Po ostatnim weekendzie u Basi, w głowie pojawiła mi się nieśmiała myśl, że wolę grać w państwa-miasta z dziewczynami, niż iść na nie wiadomo jaką randkę.

Lubię kobiety.

Jak nie wiesz, to się zapytaj

To nie jest zdanie, które słyszę od mamy. To jest hasło-klucz, które pojawia się w niemal każdej naszej babskiej rozmowie.  Nie wiesz? To się zapytaj. Bo kobiety, w ilości więcej niż jedna, to skarbnica wiedzy nieskończonej. A i tak najważniejsze dla mnie jest to, że nie ma głupich pytań. I to nie jest wcale śmieszne. Nigdy jeszcze nie czułam się głupio gadając z moimi dziewczynami o czymkolwiek, nawet, gdy wydawało mi się, że jestem skończoną idiotką.

Napiszcie mi w komentarzach, do kogo się zgłaszacie, gdy macie jakąś sprawę. Problem, problemik, nie chce Wam się szukać w Google (bo jeszcze się okaże, ze ból głowy w okolicach potylicy to znak, że wrasta Wam paznokieć), a jednak potrzeba pilna jest, by się skonsultować? Oczywiście – do PRZYJACIÓŁKI, innej kobiety, kumpeli, a już najlepiej – do kilku na raz.

Mamo, gdzie jedziesz? Jadę do cioci.

Córka zawsze o to pyta, gdy widzi, ze pakuję moją małą czarną walizkę, a ja zazwyczaj odpowiadam jej to samo – do cioci. Wtedy pyta, czy do Basi, czy Joki. Najlepiej, gdy mogę odpowiedzieć – do jednej i drugiej.

Jadę do moich kobiet, bo potrzebuję się odbudować – psychicznie. Potrzebuję poczuć, że jestem akceptowana na 1000%, nawet wtedy, gdy sama najgłośniej śmieję się ze swoich dowcipów, a moje żarty dawno przekroczyły granice dobrego smaku. To jedno z lepszych uczuć mojego dorosłego życia, gdy czuję się sobą, przy okazji czując, że one, te dwie dziewczyny, są przy mnie też naturalne, beztroskie i szczere.

Kobiecość najmilej pielęgnuje się z inną kobietą.

Basia robi mi zawsze kąpiel. Wchodzi potem bez pukania (skubana wie, jak w swoim własnym domu otworzyć zamek od zewnątrz. Skandal!), z kieliszkiem czerwonego wina i włącza mi muzykę w telefonie. Wychodząc mówi, czym mogę się wysmarować i jakich kosmetyków użyć, żeby mi było dobrze. Potem Joka robi mi warkocze, co jest tylko pretekstem do tego, by mnie pomiziała po głowie. Basia włącza film, zajmujemy pozycje przed telewizorem, Joka komentuje, jakby pisała scenariusz, ja palnę coś głupiego. Śmiejemy się. A za chwilę mówimy coś prosto z serca poważnego. Znowu się śmiejemy. Znowu rozmawiamy. Zmienność jest wpisana w kobiecą naturę. Tak myślę. To jest dla nas naturalne. I to, by się uczyć od siebie nawzajem, i nie chodzi tu o przepis na gołąbki. Życia się uczymy.

Gra w państwa-miasta

Jeśli nie wiecie, co ze sobą zrobić, wlałyście w siebie pół butelki wina, ale ani wyjść z domu, ani zostać, a dres tak kusi – oto najlepsza gra dla kobiet, jaką widział świat. Banalnie prosta, choć wymaga myślenia, więc każda czuje się jak potencjalna laureatka Nobla w dziedzinie zwanej życiem. Wybór kategorii dowolny. Na przykład potrawa lub kosmetyki (po tym poście, przy literce A będziecie wiedzieć, co wpisać!). My wybrałyśmy ostatnio dodatkową – ,,wady mężczyzn”, żeby trochę powkurzać Tomka i Przemka. Panowie poszli oglądać samochody w necie, za to my płakałyśmy rzewnie ze śmiechu. Dawno tak się nie ubawiłam. Polecam zaopatrzyć się w chusteczki. Łzy ze śmiechu kapią beztrosko.

Bywa intymnie

No wiesz, no ten, jak to powiedzieć, no wiesz no… Takich słów nie ma. Takich zwrotów nie używamy. Jest intymnie, ale jest szczerze i swobodnie.  Między przyjaciółkami nie ma tematów tabu (oj, oj nie ma!) – temat, na przykład, higieny intymnej jest jednym z lżejszych w naszym repertuarze, plasuje się między kąpielowymi rytuałami a kolejnym detoksem którejś z nas, by ,,wrócić do siebie po długiej podróży z białym cukrem, glutenem i nabiałem”. Kobiece ciało jest nam, jakby nie było, bliskie, więc jest i temat ciała, fizjologii, nawyków i kosmetycznych wyborów.  Czy rozmawiamy o płynie do higieny intymnej? Raczej na zasadzie – weź to. O, ja to mam! A, ja wolę to. Pokaż?!

To ,,o, ja to mam!” jest dla mnie najlepszą rekomendacją. 🙂

Zastanawiałam się, jak Wam pokazać ,,mokre chusteczki do higieny intymnej’’, by nie było heheszków i żeby ładnie wyszło. A faktem jest, że ja zawsze wrzucam je do torby, gdy gdzieś wyjeżdżam. Zawsze! Zrozumie mnie każdy, kto pokonuje długie trasy pociągami! Mam za sobą szybkie zakupy w byle jakiej drogerii i zastanawianie się później, z czym ma kontakt moja skóra. Oj zdarzało się. Tu jest kwas mlekowy, alantoina i ekstrakt z rumianku. I bardzo, bardzo ładnie pachną!

Nie wiem, czy też tak macie, ale korzystanie z toalety w pociągu czy na stacji benzynowej to jak jedzenie fast foodów w podróży – zawsze coś jest nie tak. W każdym razie ja tak mam – czuję się, jakby mnie ktoś przeżuł i wypluł. Nie można jednak całego życia uciekać przed problemami :))))) Ja sobie radzę tak.    

W dodatku akurat te są biodegradowalne, także kwestię ochrony świata mam już obcykaną. 🙂

Jeśli nie wiesz, jak…

…poskładać złamane serce, zrobić zupę cebulową, wychować syna, córkę lub wszystko jedno, spławić faceta, dobrać rajstopy, powiedzieć, że ci nie smakowało, wyleczyć trądzik, przestać obgryzać paznokcie, zrobić sobie hybrydy, dojechać do celu, wyprać plamę z czerwonego wina, być minimalistką o cygańskiej duszy, być blogerką, matką, żoną, kochanką, sąsiadką, ex żoną, niezłą laską, mieć orgazm, mieć pieniądze, wypielić ogródek, nagrać film na YouTube, utrzeć nosa teściowej, przypalić mielone, wyrwać faceta, chodzić na szpilkach, ugotować rosół, wybrać dobre kosmetyki, znaleźć czas, work-life balance i hobby, nie wydać majątku na ciuchy i… jak żyć.

To się zapytaj.

PS Post powstał we współpracy z marką AA. Śmieję się, że te chusteczki pasują do nas idealnie, bo ja też zawsze jadę po HELP do moich Dziewczyn, żeby mnie poskładały do kupy psychicznie, nakarmiły, pogłaskały i wysłuchały.

PS 2 Basia jest już na Karaibach. Dziwnie się czuję z tym, że jest tak daleko.

Zdjęcia zrobiła Jasińska.