
Gdyby ktoś mnie zapytał 10 lat temu, co dałabym swojemu dziecku, głośno i bez wahania powiedziałabym: WSZYSTKO. Rachunek sumienia wyszedłby na plus.
A dziś? Dziś wiem – WSZYSTKO, co mogę dać, a nie co mam.
To WSZYSTKO to teoria, która w praktyce odbija się od pobudek, pracy, codzienności, nieprzewidzianych zwrotów akcji, emocji. Ale ja wcale nie twierdzę, że to źle. To NORMALNE! I zdrowe.
Jeśli jesteś mamą, mogę się założyć, że pod koniec miesiąca robisz sobie rachunek sumienia, który oczywiście wychodzi na minus. To chyba tkwi w DNA matki, to poczucie, że mogłaby się bardziej postarać, że mogłaby być lepsza, bardziej obecna. Mogłaby sie bawić, zdrowiej gotować, mieć więcej cierpliwości i lepszy humor. Ale nie będziesz miała i nie będziesz mogła. Bo jesteś żywym, czującym człowiekiem. Nie maszyną.
Chciałabym uspokoić te z Was, które uprawiają samobiczowanie co drugi dzień lub co tydzień. Jest OK. Jest naprawdę dobrze.
Dlaczego? Zobacz…
Dziś daję mojej Córce sto buziaków podczas pobudki, żeby jej się milej wstawało.
Pomagam jej podciągnąć rajstopki, choć wiem, że sama sobie doskonale poradzi.
Mówię, że to ostatni raz i puszczam do niej oko, gdy sięga po kolejne ciastko.
Zabieram na randkę, na takie drogie, wypasione ciastko, takie, które widziała w programie na Netflixie, by mogła je spróbować i powiedzieć jak Adriano Zumbo – czuję nutę malin, mamo.
Łaskoczę ją po przyjściu z przedszkola, mówiąc, że muszę sprawdzić, czy wróciła cała. Czy ma wszystkie palce, dwa kolana i wszystkie włosy.
Przed snem słucham o jej miłosnych przedszkolnych aferach i tłumaczę, na czym polega miłość.
Robię jej z włosów ,,żyrafki” i upominam, że wszystkie gumki i spinki mają wrócić z przedszkola do domu.
Trzymam za rękę, gdy dentystka wygania robaki z jej zęba.
Włączam ,,bajkę do słuchania”, gdy jedziemy autem i oddaje swoje słuchawki.
Dotrzymuję słowa. Gdy obiecuję, że będę przychodzić ją pogłaskać co 15 minut, gdy zasypia, to przychodzę. I ona wie, że to na mur beton.
Akceptuję niezdrową fascynację różem. Wspieram w miłości do tiulu.
Wczuwam się, gdy czytam bajkę na dobranoc.
Przyczepiam jej rysunki magnesami do lodówki i drzwi wejściowych. Żeby czuła, że doceniam jej starania.
Robię budyń czekoladowy na kolację i pozwalam przymierzać moje ubrania.
Razem tańczymy przed dużym lustrem i śpiewamy ,,Początek”.
Nie wsiadamy do pierwszego lepszego tramwaju. Czekamy na ,,grubasa”, czyli nowy tramwaj, w którym jest dużo miejsca w korytarzu.
Przypominam, że nie musi się z wszystkimi ściskać i całować, wystarczy, że poda rękę.
Pamiętam, że jest człowiekiem. Małym, ale człowiekiem. Pozwalam się wyzłościć, staram się akceptować humory i fochy.
Przepraszam, gdy wiem, że przegięłam.
To wszystko miesza się z codziennym schematem. Z moim zmęczeniem, jej złym nastrojem. Z moją praca, jej chęcią do zabawy. Z moimi wyobrażeniami, a jej marzeniami.
W tym wszystkim są kłótnie o mycie rąk i zębów. Moje prośby o posprzątanie pokoju i jej prośba, bym zamykała za sobą drzwi. Gdzieś tam moje uniesione brwi, gdy marudzi nad talerzem z kanapkami. Jej oburzenie, że już musi iść spać.
I to nie jest WSZYSTKO. Ale to już dużo. To jest baza, opcja basic, podstawowy filar. To już jest COŚ.
COŚ, co ona kiedyś nazwie swoim dzieciństwem i będzie wspominała, miała w pamięci, będzie się do tego odnosiła.
A dziś? Dziś mówi, że jestem najlepsza i daje mi rysunek. Mama w okularach, jak zawsze.
______________________________________________________________
Nasze dziewczyny nie noszą okularów. Na ich noskach są zerówki, dziecięce Muscaty, Ellis Junior. To jest premierowa dziecięca kolekcja! I bardzo się cieszymy, że razem możemy Wam ją przedstawić. Dziewczyny wyglądają w nich tak uroczo, że nie mogę przestać przeglądać tych zdjęć. Ina i Mila chcą być jak mama. No to mają okazję! 🙂
Razem #WidzimyWięcej
LINK do kolekcji dziecięcej.
Zarówno Emilce, jak i mnie, podoba się ich nienachalny kolor, przezroczystość i to, że choć są dziecięce, nie są infantylne, przerysowane, jak z komiksu. Są delikatne.
Pod tekstem znajduje się cała nasza sobotnia, rodzinna sesja! Nawet Bartek się załapał. 🙂
Emilka i ja także mamy na nosach okulary Ellis. Wykonane z wysokiej jakości acetatu produkowanego z naturalnej celulozy, 5-krotnie ręcznie polerowane. Brzmi dobrze! 🙂 To jest pierwszy raz, gdy mamy takie same okulary. Ten moment przejdzie do historii. Na koszulki w paski się nie umawiałyśmy. Samo tak wyszło. Przypadek?
LINK do okularów Ellis
Czy na tych zdjęciach widać dziecięcą radość? Tę radość spowodowało bycie ,,jak mama”. Ina, jak będzie duża, będzie jak mama, czyli będzie pracowała na komputerze. Cokolwiek to znaczy. Okulary to jest coś, co jej się ewidentnie kojarzy z byciem jak mama. Na razie ich nie potrzebuje, ale wierząc w moc genów – w szkole podstawowej kupimy jej pierwsze oksy.
PS Przez to, że miałyśmy podobne koszulki i okulary, Dziewczyny myliły mamy. Zresztą, co za różnica. Dobrze, że panowie się nie mylą. 😀
Jak Wam się podobają nasze małe okularnice? 😀