I tak przez pierwszy miesiąc, który jest cudowny i pozwala mieć nadzieję, że tak już będzie zawsze, ale czekaj, czekaj… to życie, a nie argentyńska telenowela!
Wszyscy się kłócą! Na zdrowie!
Nie znam par, które się nie kłócą. Nie znam par, które by nie miały cichych dni, które by nie trzaskały drzwiami, nie rzucały słuchawkami. Zresztą uważam, że okazywanie złości jest po prostu zdrowe – komunikujemy to, że coś nam nie odpowiada.
Dobrze, jeśli druga strona gra z nami do jednej bramki i rozumie, że za naszym fochem kryje się jakaś zaniedbana potrzeba.
Gorzej, gdy nasz partner uważa, że nasza zaniedbana potrzeba (i jednocześnie ta złość, która jest na pierwszym planie) to atak. A przecież wszyscy wiemy, że… najlepszą obroną jest atak. I koło się zamyka.
Są rzeczy ważne i ważniejsze. Są rzeczy, które nas wkurzają, bo mamy zły dzień, bo mamy dość, bo ktoś z zewnątrz prekroczył nasze granice, a my pozwalamy sobie na emocje dopiero w domu, na naszym terenie, przy osobach, z którymi czujemy się bezpiecznie. Same wiemy często, że wkurzamy się po nic i że nie ma absolutnie nic konkretnego w naszym życiu, co by wymagało takiego emocjonalnego zaangażowania. Po prostu – niskie ciśnienie, zmęczenie, zepsuty humor i gotowe, wkurzamy się jak ta lala.
Jest jednak granica, której nie wolno przekroczyć. Za tą granicą już nie jest tak samo, jakość związku się pogarsza, przestajemy czuć się bezpiecznie, podświadomie oczekujemy kolejnego powodu do zdenerwowania.
Dlaczego gniew może zepsuć Twój związek?
Nie panujesz nad swoimi emocjami? To szkoda. Nawet jeśli masz powód do złości, Twoja reakcja może zerwać małą nić porozumienia między Wami, Wasz związek zacznie się pruć, nitka po nitce.
Bo wiesz, Twój facet nie czyta w Twoich myślach. Twój facet możliwe, że nie umie radzić sobie sam ze swoimi emocjami, więc nie możesz oczekiwać, że on będzie tym przysłowiowym łykiem zimnej wody, gdy między Wami ogień. Oczekiwanie, że druga strona weźmie odpowiedzialność za to, by między Wami było zgodnie, jest postawą dość naiwną. Bo skąd pewność, że druga osoba wie, jak to zrobić? Że partner ma na tyle siły, by wytrzymać Twoje wybuchy złości? Że ma na tyle cierpliwości, by spokojnie wysłuchać i NIE zareagować gwałtownie, nie zgadzając się z tym, co przed chwilą usłyszał?
Nie można mieć takiej pewności. Jestem więc za tym, by zacząć pracę od siebie, by pracować ze swoimi emocjami, wierząc, że ta inicjatywa płynąca od nas, odmieni też związek. Że przykład, który daję, zostanie odczytany i zrozumiemy.
Jak zaniedbany gniew może negatywnie wpłynąć na Twój związek?
Kiedy, według mnie, gniew jest zaniedbany? Wtedy, gdy konflikt nie został rozwiązany, gdy problem nie został przegadany. Gdy nie doszło do kompromisu, ba!, nawet nie doszło do rozmowy, bo druga strona kłótni uciekła, albo otoczyła się ironią, złośliwością i dystansem, by ignorować w ciszy to, co druga osoba chce wykrzyczeć, pokazać, wyjaśnić.
W takiej sytuacji, jeśli jesteś akurat tą osobą, która nie została wysłuchana, masz dwie możliwości. Albo będziesz udawać, że jest wszystko dobrze (przeczytaj wpis na moim Instagramie, z którego się dowiesz, jak bardzo taka postawa jest niezdrowa!), albo spróbować z tym gniewem pracować. Ale jak to zrobić dowiesz się z mojego kursu, nad którym pracuję.
1. utrata zaufania do swojego partnera
Uważam, że kłócimy się dlatego, że nasze oczekiwania nie zostały spełnione, nasze potrzeby nie zostały wysłuchane, coś poszło nie po naszej myśli i nie umiemy lub nie możemy się wyrazić. Nie mamy przestrzeni, by powiedzieć, co czujemy, dlaczego, czego chcemy. Trudno mówić o tak delikatnych sprawach w atmosferze zniecierpliwienia i wrogości.
Ale wiesz, nie chodzi tylko to, że Ty stracisz zaufanie do swojego partnera. Twój ukochany też może stracić zaufanie do Ciebie, skoro nie dajesz mu dojść do głosu, skoro nie umiesz wysłuchać, odbijasz wciąż piłeczkę.
