
Natasza na FB napisała, że jestem podobna do poetki Zuzanny Ginczanki. Oczywiście, że zrobiło mi się miło, na zdjęciu widzę przecież piękną kobietę…
I zaczęłam czytać, kto to był.
Zastanawiacie się czasem, kto to jest. Ta osoba, na którą patrzycie się w kawiarni w kolejce, ta osoba, która siedzi obok Was w tramwaju. Ta osoba, która zdaje z Wami egzamin, stoi w kolejce do baru, czeka na autobus, rozmawia z Wami w czasie rekrutacji… Co się kryje za tymi zmęczonymi oczami. Radosnymi oczami. Zamyślonymi oczami. Kto dotyka tych długich ciemnych włosów. Tych falowanych jasnych. Tych rudych, związanych w warkocz. Z kim je śniadania. Kto kupuje jej kwiaty. Co ostatnio przeczytała. Za co ktoś ją pochwalił. Co ją boli. Czy umie piec ciasto drożdżowe z rabarbarem? Czy lubi sadzone, czy jednak na miękko. Jaki ma numer buta, stanika, konta bankowego? Czy wierzy w Boga, boga, bożka? Była może w Pradze? Podobał jej się Nowy Jork? Ciekawe, czy umie tańczyć. Ta piękna torba to jej, czy pożyczona. Pije kawę z cukrem czy bez? Co umie robić najlepiej? O czym byłaby książka, którą może kiedyś napisze? Lubi wiersze? Jaka jest jej ulubiona kanapka? Woli lato czy zimę? Czy skóra na jej kolanach też jest szorstka i sucha?
Ja często się zastanawiam. Wymyślam historie.
Patrzę na zdjęcie Zuzanny i ciekawi mnie, co sprawiło, że była taka radosna, uśmiechnięta, piękna, zachwycająca. I czy poszłaby ze mną na kawę…
PS Nie szukajcie artykułów o Zuzannie. Ten jest dobry. Ten też.