
Monika, co robisz, że mimo wszystko jesteś taka szczęśliwa? Moniko, jak być szczęśliwym? Mania, co byś zrobiła na moim miejscu…
Obiecałam sobie, że odpowiem na to, gdy 100 osoba mnie o to zapyta. Beng! To ten dzień.
Pytanie brzmi: czym właściwie jest to szczęście, o które mnie pytacie?
Myślę, że wiem, o co Wam chodzi. Domyślam się. Szczęście, które widzicie u mnie, to nie cierpienie. Nie płakanie. Nie myślenie. Normalny dzień, zjedzony obiad, kompot truskawkowy. Spokojny sen.
Synonimem szczęścia staje się standard.
Marzeniem staje się chwila, gdy myśli przestają zabijać się o siebie nawzajem. Gdy można słuchać muzyki, bez doszukiwania się znaczenia w każdym słowie. Gdy można cieszyć się towarzystwem ludzi bez analizowania ich życia pod kątem tego, co mają, a czego nie masz Ty. Gdy można planować życie bez uczucia paniki.
Jest coś w tym, że szczęśliwym się nie jest, tylko bywa. Jeśli jednak to szczęście to spokój, cisza, harmonia, łagodność, poczucie codzienności, zapach zwykłego dnia, zwykłego standardowego prania na 30 stopni, zwykła lutowa pogoda i zwykła czarna herbata… to można być szczęśliwym 7 dni w tygodniu.
Przyznam, że docenia się to zwykle szczęście, gdy już faktycznie można je zauważyć, gdy już przestaje się starać o to, by nie czuć tego, czego nie chcemy czuć. Wtedy jest naprawdę dobrze.
Jak być szczęśliwym?
Szczęśliwym, czyli spokojnym, pogodzonym i bezpiecznym?
Nie wiem, nie do końca chyba udało mi się ten stan osiągnąć. Mówiłam to już wielokrotnie. Kiedyś po prostu postanowiłam być szczęśliwa i przestałam za bardzo patrzeć na to, co było, a cieszyć na to, co będzie. Bo co by mi to dało, analiza przeszłości, której nie da się zmienić, a nawet nie chce się z nią mieć za wiele wspólnego, nie uwalnia.
Szukanie plusów w minusach to też jakaś opcja. Zabawa dla zmotywowanych i wytrwałych. Pamiętacie? To co, że muszę się wyprowadzić z domu, ważne, że będę mieszkać w miejscu, w którym zawsze chciałam!
Każdej z tych 100 osób napisałam na koniec, że trzeba zacząć w końcu myśleć o sobie. Czyli nauczyć się mówić głośno – nie, to mi nie odpowiada, tak, potrzebuję tego, nie, nie chcę tak. I nie żałować tego, czego nie było. Żałujemy głównie właśnie tego. Dziwne, ale… jak można tęsknić za czymś, czego realnie nie było, istniało tylko w naszych wyobrażeniach, chciejstwach i planach na przyszłość? Najpierw to boli, a potem człowiek zaczyna w końcu oddychać swoim własnym powietrzem. Jak już to wiesz, idziesz dalej.
Życzę Wam dużo szczęścia. Szczęścia, które można powtórzyć, a przede wszystkim szczęścia, które jest zależne tylko od Was.