Przecież jesteśmy z kimś nie z konieczności, a z wyboru. Nikt z nas świadomie nie wybierze związku z kimś, z kim nie czuje się bezpiecznie.
2. brak spokoju, komfortu w związku
Bo dobry związek to rodzina. To przestrzeń, do której wracamy, w której możemy się schronić. Jeśli powrót do domu kojarzy się z napięciem, ostentacyjnym trzaskaniem drzwiczek od kuchennych szafek czy wiecznymi pretensjami, komfort związku ucieka.
Nasz partner, mąż, żona, konkubent – kogokolwiek kochasz – jest z nami, bo mu, jej dobrze. Napięta atmosfera i poczucie, że wciąż robimy coś źle, psuje nasze samopoczucie w związku. A przecież nie zostajemy tam, gdzie nie czujemy się mile widziane, gdzie wciąż o coś chodzi, choć nie wiadomo tak naprawdę o co.
Szukamy komfortu i spokoju. Potrzebujemy miejsc, gdzie możemy odłożyć wrotki w kąt i być sobą.
Tylko co, jeśli nie możemy we własnym domu i we własnym związku być sobą, bo otaczają nas niewypowiedziane pretensje, niedogaszony gniew, złość, która tkwi w każdym słowie?
3. przekroczenie granicy – kilka słów za dużo lub, co niedopuszczalne, rękoczyny
Może w Twoim związku nie, ale może niestety tak, złość i kłótnie wiążą się z rękoczynami, z przemocą psychiczną i fizyczną.
Jeśli jesteś ofiarą – zwiewaj.
Jeśli to Ty jesteś osobą, której w złości puszczają hamulce, dla swojego i innych dobra naucz się panować nad emocjami. Koniecznie!
Przemoc nie psuje związku. Przemoc przekreśla związek.
4. dystans i zamykanie się w sobie
Ja tak mam, możliwe, że Ty też.
Gdy nie zostaję wysłuchana i zrozumiana raz – ok. Gdy nie zostaję wysłuchana i zrozumiana kolejny raz – jest mi źle. Gdy nie zostaję wysłuchana i zrozumiana po raz kolejny – zapala mi się czerwona lampka. Jest mi źle i wcale nie ok.
Zamykam się w sobie, gdy nie mam przestrzeni, by się otworzyć. Gdy moja ukochana osoba wcale nie chce mnie otwartej, mówiącej o swojej uczuciach, zwierzającej się.
5. podejrzliwość i oczekiwanie na najgorsze
I za każdym następnym razem, przy każdej następnej kłótni i niezgodności, ja nie wierzę, że będzie lepiej. Ja WIEM, że będzie tak jak zwykle. Już na samą myśl, jak się wymiana zdań skończy, mam ochotę spakować walizki – bo wcale nie mam ochoty na powtórkę z rozrywki.
Wiem, że zasługuję na samo dobro. Dlatego, że wierzę we wzajemność. Ja jestem fair i oczekuję, że druga osoba będzie taka sama. Ja jestem empatyczna i wyrozumiała i ciężko mi z myślą, że druga strona ma mniej tej empatii i nie umie mnie zrozumieć.
Ta bezsilność, gdy mój partner nie umie mnie wysłuchać, tylko odbija piłeczkę i każdy mój żal traktuje jako pocisk, nie działa dobrze ani na mnie, ani na mój związek.
6. życie w poczuciu braku zrozumienia
Gniew sam w sobie nie zniszczy Twojego związku. Ale efekt niezgaszonego gniewu może spowodować, że poczujesz, że żyjesz w braku zrozumienia. Że żyjesz z człowiekiem, który nie umie i nie chce Cię poznać. To boli i nie prowadzi do niczego dobrego.
To wymaga pracy, zmian, inicjatywy.
Nie chodzi tylko o Ciebie, ale też o osobę, którą kochasz
To nie jest wpis o tym, jak bardzo jesteś biedna, żyjąc z kimś, kto nie przyznaje Ci racji w kłótni.
To jest wpis o braku zrozumienia, który albo ktoś funduje Ci, albo Ty fundujesz komuś. Powyższe 6 punktów mogą być skierowane do Ciebie, ale też do osoby, którą kochasz – bo może to Ty nie umiesz panować nad gniewem.
Zrozumienie, co nas wkurza, co wyprowadza nas z równowagi, jest pierwszym krokiem do tego, by wprowadzić spokój w swoje życie. Wiem coś o tym, bo zawsze byłam osobą, która mocno i szybko nakręcała się i kłóciła do ostatniej kropli krwi. Jestem mistrzynią ostatniego słowa, wbijania szpili i wytykania błędów.
Jestem, ale nie chwalę się tym. 🙂
Jestem, ale wciąż i wciąż nad tym pracuję, bo mój związek jest ważniejszy, niż udowodnienie racji. Dlatego, że w związku racje są dwie, i obie są ważne. Pytanie tylko – czy umiesz to dostrzec?
Dlatego…