Uprzedzam – nie jestem specjalistką. Nowa miłość to nadal dla mnie nowy temat. Ja tylko przypuszczam i wyciągam wnioski nie tylko ze swojego życia, ale z Waszych historii – które miałam przyjemność poznać.
Nie jest to dla mnie temat wygodny, bo czuję barierę, by pisać o miłości. Ale obiecałam Wam ten wpis, mimo że powoduje on u mnie lekki dyskomfort.
Jest jedno NIE i dwa razy TAK.
Tak – wolę zapobiegać niż leczyć. Bywam asekuracyjna. I choć zarzekałam się, że wszystko po mnie spływa i nie pozwolę, by przeszłość nade mną wisiała – ona wciąż wisi. 🙂
Nie – nie wiem, jak się zakochać i jednocześnie się nie rozczarować, bo nikt tego nie wie. Miłość to jedna z bardziej ryzykownych gier. Nie da się kochać tylko na trochę, tylko na chwilę, na 30%. Nie da się zakochać tylko na weekend, na śniadanie czy do ,,zobaczy się”. Albo kochasz albo nie.
Tak – myślę, że warto zaryzykować, choć ryzyko kolejnego złamanego serca skutecznie psuje zabawę.
Kolejna Wielka Miłość
Pytam Dziewczyny w grupie, czego najbardziej się boją. Dużo głosów – samotności.
Rozumiem.
Złamane serce przegrywa z potrzebą bycia kochanym. Każdy chce być kochanym, mieć motylki w brzuchu. Ale też każdy chce być wysłuchanym, zrozumianym. Każdy chce mieć kogoś, na kogo może liczyć, kto będzie stał murem i za kogo można dać sobie ręce uciąć, choć jeszcze niedawno obie ręce miałoby się ucięte, bo zaufało się komuś, kto na to nie zasługiwał.
Na tę Kolejną Wielka Miłość czeka się jak na kolędy w radio na święta. Jak na gorący rosół po zimowym spacerze. Niby można bez niej żyć, ale co to za życie?
Plaster na złamane serce? NIE!
Wiecie, nowy facet nie może być plastrem na złamane serce. Nie może, jeśli nie chcemy miłości na chwilę, tylko chcemy czegoś naprawdę.
Czasem mi się wydaje, że na miłość trzeba poczekać. W końcu ja czekałam prawie 4 lata. W tym czasie trzeba się wyleczyć z poprzedniej, pozbyć złości, żalu, zmęczenia. Przestać być ofiarą losu, przestać liczyć na to, że miłość wszystko wyprostuje, zmieni nas w łagodne księżniczki i niczym gumka myszka zmyje cechy charakteru, którymi się chwalić nie chcemy.
Nowy związek nie wymaże poprzedniego. To my sami musimy sie uporządkować, nikt inny nie ma takiej mocy, by pojawić się i zrobić generalny remont naszego życia.
Poza tym… to jest nie fair. Ja bym nie chciała być plastrem na złamane serce. Nie chciałabym wciąż się zastanawiać, czy jeszcze o tamtej myśli, czy nie. Czy nas porównuje. Czy tęskni za nią. A jeśli ja bym nie chciała, wielce prawdopodobne jest, że inni też czują podobnie. Nikt nie chce być drugi. Każdy chce być specjalny, wyjątkowy, wyczekany.
Czasem trzeba odpuścić
Odpuść, jeśli ze złością klikasz w tego Tindera gotowa umówić się z pierwszym lepszych facetem, który Ci zostawi serduszko i okaże minimum serdeczności pytając, jak się masz. Lub czy mieszkasz sama i lubisz seks. Odpuść.
Dobre, nowe związki przychodzą, gdy uczymy się na własnych błędach, gdy lubimy siebie i to, gdzie jesteśmy. Miłość przychodzi, gdy jej nie popędzamy. Wtedy, gdy wiemy, czego chcemy, choć bardziej wiemy, czego nie chcemy. Gdy umiemy mówić o naszych potrzebach i nie podnosimy głosu z byle powodu. Gdy umiemy słuchać, choc się z czymś nie zgadzamy. Gdy czujemy wewnętrzny spokój i myślimy, że to nasze życie jest całkiem dobre.
Wtedy przychodzi nowa miłość.
Samotni ludzie łakną uwagi
I często wyolbrzymiają najlżejszy przejaw sympatii.
Samotność to trudny temat. Nikt nie chcę jej czuć, ale ona częściej nas odwiedza, niż chcielibyśmy przyznać. Samotność sprawia, że każdy miły gest rodzi w naszej głowie nadzieję. Że może on tak zrobił, bo… I potem – bęc! – rozczarowanie. Bo to był TYLKO miły gest.
Każda randka to prawie jak zamieszkanie razem. Każdy film w kinie to prawie jak VHS z własnego ślubu. Każdy sms to ZNAK. Każde przytulenie to o jeden krok bliżej do przywiązania. I złamanego serca,
Kolejnego.
Więc może czasem warto przyhamować.
Skok na głęboką wodę
Nowa miłość idzie w parze ze strachem. Że będzie powtórka z rozrywki. Albo że nasze żale do poprzedniego partnera przeniosą się na tego nowego, który tego nie zniesie. Albo że nie uda nam się dojść do porozumienia, bo przecież im jesteśmy starsi, tym jesteśmy bardziej wymagający.
