Pamiętam to jak dziś. Choć to było 4 lata temu. Byłam w ciąży, szczęśliwa i wielka. I bardzo, bardzo ambitna, by zmysły mojego dziecka rozwijać od pierwszego dnia. By się starać, dbać, myśleć o tym. Nie czytałam książek, chciałam polegać na swoim instynkcie. Nie byłam na żadnych warsztatach czy wykładach, żałuję, myślę, że byłabym spokojniejszą młodą mamą.
Jestem nią już 3,5 roku. Myślałam, że mnie, doświadczoną matkę (no przecież!) mało zdziwi, ale zostałam pozytywnie zaskoczona. Niedawno byłam na warsztatach o wielozmysłowej stymulacji maluchów, na które zaprosiła mnie marka JOHNSON’S®. 4 warsztaty, 4 specjalistów, wszystkie zmysły. Jeszcze długo po zakończeniu spotkania myślałam o tym, jak przełożyć tę wiedzę na praktyczną stronę mojego macierzyństwa.
#1 zmysły
Kontakt wzrokowy, dotyk, zapach, mówienie do dziecka. O tym mówiła Julita Wojciechowska, która zajmuje się problemami rozwoju dzieci i młodzieży oraz funkcjonowania współczesnych rodziców.
A ja siedziałam sobie po cichu w półmroku (zasłonięte rolety, byśmy mogli dobrze się poczuć, co najmniej jak maluchy w brzuchach swoich mam) i zastanawiałam się, jak tę wiedzę przełożyć na relację z moją duża już Córką. I nagle światło się zapaliło, a każdy z nas się skrzywił. Tak nam dobrze było przy zgaszonym świetle. No ale właśnie to czuje noworodek przy narodzinach – zimno, jasno, głośno, tak bardzo niekomfortowo. Tak bardzo ważne jest, by noworodkowi zapewnić jak najlepsze warunki. Przecież mechaniczna, szybka, szorstka pierwsza kąpiel może malucha zrazić. Niech rytuał kąpieli będzie przyjemnością!
Te warsztaty dały mi dużo do myślenia. To, jaka będę dla mojego dziecka, przełoży się bezpośrednio na jej relacje z innymi. I to jest wielka odpowiedzialność. Czasem przeraża mnie to. Ale kto mówił, że będzie łatwo? Czy każdy wie, że wartościowy czas poświęcony dziecku sprawi, że będzie czuło, że jest ważne? Gdy będzie czuło, że jest ważne, jego pewność siebie będzie na stabilnym, wysokim poziomie. Gdy pewność siebie będzie wysoka i oparta na konkretnych fundamentach, wtedy próbowanie nowych rzeczy, nauka, przyjaźnie, relacje, wyzwanie nie będą stresowały.
Każdy gest ma znaczenie. Kąpać można mechanicznie, ale też z czułością. Wycierać ręcznikiem można gwałtownie, ale można też delikatnie. Można przytulić sucho, ale można też z całą miłością, na jaką nas stać. Można patrzeć, ale można widzieć. Niby to samo, ale różnica diametralna. A ja? Rozmawiam z Iną codziennie, kucam przed nią, gdy chcę coś ważnego jej powiedzieć, by nasze oczy były na tej samej wysokości. Często, nawet bardziej niż często, przytulam ją, całuję, dotykam i głaszczę. Staram się mówić spokojnym głosem, wyraźnie. Wiem, że to fundament dla mojej Córki.
#2 kąpiel
Czy wiecie, że nie wolno wkładać maluszka do wanny pleckami? Bo nie wie, co się dzieje, nie jest przygotowany na kontakt z wodą i czuje się zagrożony. Najlepiej zrobić to bokiem, tak by dziecko mogło przewidzieć ruchy, a finalnie, by kąpiel nie była dla niego przykrym zaskoczeniem. Zaczynamy od jednej stopy, potem dołącza kolejna, dziecko powoli zanurzamy bokiem do wody. Gdybym to ja wiedziała 4 lata temu!
Wchodzę do sali, poznaję Pawła Zawitkowskiego, znam go z TV! Jestem ciekawa, co powie. Obserwuję, jak szybko łapie kontakt z innymi rodzicami, z jaką ciekawością patrzą na niego dzieci. Choć moja Córka ma 3,5 roku, z otwartą buzią patrzyłam, jak ten doświadczony fizjoterapeuta ,,czaruje” dzieci. Nie-sa-mo-wi-te, jak głęboki spokojny głos, pewny dotyk i kilka sztuczek potrafi sprawić, że dziecko czuje się bezpiecznie nie tylko w ramionach mamy. Moja Córa jest już za duża, by masażem pomagać jej jelitom lepiej pracować, mimo wszystko to był jeden z ważniejszych dla mnie punktów tego dnia.
