Każda dziewczyna powinna mieć swoje pieniądze – to powiedziałam mojej córce kilka miesięcy temu. Pomyślałam, że im wcześniej przywyknie do tej myśli, tym szybciej stanie się ona dla niej totalnie naturalna i nigdy nie będzie miała problemów z niezależnością finansową. Taki przynajmniej jest plan.
To tak, jak z jedzeniem. Jeśli rodzice jedzą zdrowe rzeczy, dziecko będzie to miało wkodowane w umyśle i za kilkanaście lat bezwiednie będzie unikało śmieciowego jedzenia. A przynajmnie jest na to duża szansa. 🙂
Więc w naszym domu każda dziewczyna ma swoje pieniądze. Nawet, gdy ma 5 lat i całą kasę ,,przepuszcza” na gazetki i pierścionki z automatu.
Opowiem Wam kiedy u nas zaczęły się rozmowy o kasie. W momencie, gdy usłyszałam od mojej Córki – bo ty ciągle pracujesz i pracujesz. Przyznam, że się wściekłam, bo fakt, pracuję dużo, ale nie da się przecież rzucić w wir roboty, gdy ma się w domu absorbująca kilkulatkę. Myślę sobie – to nie fair. Z drugiej strony, przepraszam bardzo, ale ktoś musi pracować, a moja praca wymaga czasem, bym była online popołudniami, za to jest elastyczna i gdy na przykład Ina się źle czuję, mogę być z nią w domu – czyli home office. Coś za coś. Tyle tytułem wstępu. Od tego czasu regularnie tłumaczę, co robię na komputerze, co znaczy, że zarabiam pieniądze i jak to się stało, że możemy iść do miasta na obiad.
Rozmowy o pieniądzach są bardzo wdzięczne… do przełożenia na potem. Lata mijają, a dziecko myśli, że kase bierze się ze ściany. Wolałam tego uniknąć, choć przyznam, że nie mam pewności, że wiedza dotarła do adresata. Więc pewnie od stycznia zaczniemy akcję ,,kieszonkowe”.
Ale zanim Ina będzie dostawałą 2 zł co tydzień, czeka nas ważna lektura.
Sylwia Wojciechowska napisała książkę ,,Julek i dziura w budżecie’‘. Opowieść o… pożyczaniu pieniędzy, o ratach, kredytach, domowym budżecie, zachciankach, oszczędnościach i kieszonkowym. Czyli o wszystkim, o czym z kilkulatkami się nie rozmawia, bo to sprawy dorosłych. 🙂
Myślę, że trochę nie doceniamy własnych dzieci. One więcej kojarzą, niż nam się wydaje. Także, jeśli chodzi o pieniądze. Czasem się zastanawiam, czemu nie było w szkole takiego przedmiotu, jak ,,edukacja ekonomiczna”, która nauczyłaby nas zarządzania własnym budżetem, zanim stało się to dla niektórych z nas bardzo dotkliwe i trudne. Bo tak naprawdę uczymy się na własnych błędach.
Może Ina za kilkanaście lat będzie mistrzem finansowej logisyki? Bardzo bym sobie i jej tego życzyła. Bo na razie ,,jak jest to szelest”, ale popracujemy nad tym. Z pomocą Julka 🙂
PS Ręka do góry, kto NIGDY nie szukał w pokoju własnego dziecka drobnych na bilet.
PS 2 Dla tekstualnych czytelników rabat 10% przy wpisaniu kodu rabatowego “Tekstualna” 🙂 Zamów TU.