I choć wiemy, czego chcemy, nie umiemy często tego powiedzieć wprost. Nie rozmawiamy o błędach. Nie rozmawiamy o pragnieniach. I te niewypowiedziane emocje z czasem są barierą, której nie da się przejść.
A może warto czasem skoczyć na główkę. Rzucić się na głęboką wodę. Powiedzieć głośno i szczerze – co boli, co cieszy, czego się boimy, jakie mamy traumy, z czego się to bierze, czego pragniemy, czego potrzebujemy. Prosto w twarz.
Kochać też można tak. Wprost. Po prostu.
Brak oczekiwań – klucz do sukcesu
To jest rada ode mnie. Brak oczekiwań uwalnia. Mężczyzna nie jest po to, by utrzymywał, by zapewniał coś, by ,,robił”. Nie jest po to, by poprawiał nam nastrój codziennym uwielbieniem i czytał nam w myślach. Nie po to, by zapewniał nam rozrywkę i reagował na każdy przejaw nudy.
Mężczyzna (w przypadku kobiet, oczywiscie) jest po to, by było przyjemniej, zabawniej. By się uzupełniać. By poznawać nowe rzeczy i mieć do tego super pretekst. By się rozwijać. By mieć ,,plecy”, osobę, która stoi murem, akceptuje w 100% i wspiera.
Po co kasa, gdy nie ma się z kim nią dzielić. Po co sukces, po co mieszkanie i nowe meble, gdy nie ma się z kim nimi dzielić.
Fajnie jest być razem.
Najpierw polub bycie ze sobą
Brak oczekiwań jest możliwy, choć wymaga treningu. Wiadomo – nie da się nie mieć oczekiwań w ogóle. Ale nie można, moim zdaniem, doprowadzić do tego, że oczekiwania wobec drugiej osoby (by np. robiła to, co nam się wydaje, że powinna) zabrały nam tę osobę. Rozumiecie?
Ważne, by zrozumieć, że każdy ma swoje życie. To że te życia postanowiły się przeplatać – super. Ale to nadal są dwa oddzielne, niezależne życia. Fajnie dbać o swoją niezależność, bo wtedy te chwile we dwoje są fajniejsze – pozbawione pretensji i ukrytego żalu. Pozbawione ,,ty to zawsze” i ,,ty to nigdy” ani ,,domyśl się”. Pozbawione presji, by być osobą, którą powinniśmy być, a nie tą, którą jesteśmy w rzeczywistości.
Cieszę sie z tego, co mam. Staram się. Cieszę się ze wspólnego czasu, ale jeśli plany się zmieniają – ok. No drama! To nie znaczy, że jestem beznadziejna. To nie znaczy, że on mnie nie szanuje. To nie znaczy, że on kłamie. To nie znaczy, że coś jest nie tak! To, że coś nie idzie po mojej myśli nie jest powodem, by obrażać się, fochować i krzyczeć.
Dlaczego? Bo z nim czy bez niego – lubię swoje życie i siebie nawet też. I czas spędzony ze sobą.
#yolo
Na koniec – yolo, czyli you only live once. (kiedyś pisałam o yolo w wersji dla matek)
Czyli wbrew obawom, strachom, niepewności. Wbrew sercu, które na samą myśl o ewentualnych rozstaniach ma zawał – warto czasem zaufać. Warto pokazać miększą wersję siebie, warto zaryzykować i się zakochać. Bo można trafić na prawdziwą miłość.
Lepszą niż poprzednie.
Wiem, że ciężko jest kogoś poznać, gdy jest się 30+, imprezy z klubach przestały być aż tak interesujące, a grono znajomych wciąż takie samo. Mówi się też, że ci fajniejsi faceci są już zajęci.
Myślę, że miłość sama się znaduje, choć czasem trzeba jej pomóc. Samotne wakacje, Tinder i inne portale randkowe, próba zmiany otoczenia, zapisanie się na jakieś zajęcia dodatkowe i kursy, pielęgnowanie swojego hobby – sposób się znajdzie…
Dziewczyny – życzę Wam dużo miłości. Życzę Wam zakochania, randek, fajnych nocy, jeszcze fajniejszych poranków. Życzę Wam zrozumienia, śmiechu, śniadań i kolacji. Żeby komuś ogon merdał na Wasz widok. Życzę Wam poczucie, że jesteście na swoim miejscu z osobą, która pasuje do Was jak bułka do flaczków.
________________________________________________________
Hello!
Słuchaj! 🙂
Jedną z większych przyjemności blogera jest kontakt z Czytelnikami. Trochę tu nas jest, nie znam jednak wszystkich. Jeśli jesteś tutaj po raz kolejny, to znaczy, że trochę się już znamy i lubisz mnie czytać. Mam więc prośbę – poznajmy się, skomentuj wpis i pogadajmy. 😉
Jeśli ten wpis Ci się spodobał i czujesz, że spodoba się też Twoim znajomym – będę wdzięczna, jeśli udostępnisz go na Facebooku.
Bardzo rozmowna jestem też na Instagramie. Rozkręcam się na Instastories (powoli, ale jednak), bywam też namiętnie na moim fanpage’u, a także na grupie ,,Bój się i działaj’’.
Let’s talk!
PS Dobrego dnia! 🙂