Czasem czuję straszną presję. Co roku w urodziny mojej Córki uderza mnie to, że minął kolejny rok. I kolejny. I kolejny. I zaraz szkoła, zaraz obowiązki, zaraz egzaminy, matura, wyprowadzka z domu. Boję się, że przegapię jakiś ważny moment, że obudzę się, gdy będzie za późno, z listą rzeczy, których nie zrobiłam. A powinnam. Bo podobno, jak mówi moja Córka, jestem jej ulubioną matką. 

Też tak masz? Że chciałabyś odrobić życiową lekcję za swoje dziecko. Klaśnięciem dłoni zatrzymać czas w momencie, gdy potyka się i upada kolankami na chodnik? Skrócić naukę na własnych błędach. Podpowiedzieć, co jest dobre, a co nie, co się przyda, a co jest zbędne.   

Bo ja bardzo. 

Ale czasem najlepsze jest milczenie. I umiar. Czasem najlepiej stanąć trochę z boku i nie mówić nic. Nie upominać, nie przypominać, nie pokazywać. Obserwować z wiarą, że ten cały nasz życiowy projekt się uda. 

I nie przeszkadzać.

Dorośli mają bardzo rozwiniętą wyobraźnię, jeśli chodzi o ich własne dzieci. Widzą to, czego jeszcze nie ma. Wyobrażają sobie najgorsze. Każdy scenariusz w kilku wersjach. Chcą przygotować dziecko na każdą okoliczność i na każdą emocję, która się pojawi w ich ciele. Chcą przelać wiedzę dorosłego w malucha, który przed sobą ma dopiero cały wachlarz sukcesów i porażek. 

Zamiast puścić ten latawiec wolno. I dać mu przestrzeń. Słuchać i być.

Jak dać przestrzeń swojemu dziecku?

Nie, nie do końca chodzi o to, by pozwalać mu na wszystko. Jestem temu przeciwna. Czuję, że dziecku potrzebne są ramy i linie, których może się trzymać. Jasne, że będzie za nie wychodziło, to przecież natura dzieci. Ale widoczne granice dają poczucie bezpieczeństwa.

Myślę o pokazywaniu świata. O pozwalaniu na doświadczanie wszystkimi zmysłami. O dawaniu wyboru i pozwalaniu na samodzielne dokonywanie decyzji. 

Chcę zaznaczyć jedną ważną rzecz. Dawanie przestrzeni to też czasem ograniczanie bodźców. To cisza, to muzyka, to czytanie na głos, to pozwalanie na nudę, to wyłączenie zmysłu wzroku, by odpoczęła głowa i włączenie zmysłu słuchu, by zadziałała wyobraźnia.

Pisałam wcześniej o tym, że boję się, że coś mi umknie. Że czegoś nie zauważę. Jednak jeśli chodzi o nasze dzieci, jesteśmy czujni. Szybko widzimy różnicę. Ja zauważyłam. Kolorowe, piszczące bajki, niby od 3. roku życia, ale postaci poruszające się jak rasowe modelki. Jazgotliwe piosenki na YouTube, które hipnotyzują, dziecko nie jest w stanie odwrócić wzroku. A potem niepokój, bunt, nocne pobudki. Płacz, gdy odmawia się kolejnych odcinków. Czyżby małe ciało szybko uzależniło się od migających obrazków, bodźców, które pobudzają jak energetyk?

Nie poznajesz swojego dziecka? Rodzic ma prawo powiedzieć dość.  Pozwól mu się wyciszyć. Zrób detoks bajkowy. Daj odpocząć małym zmysłom, które na co dzień przyjmują takie ilości informacji, mierzą się z takimi wyzwaniami, że dom powinien być spokojem, nie kolejną porcją trudnych do strawienie odczuć.   

Daj odpocząć ciału, ale uruchom wyobraźnię. Nie myśl za dziecko, nie podawaj mu na tacy gotowych wzorów. Nie mów mu, jak ma myśleć i co lubić. Nie podpowiadaj.

Rozwijanie dziecięcej wyobraźnie to nie tylko pomysł na zabawę w jesienne popołudnia. To coś więcej. Ja zawsze myślę o mojej córce jako o studentce, która umie sobie poradzić sama w wielu sytuacjach. Myślę o niej jako o członku społeczności, który potrafi wczuć się w doświadczenia innej osoby, wykazać empatią. Myślę o mojej córce jako o dziewczynce, która potrafi wybrać. Która potrafi nazwać uczucia, potrafi powiedzieć, czego chce. 

Twórcze myślenie to skarb. Więc jeśli zastanawiasz się, o co chodzi Twojemu dziecku, gdy wymyśla niestworzone historie, które nigdy się nie wydarzyły. Gdy ,,ściemnia’’, gdy opowiada z zapałem o tym, co go w przedszkolu lub szkole spotkało, choć tak naprawdę to mało prawdopodobnie… Pomyśl, że to dobrze. Że za kilkanaście lat Twoje dziecko będzie umiało analizować sytuację i wyciągać wnioski. Będzie wiedziało, jakie skutki mogą powodować jego działania. Będzie umiało określić, co je martwi, czego się boi, a co cieszy. Będzie szczęśliwsze. 

