
Przyznajcie się, kiedy przestaliście przeklinać przy dziecku? Jak miało roczek, jak zaczęło mówić mama? Kiedy pierwszy raz zawstydziło Was to, co powiedziało publicznie dziecko? Kiedy zorientowaliście się, że nie możecie bezkarnie podawać dziecku niesprawdzonych, nieocenzurowanych treści?
Odkąd moja Córka biegle włada językiem polskim, doskonale wiem, jakie książki wybierać, a jakie nie. Dzieci to najchłonniejsza gąbka, jaką znam. Przyjmują wszystko, co usłyszą i błyskawicznie adaptują.
Przykład. Moja Córka snuje się po domu i wciąż wzdycha mówiąc ,,Nic mi się w życiu nie udaje”. Gdyby nie to, że ma 4 lata, a to żywcem wyjęte zdanie z książki, już bym gnała do dziecięcego motywacyjnego kołcza. Albo w złości mówi ,,głupia mama”. A ja w myślach daję sobie klapsa za to, że co wieczór czytam jej książkę z takim własnie zdaniem. No sama sobie jestem winna. Albo czytamy Franklina, który znalazł aparat i moja Córka marzy o tym, by robić zdjęcie. Zresztą jej pierwsze poważne zdjęcia możecie zobaczyć tutaj.
Wszystko, co przeczytam mojej Córce, może zostać wykorzystane przeciwko mnie! O nie! Co robić?
Nic. Trzeba czytać po prostu dobre książki. 🙂
Przykład numer dwa. Czytałyśmy dziś o Franklinie, który chciał mieć zwierzątko. Jak ja się boję tego tematu? Bujać się z żadnym chomikiem, świnką czy żółwiem nie mam zamiaru. Z przestrachem przeczytałam ostatni akapit, gdy moja Córka stwierdziła, że Milunia jest jej ulubieńcem. Uf! Aż sobie z radości kawę mrożoną zrobiłam. (Wprawdzie później wspólna zabawa Dziewczyn polegała na tym, że Ina rzucała zabawki, a Mila je łapała, ale w ogóle nam nie przyszło, nic a nic, do głowy, że to miało coś wspólnego z tematem domowej zwierzyny. Zbieg okoliczności.)
Tak się wesoło i radośnie zrobiło, pośmialiśmy się chwile, to zdrowo. A teraz poważniej trochę – ważne, że dzieci chcą, by im czytać. Nie wyobrażają sobie wieczoru bez bajki, a najlepiej dwóch. Ciągną do księgarni i naciągają na kolejną i kolejną, i kolejną. Ważne, że traktują książki jak zabawki, ja coś, co sprawia radość – z czasem pewnie ta spontaniczność zamieni się na grymas i jęki ,,no weź się mamo”. Ale póki książki to frajda – będę czytać, choćbym potem miała walczyć z małym mądralą, który cytując całe zdania z książki wprawia mnie w zakłopotanie. Niech tak będzie!
Znacie Franklina? Jeśli nie, to jest okazja, by poznać go bliżej.
Przygody Franklina, autorstwa Paulette Buorgeois i Brendy Clark. Buzia mojej Córki od razu pogodnieje. Zaraz jej powiem, że historia o Franklinie, który chce mieć zwierzątko, to pierwszy tom z całej nowej serii (tego jeszcze nie wiecie, ale Córka odziedziczyła zbieractwo po mnie i teraz jej hobby to ,,kolekcjonowanie” wszystkiego, od muszelek, po pierścionki za 1 zł z automatu).
Kolekcja trafiła do sprzedaży 1 czerwca, można ją kupić w kioskach i salonach prasowych, a także na stronie Literia.pl.
Kolekcja liczy 28 części, każda kolejna będzie trafiać do sprzedaży co 2 tygodnie. II tom ukaże się 14 czerwca! (Cena I tomu to: 4,99; kolejnych: 11,99).
*Wpis powstał we współpracy z Ringier Axel Springer.