Slow down and keep clear. Londyn dał mi kilka wskazówek na start. Czuję, że nie o samo zwiedzanie tu chodzi… Wzięłam sobie to do serca. I może nie ma w tym dzikiego szaleństwa, ale gdy serce bije w rytmie slow, łatwo zauważyć pewne rzeczy. Łatwiej zauważyć siebie.

Mam w nogach ze 100 kilometrów i w głowie 100 tysięcy przemyśleń. I choć nie traktowałam tego wyjazdu jako sposobu na oczyszczenie wewnętrzne (no bez przesady!), to gdy szłam sama w deszczu, ciągnąc za sobą walizkę, nie spiesząc się, mijając setki ludzi tak różnych i tak wyrazistych, i tak ciekawych, czułam się szczęśliwa. Sama, w deszczu, w ciszy. Byłam szczęśliwa, w rytmie slow.

Pamiętam, że gdy jechałam autobusem, który miał mnie z lotniska zawieźć do centrum Londynu, nie mogłam przestać się uśmiechać. Ludzie stojący na ulicy, widząc mnie, machali mi i uśmiechali się, a ja nie potrafiłam przestać. Nawet nie wyciągałam aparatu, patrzyłam na klimat, w którym się zatopiłam na długo kilka lat temu, tak znajomy, a teraz tak bardzo nowy i świeży.

Czy Londyn potrafi być slow? I to jak! Jest tak bardzo slow, gdy jesz portugalskie ciastka z budyniem na śniadanie w parku, z najlepszą kawą na dzielni. Jest jeszcze bardziej slow, gdy czas na chwilę się zatrzymuje, gdy w końcu udaje ci się znaleźć miejsce, które jak żadne inne kojarzy ci się z Anglią, czyli Greggs’a, i wcinasz z zamkniętymi oczami cheese and onion pasty. Pielęgnujesz swój slow nastrój na Notting Hill, albo na piętrze autobusu, który jedzie prawie godzinę. Czujesz ten slow, gdy zamiast metrem, wędrujesz razem z tłumem po ulicach, oczywiście w swoim rytmie. Te pięknie kwitnące drzewa. Te dzieci, każde tak różne i tak piękne. Te piękne kobiety, ciekawe w tej swojej kulturze, kolorach, stylu.

W Londynie czujesz, że jest dla ciebie na tym świecie miejsce. Nie chodzi o to, że jest akurat tu, w stolicy Anglii, ale tak ogólnie. Jest dla ciebie miejsce. I możesz robić, na co tylko masz ochotę. Możesz otworzyć cukiernię, gdzie na wystawie będą wyławiać ludzi z tłumu wielkie biało-czekoladowe bezy. Wielkie jak dwie rozłożone dłonie. Możesz zrealizować każdy pomysł na knajpę, im bardziej abstrakcyjny, tym lepszy. Możesz tworzyć to, co masz w głowie z poczuciem, że znajdzie się ktoś, komu się to spodoba. Ba, że znajdzie się ktoś, kto na to czeka!

Możesz wszystko, nie ważne gdzie. Ale w Londynie łatwiej to sobie przypomnieć. W miejscu, gdzie wszystko płynie wraz z tłumem na zielonym świetle. W miejscu, gdzie kulturę poprzedza słowo ,,multi”.

Keep clear. Odkryłam, że lubię samotność. Że lubię, gdy moją jedyna pamiątką z podróży jest kawa na wynos, którą oczywiście piję od razu. Oczyszczanie głowy z męczących myśli w deszczowy dzień jest całkiem proste. I powtarzałam sobie, gdy padało – dobrze, że nie jest zimno. A gdy było zimno – dobrze, że nie pada.

Tam, gdzie jest tłum, łatwiej zauważyć siebie. Nawet gdy jest za głośno, i tak słyszysz swoje myśli. Tylko pamiętaj, slow down. And keep it clear. 

DSC_0135 DSC_0136-horz DSC_0138 DSC_0141 DSC_0208 DSC_0212 DSC_0228 DSC_0231-horz DSC_0235 DSC_0277DSC_0292 DSC_0295 DSC_0297 DSC_0300 DSC_0302 DSC_0307 DSC_0310 DSC_0311 DSC_0312 DSC_0313 DSC_0316 DSC_0317 DSC_0319 DSC_0323 DSC_0325