Piję mleko sojowe albo krowie. Karmię piersią albo wcale. Rzuciłam etat albo wciąż w nim tkwię. Lubię kobiety albo mężczyzn, albo jedno i drugie. Mam jedno dziecko albo całą gromadę. Chcę powiększyć biust albo ściąć włosy. Zamykam bloga albo zakładam nowego. Noszę jeansy z dziurami albo chodzę w za dużych ubraniach. Nadaję dziecku tradycyjne imię albo nazywam na cześć dzielnicy Warszawy. Czytam książki albo tylko oglądam obrazki. Głosowałam lub mi się nie chciało. Kupuję mięso w dyskoncie albo na targu od rolnika. Lubię oscypki albo wcale. Mam poglądy albo i nie. A to i tak nie ma znaczenia. Każdy mój wybór może zostać poddany osądowi. Pewne jest to, że już został.
https://www.tekstualna.pl/2016/02/ocena.html

Dotarło to do mnie rok temu, przy okazji pewnej kuriozalnej sytuacji. Ludzie nie widzą pewnych spraw takimi, jakie są w istocie, tylko takie, jak chcą je widzieć. Każdy sądzi według siebie, czyż nie jest tak? Czyli osądzamy innych nie na podstawie faktów, ale własnych przekonań, doświadczeń, a także urazów i uprzedzeń.
A piszę o tym dziś, bo… może komuś z Wam ulży, gdy przeczyta, że ocena (krytyka, hejt, nadgorliwa rada), która nas dotyka, tak naprawdę nie dotyczy nas, ale osoby, która ocenia.
Tu nie chodzi o Ciebie!
Przypominając sobie ostatnie 20 lat mojego życia, mam wrażenie, jakbym patrzyła na ulice Nowego Jorku w przyspieszonym tempie. Tłok, klaksony, gwar, chaos. Nie chcę tak! Chcę być sobą. Kiedyś nie było to takie oczywiste, gdymusiałam zmierzyć się z opiniami innych na mój temat, oczekiwaniami, modą. Komunikaty uderzające we mnie, ocena, były jak żółte taksówki w NY – wszędzie, w korkach, głośne. Jak mogłam być sobą, gdy to, jaka byłam ijak wyglądałam, było oceniane na nie?
Zamiast być sobą, szukałam kogoś innego. Nie byłam w stanie zobaczyć tego, jaka jestem naprawdę, boza duży wpływ miało na mnie zdanie innych.
Nie zrozumcie mnie źle. Konstruktywna krytyka jest dobra. Jeśli potrzebujemy feedbacku, czekamy na niego i mamy wole, by czerpać z niej naukę – super! To rozwija, popycha dalej.Nie pozwólcie zalewać się falą oceny. Powiedzcie STOP. Nie słuchajcie, zmieniajcie temat, pokażcie swoją asertywną twarz. Bo, niestety jest tak, że negatywne słowa siedzą w nas długo, dłużej niż pochwała czy komplement.
To jak z chłopakami z liceum – nie pamiętamy tych maślanych oczu, słów ,,masz piękne włosy”… Pamiętamy ,,mogłabyś trochę schudnąć” – i to zostaje w nas na lata.
Negatywne emocje zostają w nas dłużej. Ten drobny szczegół powinien zmienić Wasze nastawienie.
I nas sam koniec – empatia. Nie, nie chodzi o zupę z Azji, ale o zrozumienie. Siebie i innych. Siebie, czyli tego, co w nas wartościowe. Jeśli będziemy tego pewni na 100%, skłonni recytować z pamięci obudzeni w środku nocy – jesteśmy w domu. I innych, przyjmując, że ,,nie wiedzą, co czynią”, a może inaczej – nie znają Cię, mają kryzys, zazdroszczą, mają naturę hejtera i PMS.
Czy boję się oceny? Pewnie, że tak! Ale czy ta ocena sprawi, że zawrócę z wybranej przeze mnie drogi? Nie.