Piję mleko sojowe albo krowie. Karmię piersią albo wcale. Rzuciłam etat albo wciąż w nim tkwię. Lubię kobiety albo mężczyzn, albo jedno i drugie. Mam jedno dziecko albo całą gromadę. Chcę powiększyć biust albo ściąć włosy. Zamykam bloga albo zakładam nowego. Noszę jeansy z dziurami albo chodzę w za dużych ubraniach. Nadaję dziecku tradycyjne imię albo nazywam na cześć dzielnicy Warszawy. Czytam książki albo tylko oglądam obrazki. Głosowałam lub mi się nie chciało. Kupuję mięso w dyskoncie albo na targu od rolnika. Lubię oscypki albo wcale. Mam poglądy albo i nie. A to i tak nie ma znaczenia. Każdy mój wybór może zostać poddany osądowi. Pewne jest to, że już został.
Dotarło to do mnie rok temu, przy okazji pewnej kuriozalnej sytuacji. Ludzie nie widzą pewnych spraw takimi, jakie są w istocie, tylko takie, jak chcą je widzieć. Każdy sądzi według siebie, czyż nie jest tak? Czyli osądzamy innych nie na podstawie faktów, ale własnych przekonań, doświadczeń, a także urazów i uprzedzeń.
A piszę o tym dziś, bo… może komuś z Wam ulży, gdy przeczyta, że ocena (krytyka, hejt, nadgorliwa rada), która nas dotyka, tak naprawdę nie dotyczy nas, ale osoby, która ocenia.
Tu nie chodzi o Ciebie!
Przypominając sobie ostatnie 20 lat mojego życia, mam wrażenie, jakbym patrzyła na ulice Nowego Jorku w przyspieszonym tempie. Tłok, klaksony, gwar, chaos. Nie chcę tak! Chcę być sobą. Kiedyś nie było to takie oczywiste, gdymusiałam zmierzyć się z opiniami innych na mój temat, oczekiwaniami, modą. Komunikaty uderzające we mnie, ocena, były jak żółte taksówki w NY – wszędzie, w korkach, głośne. Jak mogłam być sobą, gdy to, jaka byłam ijak wyglądałam, było oceniane na nie?
Zamiast być sobą, szukałam kogoś innego. Nie byłam w stanie zobaczyć tego, jaka jestem naprawdę, boza duży wpływ miało na mnie zdanie innych.
Nie zrozumcie mnie źle. Konstruktywna krytyka jest dobra. Jeśli potrzebujemy feedbacku, czekamy na niego i mamy wole, by czerpać z niej naukę – super! To rozwija, popycha dalej.Nie pozwólcie zalewać się falą oceny. Powiedzcie STOP. Nie słuchajcie, zmieniajcie temat, pokażcie swoją asertywną twarz. Bo, niestety jest tak, że negatywne słowa siedzą w nas długo, dłużej niż pochwała czy komplement.
To jak z chłopakami z liceum – nie pamiętamy tych maślanych oczu, słów ,,masz piękne włosy”… Pamiętamy ,,mogłabyś trochę schudnąć” – i to zostaje w nas na lata.
To jak z chłopakami z liceum – nie pamiętamy tych maślanych oczu, słów ,,masz piękne włosy”… Pamiętamy ,,mogłabyś trochę schudnąć” – i to zostaje w nas na lata.
Negatywne emocje zostają w nas dłużej. Ten drobny szczegół powinien zmienić Wasze nastawienie.
I nas sam koniec – empatia. Nie, nie chodzi o zupę z Azji, ale o zrozumienie. Siebie i innych. Siebie, czyli tego, co w nas wartościowe. Jeśli będziemy tego pewni na 100%, skłonni recytować z pamięci obudzeni w środku nocy – jesteśmy w domu. I innych, przyjmując, że ,,nie wiedzą, co czynią”, a może inaczej – nie znają Cię, mają kryzys, zazdroszczą, mają naturę hejtera i PMS.
Czy boję się oceny? Pewnie, że tak! Ale czy ta ocena sprawi, że zawrócę z wybranej przeze mnie drogi? Nie.
fot. Michalina Pryśko