Kąpiel – rytuał, święta chwila w domu. Ta sama godzina, ta sama temperatura wody, ten sam zapach płynu do kąpieli. Szum wody, pluskanie, robienie piany. Kolorowe zabawki, twarz rodziców blisko, a więc budowanie więzi i pełna koncentracja na dziecku. Finalnie głaskanie, smarowanie kremem, przytulanie, tulenie do snu. I to wszystko z udziałem wszystkich zmysłów. Traktuję kąpiel jak naturalny uspokajacz dla mojej Córki. Granicę, za którą jest już spokojna muzyka, czytanie bajek na dobranoc, przytłumione światło.
#3 zapach
Jest jeden płyn do prania dziecięcych ubranek, który kojarzy mi się z moja Córką. Piorę w nim nasze rzeczy od miesięcy, nie mogę i nie chcę zmienić tego zapachu na inny. Kojarzy mi się z delikatnym momentem w moim życiu, z oczekiwaniem, zimą, szeptaniem. Jestem wrażliwa na zapach, moja Córka również. Dlatego kupiłam ostatnio waniliowe świeczki. Chyba dlatego, że lubię określone zapachy, kojarzące się z konkretna sytuacją, a nie po prostu ładne, poza tym nie spotkałam się ze świeczkami o zapachu świeżego chleba czy smażonych pączków. A wanilia to trochę drożdżowe ciasto, trochę ciepłe mleko, dom. Nie wiedziałam o tym, po prostu zadziałał instynkt, wspomnienia. Potwierdziła to pani Marta Siembab, jedyna polska senselierka, ekspert wiedzy związanej ze zmysłem węchu i zjawiskiem zapachu. Poprowadziła pierwsze warsztaty podczas spotkania Johnson’s So Much More.
Marta Siembab podpowiedziała też, że gdy potrzebujemy odprężenia, spokoju, nie potrafimy się zrelaksować, możemy zamoczyć wacik w kilku kroplach olejku eterycznego lawendowego i położyć pod łóżkiem lub na parapecie. Już po kilku minutach nasze zmysły się uspokoją. Tę samą metodę można zastosować, gdy chcemy uspokoić nasze dziecko. Najprostszy sposób to po prostu blisko buzi maluszka położyć swoją chustkę, koszulkę. Coś, co pachnie mamą, bo zapach mamy to jeden z najlepszych i najszybszych sposobów, żeby ukoić maluszka. Warto o tym pamiętać, gdy zostawiamy dziecko pod opieką kogoś z rodziny.
Jedną z pierwszych rzeczy, którą zrobiłam w szpitalu, na drugi dzień po urodzeniu Iny, było położenie w jej łóżeczku zamiast poduszki mojej koszulki. Instynkt mamy?
#4 pielęgnacja
Ilość kosmetyków w naszym domu jest, powiedzmy, dobra dla minimalistki. Mało, ale nie ilość jest ważna. Chciałam się dowiedzieć, czy płyn top-to-toe wystarczy do pielęgnacji prawie czterolatki…
Agnieszka Machnio powiedziała bardzo ciekawą rzecz – jeśli skóra jest sucha, trzeba ją po prostu doprowadzić do dobrego stanu nawilżenia i… zostawić. To w kontekście tłustych kremów czy oliwek, które zatykają pory. Dla mnie to dobra wiadomość, bo konsekwentna w pielęgnacji nie jestem, zarówno jeśli chodzi o mnie, jak i o moją Córkę. Działam raczej rzutami. Ale, jak widać, nie znaczy to wcale, że robię źle.
Warsztaty Johnson’s So Much More – rzeczywiście było ,,much more”. I tak bardzo nieproduktowo, a merytorycznie, o zmysłach, o dzieciach, o ich przyszłości, o sposobach na uspokojenie, na zdrowy rozwój, na cierpliwość. Johnson’s planuje kolejną turę warsztatów w 2017 roku i już teraz polecam Wam śledzić ich fanpage [https://www.facebook.com/johnsonsbabypolska] – dowiecie się tam wszystkiego. Nie tylko o nowych warsztatach, ale o pielęgnacji maluchów przede wszystkim!
Dziękuję!