Gdy Ina pyta, czemu nie może oglądać bajek do nocy, mówię, że to dla zdrowej wyobraźni. Gdy zamiast tabletu daję klej, nożyczki i stos różnych kart i kartek, mówię, że to po to, by jej wyobraźnia była kolorowa i elastyczna. Od 1,5 roku włączam jej ,,bajki do słuchania’’. Nie tylko w podróży. Tak naprawdę codziennie. Gdy się kąpie, gdy idziemy do przedszkola, gdy bawi się w pokoju, gdy jedziemy gdzieś autem albo pociągiem. Włączam bajkę. Sam głos, sama historia, bez obrazów. Obrazy mają powstać w głowie. 

Też tak możesz. A nawet powinnaś! I nie dlatego, że Cię do tego namawiam, tylko dlatego, że… możesz. I że to dobre dla dzieci. Uspokaja, wzbogaca słownictwo, jest tematem rozmów i pretekstem, by i tym razem nie włączać telewizora. 

Przecież wiem, że czasem masz ochotę włączyć wszystkie bajki świata, by mieć chwilę dla siebie. Bo miałaś ciężki dzień, boli Cię głowa, masz problemy w pracy i jesteś zwyczajnie głodna, a przecież obiad będzie za godzinę… Włącz bajkę, ale tę do słuchania.

Pamiętaj, dom to spokój i odpoczynek, a nie kolejna porcja pobudzających impulsów.    

Najpierw były ,,Dzieci z Bullerbyn’’. Teraz ,,Dzieci z ulicy Awanturników’’ i oczywiście ,,Basia’’. Znamy na pamięć. Te historie słychać z pokoju Iny codziennie. I również przed snem. Najpierw czyta mama, a potem Edyta Jungowska. 🙂

W tym tygodniu Inie do snu czyta Magda Boczarska. Jaka to jest przyjemność! Musicie przesłuchać sami.

Namawiam!

Nalegam!

Kocham zabierać w świat wyobraźni, na tym polega mój zawód, i w tym jestem podobna do Mary Poppins. Jako mama zauważam też u siebie pewnego rodzaju stanowczość, czy takie oldskulowe podejście do wychowania. Przeczytanie Mary Poppins było dla mnie wyzwaniem. Pierwszy raz mierzyłam się z czytaniem w studiu powieści, co wymagało ode mnie sporo cierpliwości, precyzji i pełnej koncentracji. Wiedziałam, że książka jest dedykowana najmłodszym, a kiedy dzieci słuchają audiobooka to tak jakby ktoś czytał czy opowiadał im bajkę. Opowiadanie bajek od wieków służyło temu, żeby rozwijać wyobraźnię dzieci. Zależało mi, żeby przeczytać tę historię jak najlepiej, aby ten audiobook był jak bajka opowiedziana w najpiękniejszy z możliwych sposobów. Była to dla mnie ogromna lekcja, także warsztatu aktorskiego, ale było warto, bo to piękna historia.

– mówi Magdalena Boczarska.

Ale to nie koniec przyjemności.

W związku z premierą audiobooka ,,Mary Poppins’’, Storytel zorganizował konkurs, w którym do wygrania jest wyjazd do… Disneylandu!

W konkursie chodzi o… słuchanie i opowiadanie. Czyli tworzenie historii na podstawie przesłuchanego nagrania. Polecam Wam serdecznie. My z Iną też weźmiemy w nim udział. Kto by nie chciał polecieć do Disneylandu? 

Szczegóły konkursu na stronie https://marypoppins.storytel.com/

 

Wystarczy nacisnąć play i dzieje się magia. Wystarczy powiedzieć dziecku ,,tak’’ i patrzeć, jak obrazy z głowy zamieniają się w… strój do spacerowania, malinowy kisiel i domek na ulicy Wiśniowej. 

Ja wiem. Wyłączasz telewizor i nie musisz już nic. A ja musiałam zmyć naczynia po kisielu, pójść na spacer, pomóc sprzątać pokój. Ale to nic. Wyobrażam sobie, że to mój wkład w jej bogatą wyobraźnię.

Sama zastanawiam się, co zrobić, by zrobić dobrze. Każdy chce zdać egzamin z bycia rodzicem, dostać czerwony pasek. To by była wielka ulga. Ale niestety wyniki będą dopiero za kilkanaście lat, a do tego czasu czeka nas… bycie mamą i tatą. Najbardziej naturalna i najbardziej trudna sprawa w życiu.

Nasze dzieci sobie jeszcze tego nawet nie wyobrażają…

Partnerem wpisu jest Storytel