Przemoc wobec dziecka, tak przed śniadaniem, tak niespodziewanie? Szłam za Wami chwilę Rajską w Gdańsku, w zeszły czwartek. Od razu zwróciłam na Was uwagę, bo dzieci w wieku mojej Córki działają na mnie jak magnes. Patrzę i się w duchu uśmiecham. Może Ty też tak masz?
Zjadłaś wtedy śniadanie? Chyba nie, widać na pierwszy rzut oka, że kawa podana dożylnie też by ci się przydała. Myślę sobie patrząc, jak szybko idziesz, a dziecko za Tobą podbiega co jakiś czas. Jak ja tego nie lubiłam, jak byłam mała! Trucht za rodzicem powinien być karalny. Nie czujesz tego? Nie czujesz, że Twój synek jest coraz bardziej zmęczony tym biegiem za Tobą, staje się coraz cięższy, bo musisz coraz mocniej go ciągnąć, i Twoje ruchy są coraz bardziej nerwowe. A potem przystajesz i wykręcasz dziecku rękę.
No brawo!
Dziwię się, że Twój synek nie płacze. Ja bym płakała w głos. A potem przychodzi mi do głowy myśl, że może jest do tego przyzwyczajony? Przemoc wobec dziecka to okrutna rzeczywistość w niejednym domu.
Idziemy dalej. Patrzę na Was z kilogramem cementu w żołądku, tak strasznie mi żal. I nagle robisz coś, co sprawia, że przystaję. Szturchasz, potem łapiesz synka za rękę i mocno szczypiesz w przedramię. Ze złością, z wykrzywioną gniewem twarzą, nie panujesz nad sobą. Mały szlocha. A ja? Nie wiem, jak się zachować. Nie dlatego, że nie wiem, co powiedzieć. Ale dlatego, że boję się, że swoją złość na mnie, babę, którą zwraca ci uwagę, wyładujesz na swoim kilkulatku. Tym w koszulce z Olafem i jeansowych spodenkach. Z nieszczęściem w oczach.
Więc tylko łapię twój wzrok.
Puszczasz małe ramię, szybko chwytasz za łapkę i ciągniesz synka dalej.
Jesteś brzydka w tych pięknych szpilkach. Masz brzydkie długie nogi, paskudną modną sukienkę, wyglądasz tanio z tą skórzaną piękną torebką. Sama mam ochotę wykręcić ci rękę i uszczypnąć w ramię. Ty głupia, słaba kobieto!
Przechodzicie przez ulicę, a ja idę prosto. I choć nie chcę, to myślę o tobie przez cały dzień. I przez kolejne dni także.
Żal mi tego chłopca. Jak i wszystkich nie tyle bitych dzieci, co nie zrozumianych, nie słuchanych, nie słyszanych, nie umiejących komunikować swoich potrzeb, dzieci, którym rodzice nie dają szansy nie wiedzieć, czuć inaczej, chcieć inaczej.
Droga mamo, która skrzywdziłaś swoje dziecko na Rajskiej w Gdańsku. Dam ci jedną wskazówkę. Ostatnio poprosiłam moją Córkę, by ściskała mnie mocno za rękę, ilekroć będzie potrzebowała mojej uwagi. Obiecałam, że to będzie znak, który zawsze zadziała. Zadziałał po tygodniu, gdy myślałam, że moje dziecko zapomniało lub nie zrozumiało. Zapamiętało i zrozumiało doskonale. I teraz moja rola, by zawsze reagować tak, jak obiecałam, czyli uwagą. Bo inaczej ten tajemny sygnał można o kant dupy rozbić. Więc może zapomniałaś o tym, co obiecałaś? Przypomnij sobie i pamiętaj, do cholery jasnej.
Może wystarczyłoby uklęknąć i zapytać, o co chodzi? Może szłaś za szybko, może był kiepski dzień, biomet niekorzystny. A może masz po prostu marudne dziecko, zdarza się. Przemoc wobec dziecka to efekt Twoich zaniedbań i Twojego złego samopoczucia, nie dziecka.
Te małe dzieci, które dostają od rodziców szturchańce w drodze do przedszkola czy szkoły, nie boli to popchnięcie czy uszczypnięcie. Boli ośmieszenie, niemoc, niezrozumienie, zawód. To, że osoba, która jest dla nich najważniejsza, sprawiła, że przez tę krótką chwilę były nikim, choć powinny być całym światem.