
Nie chodzi o to, że to była majówka i pierwszy raz od kilku lat nie padało w długi weekend. Dla mnie te kilka dni było wyjątkowych z kilku powodów. Oto 3 najgłówniejsze z głównych.
CÓRKA
Gdy szłyśmy spacerkiem po Nowym Świecie, w stronę dworca i w stronę Gdańska, powiedziałam Inie, że jest moim najlepszym kompanem podróży. A ona mnie wtedy zapytała, czy chciałabym być jej przyjaciółką.
Lubię ją. I mam ochotę zwiedzać z nią świat. I nie jest dla mnie żadnym ograniczeniem, wręcz przeciwnie. Jej tempo sprawia, że mam trochę więcej czasu na patrzenie, co jest na około mnie. Wolno, spokojnie. Cieszymy się z każdego gołębia, z każdej gałki lodów, z każdej ,,kawki”.
Ależ był nam potrzebny taki babski weekend!
PRZYJACIELE
Miałam istny maraton przyjaźni.
Dom Basi i Tomka jest takim miejsce, gdzie każdy nie tylko może, ale nie ma innego wyjścia – czuje się naprawdę dobrze. Gdy na co dzień wychodzisz ze skóry i ze swojej strefy komfortu, przechodząc przez żółte drzwi i siadając przy kuchennym stole z kawą w kubku z targu staroci, czujesz się po prostu dobrze. To jest właśnie strefa komfortu. Nie wiem czy Basia i Tomek zdają sobie sprawę, że to nie kwestia ich domu, w sensie budynku, to oni.
Jeśli miałabym wybrać spa czy dom Szmydtów, wybrałabym to drugie. Szczególnie, gdy czasem mam przyjemność uprzyjemniać się z Malwiną i Kasią. I najlepszą rzeczniczką dolce vita – Magdą. I czasem Piotrem, którego tym razem, nieodżałowanie, nie było. 🙂
Po kilku miesiącach spotkałam Hanię. Moja przyjaciółka z liceum, świadek moich miłości, starań życiowych, pierwszych prób pisarskich i wyborów… To z nią w sylwestra 2009 zrobiłam cały zestaw wróżb noworocznych, które, jestem pewna, do tej pory działają i dobrze mnie prowadzą. I bardzo, bardzo się cieszę, że mogłam powiedzieć, co u mnie, pochwalić się Córą, że już taka duża i charakterna i poczuć się tak trochę jak kiedyś. I obiecać, że teraz będziemy częściej się widzieć!
Coraz częściej przekładam jakość nad ilość. Także w relacjach międzyludzkich. Nie spinam się, że nie spotykam się z kimś tak często, jak bym chciała. Ciężko dbać o częste rozmowy, gdy każdy ma milion spraw… Po minucie siedzenia przy wspólnym stole podczas śniadanie z Karo i Adim wiem, że to nie kurtuazja, a naprawdę coś fajnego. Porozumiewawcze spojrzenia, żadnej krepującej ciszy, dużo śmiechu. Plany, marzenia, problemy. Wszystko przegadane na cacy. Tęskniłam za Wami jak diabli!
Jak to piszę to się uśmiecham. Bo mam najlepszych przyjaciół na świecie.
MIEJSCA
Warszawa, do znudzenia Chmielna, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście. Dom Basi i Tomka, Dworzec. Ja naprawdę lubię Warszawę i nikt naprawdę nie musi mnie do niej przekonywać, nawet, jeśli to jest sam ambasador Warszawy Andrzej Tucholski 🙂
Czy odpoczęłam? Tak.
Czy mam siłę, by zaczynać od nowa i jeszcze raz od nowa? Tak.
Czy jest dobrze? Tak!