Tak sobie myślę, że wiele najważniejszych rzeczy zdarza nam się, kiedy jesteśmy w życiowym bałaganie. Ale nieważne, co nam się przydarza, liczy się sposób w jaki my na to reagujemy. Zazwyczaj pytamy: “Dlaczego to przydarzyło się właśnie mnie?” A gdybyśmy tak zmieniły perspektywę? Może to nie przydarzyło się Tobie tylko DLA CIEBIE. Trochę czasu musiało upłynąć zanim zrozumiałam, że wszystko w życiu jest darem. Zapewne nie każdy z nich wręczyłabym Ci przewiązany czerwoną kokardką, ale wierzę, że każdy z nich mnie czegoś nauczył, i także (a może przede wszystkim) dzięki niemu dzisiaj jestem kim jestem. Często narzekamy na swoje życie, nie doceniamy go. Uważamy, że jest zbyt nudne, pełne chaosu, albo wręcz tragiczne. A jednocześnie każdego dnia trwonimy szanse, aby być szczęśliwymi. Nie doceniamy małych momentów, chwil, rzeczy, zdarzeń… Nie patrz na to, co było wczoraj i co będzie jutro- po prostu żyj TU I TERAZ. Tylko to co teraz jest ważne. Jeśli obudziłaś się dzisiaj rano, to znaczy, że jest ku temu jakiś powód. Życie jest dobre, a szczęście jest Twoim wyborem…
Z pokorą podchodzę do szczęścia. Szczęściem, a raczej dobrem, jest to, że na przykład nic się nie dzieje. Że jest stabilnie, codziennie, tak samo. A przecież mogłoby być gorzej. Ciężej, zimniej. A jest całkiem miło. Może to jest ten nasz chleb powszedni, za który powinniśmy lub jesteśmy wdzięczni, dzień po dniu? Że jakoś jest. Jest dobrze. Może bez luksusów, może bez blasków i fajerwerków, ale jest.
I tak, doceniam to, co mi się w życiu przytrafiło. Bardzo doceniam, choć bywały i są nadal momenty, że mam ochotę pieprznąć to wszystko w cholerę. Że zastanawiam się, co się do cholery tu wyprawia. Ale oddycham, liczę do 10 i odrabiam te moje życiowe lekcje. Daję sobie świadectwo z czerwonym paskiem z takich przedmiotów, jak cierpliwość, optymizm, empatia, czułość, kreatywność. A, jeszcze spadanie na cztery łapy mi wychodzi. Czasem się połamię, czasem mam zdarte kolana, ale do przodu. Bo wyciągam wnioski z każdego upadku. Czy to dar? Za mało we mnie chyba spokoju, by tak to odbierać. Już wolę mówić, że to moje lekcje. Dobrze, że tak się stało. To są słowa, które mówimy sobie prędzej czy później. Nie dlatego, że lubimy, gdy nas boli, ale dlatego, że wyciągamy wnioski.
Nie narzekam. Doceniam. Ale zrobię wszystko, by następnym razem się obronić.
Szczęście to kwestia wyboru. Ja na przykład zamierzam być cholernie szczęśliwa w ten weekend w Puławach, 1700 kilometrów od Paryża i 682 kilometry od Berlina. Nie uważam wcale, że moje życie jest nudne, bo nie kręci się wokół lotnisk i kolejek do odprawy. Ja tak bardzo się cieszę, że spotykam się z przyjaciółmi z taką częstotliwością, że mam do kogo pojechać, że ktoś na mnie czeka, że pójdę w Warszawie na śniadanie z moją córką i że pojedziemy razem pendolino. To jest mój powód, by wstać.
Obudziłam się dziś rano po 6:00. Na pewno był ku temu jakiś powód. Na pewno nie taki, bym musiała przeskakiwać przez przeszkody i wzdychać przewracając oczami. Raczej taki, by pakować się na wyjazd, czytać książki i zjeść pączka z wczoraj.
*cytat to jeden z wpisów na mojej grupie Zaczynam Od Nowa