Czasem myślę sobie, że jestem skończoną fujarą, która z asertywności własnej i zdrowego rozsądku ma ledwo mierny. Wiecie, o co chodzi. Doba ma 24 godziny. Wiem, że doba Beyonce ma tyle samo, a ona potrafi zrobić wszystko, ale ona = sztab, legion przybocznych. A mój legion ma 5 lat i woli być ludzikiem lego. W związku z czym im bardziej optymistycznie podchodzę do swojej osoby, do tego, co robię i w co się angażuję, tym moje zdziwienie jest większe. Bo choć nie mam czasu, na własne życzenie, to jednak go mam. Cud!

Bo mimo życia czasem na wariackich papierach. Mimo tego, że jestem mamą zaangażowaną, świadomą, gotującą, tuląca do snu i bawiącą się w Barbie. Mimo pracy na etacie. I mimo tekstualnej. To udało mi się zrobić coś jeszcze. Ot, mała rzecz, a cieszy.

Mała? No dobra, mały krok dla branży wydawniczej w Polsce, ale jaki ogromny dla mnie!

Panie, Panowie, pierwszy drukowany numer The Mother MAG idzie do druku! (Wiem, powtórzył się ,,druk” dwa razy, ale jestem tak podekscytowana, że mam to gdzieś)

I zanim wszyscy rzucicie się, by kupić pierwszy numer w przedsprzedaży – bo rzucicie się, prawda? – chcę Wam o czymś opowiedzieć. Znacie teorię, że mięso zestresowanej krowy jest niesmaczne? Już Wam tłumaczę, jaki to ma związek z magazynem.

The Mother MAG to magazyn Emilki, Gosi i mój. Każda z nas jest dobra w czymś innym, a razem jesteśmy niczym Kapitan Planeta. Wymyślając, jak TMM będzie wyglądał, na początku listy zapisałyśmy – no stress! Nic, co ma związek z tym magazynem, nie może nas stresować. Obsuwa? Trudno. Nie taki zasięg artykułu? Następnym razem zrobimy coś inaczej. Redaktor się spóźnia z oddaniem tekstu? Chill, mamy coś w zapasie. Strona nie działa? Telefon do przyjaciela. Bo my po prostu nie chcemy się stresować. Jednocześnie oddajemy Wam kawał naszej pracy. Dużo zaangażowania, serca, czasu – ale nie stresu.

Mam nadzieję, że biorąc ten pierwszy zwycięski numer, poczujecie się dobrze. I wyczujecie, że powstał bez stresu, za to z radością i pasją. I że będzie Wam smakował. 🙂

Rozmowa była długa – no dobra, ale jaki ma być ten magazyn? Oczywiście, że odważny – dosłownie i w przenośni. Więc taki jest – pierwszy numer spaja hasło ZWYCIĘSTWO.

I zwycięska jest już sama okładka. Widzicie to? To dobrze. Zwycięscy są Paulina Mikuła, Janina Bąk, Paulina Wnuk, Nina Olszewska, Paulina Wółkowska, Piotr Bucki, Daniel Kot. We własnej osobie rozmawiam przez 10 minut spokoju z Justyną Kozłowską, a o byciu mamą w pracy z Małgorzatą Jasnoch i Magdą Manasterską.

To jeszcze nie koniec. W skrócie chciałam Wam opisać, czego możecie się spodziewać.

Przedsprzedaż trwa. Cena standardowa to 27 zł, cena w przedsprzedaży 22 zł. Naprawdę liczę na to, że mnie teraz poklepiecie po pleckach, pokażecie okejkę, dacie znać, że trzymacie kciuki i czytacie i wspieracie… i kupicie pierwszy numer. To jak drugie dziecko, nie sądzicie? 😀

Dość namawiania. Czas działać!

Fajnie, że mogę napisać takiego posta i mieć świadomość, że tyle tysięcy ludzi go przeczyta. Dziękuję <3

A teraz…