Wiesz, że remont łazienki jest potrzebny, gdy robisz siku z zamkniętymi oczami. Gdy wchodzisz do łazienki po omacku, by tylko nie zerknąć na to, co tak godzi w Twoje poczucie estetyki. Tak, piszę teraz o sobie.
Gdy pokazywałam komuś naszą łazienkę, komentarzem była albo cisza, albo mruknięcie albo, uwaga – ale ta łazienka ma potencjał!
To jak powiedzenie kobiecie, że jest sympatyczna, a mężczyźnie, że jest milutki. Łazienka z potencjałem, czyli ,,jak rozwalisz wszystko i zrobisz na nowo, to będzie pięknie’’.
Zobaczymy…
W każdym razie nowa łazienka jest mi potrzebna jak psu karma. Choćby dlatego, że jako szanowna pani blogerka, potrzebuję ładnych przestrzeni do zdjęć, a przecież nie będę robić zdjęcia pięknego ręcznie robionego mydła na tle odrywającej się tapety z motywem cegły.
Dlatego zaczynamy akcję #zostańwdomu i #zróbremont.
Ponieważ znana jestem z tego, że szukam plusów w minusie, przymusowy pobyt w domu wykorzystamy na… remont łazienki.
Chcę Was uspokoić. W czasie zagrożenia zarażeniem koronawirusem siedzimy grzecznie w domach i nie odwiedzamy marketów budowlanych. Zakupy zrobiliśmy jakiś czas temu. A co Ty możesz zrobić? Możesz remontowe produkty zamówić online z dostawą do domu!
Bezpieczeństwo ponad wszystko!
REMONT ŁAZIENKI – prognozy
Temat łazienki doprowadza mnie do furii. Szlag mnie trafia. Dlaczego? Bo za każdym razem, gdy coś sobie wymyślę, słyszę, że nie da się tego zrobić. NIE DA SIĘ TEGO ZROBIĆ. Gdy po raz dziesiąty usłyszałam ,,NIE’’, odcięłam się od łazienki mówiąc, że mnie nie interesuje już nic, jak mi się nie będzie podobało, to będzie wielka szkoda, dym i koniec.
Kupując mieszkanie do remontu (generalnego, nie boję się tego powiedzieć) nie można oczekiwać gołych ścian i stanu deweloperskiego. Przyznam jednak, że wierzyłam, iż remont łazienki uda nam się zrobić wcześniej niż prawie dwa lata od zamieszania.
Łazienka to najbardziej wymagające pomieszczenie w naszym mieszkaniu. Nie tylko dla samej łazienki, ale i dla nas. Bo wyobraźcie sobie, że w sprawie łazienki byliśmy z P. 4 razy w różnego rodzaju praktikerach i obikach. I ZA KAŻDYM RAZEM wracaliśmy pokłóceni, obrażeni na sto dwa.
Ale o tym za chwilę.
Możliwe, że wcale by nam się nie spieszyło do tych kłótni i walk na ,,ja zawsze, a ty nigdy’’, gdyby nie to, że zalaliśmy sąsiadów z dołu. Oczywiście wyparłam ten fakt i byłam przekonana, że ta woda to nie wiem skąd, ale nie od nas, ale okazało się, że to stara, bardzo stara rura schowana w ścianie pod umywalką. Ta stara, zardzewiała rura sobie bardzo dobrze egzystowała nie wadząc nikomu i nie robiąc szkód, ale… pewnego pięknego dnia Monika Pryśko kupiła mieszkanie w Gdańsku i wtedy dopiero się zaczęło. A jak tata Moniki postanowił przeczyścić rury kretem, wtedy rura nie wytrzymała. I poooszło.
Wracając do remontu. Trudno było cokolwiek zaplanować, ponieważ nie wiedzieliśmy, co w tej naszej łazience jest. Co jest pod posadzką, co jest w ścianach, co jest w rurach. Nie wiedzieliśmy nic. Więc pierwszym krokiem była rozbiórka. Dokładnie tak – rozwaliliśmy łazienkę jak tylko się dało.
Okazało się, że:
- ogromny kaloryfer, który zajmuje pół ściany w łazience i totalnie nie pasuje do moich planów, zostaje. Po pierwsze, jego gabaryty nie są przypadkowe – w końcu ogrzewa dużą przestrzeń. Po drugie, nowe kaloryfery są brzydkie, a te ładne, stylizowane na stare, są piekielnie drogie.
- pod posadzką jest drewniana podłoga, pod którą jest 30cm powietrza i kolejna drewniana podłoga. 🙂
- łazienka, która wydawała nam się bardzo duża, po zrealizowaniu planów optycznie wygląda na schowek na szczotki. Ale to kwestia tego, że jest tam jeszcze plac budowy. A przynajmniej mam taką nadzieję.
- drewniana belka pod sufitem, po oczyszczeniu, okazała się spróchniała. Czyli trzeba będzie ją czymś podeprzeć.
W każdym razie zaczynamy chyba końcowy etap ,,łazienkowania’’, w którym pomoże nam Magnat i Foveo. Obiecuję, że będę na bieżąco informować o postępach remontowanych na instastories na www.instagram.com/tekstualna – także serdecznie zapraszam!
REMONT ŁAZIENKI – zagrożenia dla związku
Powiem tak. Remont łazienki to najpoważniejszy test dla naszego związku.
Zacznę od rozczarowania. 1,5 roku temu wybrałam się z P. do sklepu budowlanego i miał wtedy ogromną cierpliwość, by mi różne rzeczy tłumaczyć, nie denerwował się, nie irytował. No mężczyzna-anioł. Pomyślałam wtedy, że tak będzie już zawsze…
Jakież było moje zdziwienie, gdy podczas wybierania kafelków nastąpił między nami rozłam. Moja łazienka musi być ładna. P. łazienka musi być funkcjonalna. Na zasadzie – jak Ci się wyleje krupnik na podłogę, to ma go nie być widać. I wtedy coś między nami umarło.
No ale odrodziło się podczas obiadu, bo wiadomo, jedzenie leczy duszę i udało nam się zapomnieć o tym przykrym incydencie. Do następnej wizyty w sklepie. I następnej. I następnej też.
Nasze łażenie po sklepach budowlanych wygląda tak, że ja od wejścia mówię P., żeby tylko mnie nie denerwował, bo chyba pamięta, jak to się ostatnio skończyło. On mówi, że pamięta, i wtedy przechodzimy do kolejnego etapu, czyli oglądamy. I wtedy zazwyczaj on rzuci coś na zasadzie ,,nie da się’’, a ja wtedy zaczynam warczeć. Kłócimy się spokojnie przy umywalkach przez jakieś 3 minuty, a potem wychodzę z godnością ze sklepu i czekam obrażona na niego przy aucie. Albo przy wejściu. Albo gdzieś tam.
Także zobaczymy, co z tej mojej ,,łazienki marzeń’’ finalnie wyjdzie.
A jaka jest ta moja łazienka marzeń? Duża, jasna, przestronna, z meblami ze sklejki, wielkim lustrem… Piękna wizja, prawda?
Oto moje inspiracje:
Trzymajcie za mnie kciuki. Przed nami jeszcze sporo działań. Ale widać światełko w tunelu! 🙂