Yolo. You only live once. Yolo to ja mogłam być kilka lat temu, Jezu jaka ja mogłam byc yolo. Teraz jak jest? Teraz jest yoloskcalyb – you only live once so keep calm and love your baby.

Beztroska się czuję… Już się nie czuje. Kurcze, gdzie to się podziało? Kiedyś spontanicznie można było wyjechać sobie na rok do Anglii. Albo nad morze 🙂 a teraz szczytem spontaniczności jest pofarbowanie sie na blond. Albo “szalone” niebieskie paznokcie! Nie yolo, zdecydowanie nie yolo.

Mamy tracą na spontaniczności ale zyskują na szaleństwie kontrolowanym, budzącym się w sprzyjających okolicznościach. Pstryk i jest. Nie musimy się wprawiać w odpowiedni nastrój. Jest okazja, jest impreza. Czy to wyjście do sklepu po nowe rajty czy blogerska wieczorna integracja – wszystko jest imprezą. I to jest yolo mum version. Trzeba się dostosować! A jak już się wskoczy na właściwe tory, to z pozoru zwyczajne rzeczy zaczynają sprawiać niebywała przyjemność.- Nie ma pomidorowej? To niech będzie rosół, YOLO! [jak mówi Oh My Deer] – Dziś Ina nie będzie kąpieli. YOLO, Carpe Diem!
I to nie jest tak, ze yolo mamy jest gorsze i uwiera. To nasz wybór. Chcemy go. Ale yolo sprzed paru lat nie wykasowało się ot tak z pamięci. Tkwi! I czasem coś tam się pomyśli, ze wakacje 2009 to były wow i boskie, ja taka chuda, morze takie niebieskie, frytki takie belgijskie, piwo takie z biedronki. W głowie nadal mamy 22 lata.  I nadal jara nas impreza do rana i wspólne chodzenie do łazienki, by pogadać przed lustrem i przy okazji poprawić włosy [bo nie rajstopy, nie?]. Nadal umawiamy się na ,,oficjalne wizytacje”, jakby to było możliwe tak od ręki. Choć wiemy, że yolo to znaczy, że żyjesz tylko raz i masz dziecko, więc staraj się, dziewczyno!
Czy mogąc tylko na tydzień zapomnieć totalnie o dzieciach, mieć psychiczne wolne od instynktu macierzyńskiego, myśleć tylko o sobie – zrobiłybyście to? Dałybyście się ponieść yolo wprost z bravo girl?

Ja nie.

 

A Wy?

 

fot. Michalina Pryśko

PS. Jeśli podoba Wam się bluza Inuli, klikajcie TU, do Pralines 🙂