Ha! Kiedyś miałam z tego niezłą bekę, że zacznę pisać posty w stylu ,,rozwód w 5 krokach” albo ,,jak się wynieść z domu w 24h”, będzie fejm, splendor i google analitics oszaleje ze szczęścia. I tak się śmiałam, ale do czasu. Bo się nagle okazało, że wiele kobiet stoi przed taką decyzją i nie wie… jak się wyprowadzić z własnego domu?My tu gadu, gadu, a jednak to poważny temat jest. Bo czasem trzeba zrobić szybką zwrotkę i zmienić całe życie, z lokalem użytkowym włącznie. Tak jak ja 1,5 roku temu.

Słyszycie, jak to brzmi? Wyprowadzić się ze swojego domu…

Zacznę od tego, że to wcale nie jest miłe. Smutno jest wyprowadzać się ze swojego domu. Smutno jest zastanawiać się, co spakować, co zostawić. Smutno jest, gdy człowiek usilnie patrzy na ten parkiet, po którym od dwóch lat biegało dziecko, by zapamiętać te wszystkie momenty, które się z tym mieszkaniem, domem kojarzą.

Smutne jest to ostatnie zerknięcie, zanim zamknie się drzwi na klucz, ze świadomością, że więcej się tam nie wróci. Smutne, że pamiętam wciąż kod do domofonu, choć tylko to śmieć w mojej pamięci.

6 grudnia 2014 roku, pamiętam jak dziś, oglądałam pierwsze mieszkanie. Na Starym Mieście w Gdańsku, na Piwnej. Z oknami wychodzącymi na piękną uliczkę. Razem z Patrykiem oglądaliśmy mikroskopijne mieszkanie (z jednego pokoju zrobione dwa), za to z dużą kuchnią. Wtedy nie miało dla mnie znaczenia, ile metrów będzie miało, ważne, ze od ręki i w centrum. Ważne, że w końcu święty spokój… Okazało się, że największe znaczenie miało to, że nie miałabym gdzie zostawić wózka. Bo przecież nie wnosiłabym go codziennie sama razem z dzieckiem na 3 piętro.

Sylwestra spędziłyśmy u Przyjaciół. Pamiętam, że 1-go stycznia, pijąc kawę w ciszy (trójka zmęczonych imprezowiczów jeszcze spała) powiedziałam, że mogłoby już tak zostać.

1-go lutego wprowadziłyśmy się naprzeciwko. Dwa metry dalej.

A wracając do tematu… Jak się wyprowadzić w 24h? Trzeba najpierw bardzo, bardzo pragnąć spokoju i ciszy. Potem być uważnym i spostrzegawczym – to, że mieszkam akurat w tym miejscu, jest kwestią przypadku i kilku szybkich, konkretnych decyzji. I trzeba znaleźć w sobie trochę odwagi, by w końcu spakować te rzeczy, zamknąć drzwi, wsiąść do taksówki i ruszyć przed siebie.

Nie potrzebujesz wielu rzeczy. Niepotrzebny ci telewizor czy zestaw obiadowy dla 24 osób. Chyba czasem trzeba wziąć tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a resztę zostawić.

Najtrudniejsze nie jest samo pakowanie, ale decyzja, że czas na zmiany. Ja miałam wielką pomoc w postaci pięciu mężczyzn i jednej kobiety. 🙂 Mój Tata ze swoim Bratem wszystko tak zorganizowali, że śmiało mogliby uczyć fachu firmy przeprowadzkowe.

Potrzebujesz konkretów? Dwie rolki wielkich, grubych worków na śmieci. Kilkanaście kartonów (Tata dla mnie przywiózł). Przyjaciele do pomocy. 5 wielkich pizz na sam koniec. Moja sobotnia przeprowadzka trwała cały dzień. Wiem, że ja najmniej się przy niej napracowałam. Bardziej przeżywałam, niż nosiłam meble na 3 piętro.

Nie pamiętam pierwszej nocy w nowym mieszkaniu.

Tutaj mieszkam. A tak wygląda Iny pokój.

PS Dobrym sposobem na starsze panie, właścicielki mieszkań, jest przyjście na spotkanie… z rodzicami. Nieważne, że masz 30 lat, jak mama powie, że jesteś schludna i porządna, nie palisz, nie imprezujesz i masz kierownicze stanowisko, to starsza pani odda ci klucze niczym najmłodsza córę za mąż.