
Kultura chorowania, którą pamiętam z dzieciństwa, była bardzo wysoka. Gdy było się przeziębionym, to wprost, z cierpliwością i bez pośpiechu. Odpoczywało się, by szybko wrócić do formy. Zwolnienie ze szkoły czy pracy trwało 7 dni i dawało to szansę nie tylko na dojście do siebie, ale także na oszczędzenie innym tych samych przeżyć. Jak? Po prostu jeśli odpoczywasz w domu i chorujesz sobie w spokoju, nie zarażasz innych.
Tęsknie za byciem przeziębioną, ale tak, jak w dzieciństwie. Pamiętam, gdy na początku liceum przeleżałam na materacu na podłodze tydzień. Przede mną był telewizor, obok herbata z cytryną i nie interesowało mnie nic, prócz odpoczynku. Nie czułam żadnej presji. Brakuje mi tej beztroski, a także poczucia, że przeziębione ciało wymaga zaopiekowania, a nie zakrzyczenia.
Dziś przyglądam się kulturze chorowania we wsparciu producenta Pelavo Med, leku w postaci syropu na objawowe leczenie przeziębienia u dzieci od 6 lat i dla dorosłych.
Tak, kultura chorowania w Polsce po prostu niska.
Jeszcze jakiś czas temu, gdy pracowałam na etacie, bycie przeziębioną oznaczało najczęściej, że mam home office, czyli w zasadzie pracuję, ale z domu. Można powiedzieć — luksus. W końcu mogę poleżeć w łóżku i nie wychodzić z domu, ale… nadal nie mogę po prostu nie zwracać uwagi na przychodzące mejle, nie mogę zostawić ich bez odpowiedzi.
Dbanie o swój przeziębiony organizm, z myślą czającą się z tyłu głowy, że trzeba coś zrobić, że trzeba być obecnym, że trzeba być produktywnym, mimo braku na to sił, jest psychicznie wyczerpujące. Sami zabieramy sobie szansę na szybsze dojście do formy. Sami nakładamy na siebie presję bycia zawsze w formie, zawsze na czas i zawsze na posterunku.
Nie mamy czasu na chorowanie, dlatego granica między „chyba mnie coś bierze” a faktycznym przeziębieniem dramatycznie się przeciąga. Ignorujemy symptomy, zagłuszamy złe samopoczucie, zamiast „źle się czuję, muszę wrócić do domu i się położyć”, mówimy: „nie jestem w formie, chyba to przemęczenie, wypiję kawę i będzie ok”. Udajemy, że nic nam nie jest. Nie przyznajemy się sami przed sobą, że źle się czujemy, bo nie chcemy poddać się złemu samopoczuciu. Sukces to działanie, to akcja, energia, a przeziębienie to znak stop i migająca czerwona lampka.
I dzięki temu po ulicach chodzą przeziębieni, ale jeszcze nie do końca rozłożeni chorobą ludzie. Smarkają, kaszlą i udają, że czują się świetnie. Jeśli już coś biorą, to żeby złagodzić objawy, a nie wyleczyć. Niech nie leci, niech nie będzie słychać, ani widać. Samo przejdzie, jakoś minie. Będę martwić się o to później.
Nie mamy czasu na przeziębienie, ale też nie mamy czasu odpoczywać, zastanowić się nad swoją kondycją, odetchnąć. Nie mamy czasu, bo inni nie mają czasu czekać.
Nawet ja, osoba, która nie pracuje nigdzie na etacie i prawdopodobnie (nie wiem, bo nie sprawdzałam jeszcze!) mogłaby zniknąć poza zasięg mejli, sms-ów i powiadomień, nie jest wolna od presji, nie leczę swoich przeziębień tak, jak powinnam. Ponieważ zależy mi na dobrych relacjach z klientami, zależy mi na pracy, boję się, że jakaś propozycja mnie ominie, gdy nie odpowiem na wiadomość w odpowiednim czasie. Czy to błąd? Nie wiem. Faktem jest, że tak reaguję na niedyspozycję własnego ciała.
Bez zdrowia nie popracujesz…
Nie dasz, jeśli nie masz. To jest bardzo proste, a tak trudno o tym na co dzień pamiętać.
Pracujemy, by mieć pieniądze. Udajemy, że dobrze się czujemy, choć jesteśmy przeziębieni, by nie stracić, by nie wypaść z rynku, by pokazać, że na nas zawsze można liczyć.
Ale przychodzi taki dzień, gdy ciało przestaje współpracować. Organizm jest przemęczony, często walczy z infekcją wirusową, potrzebuje przerwy, natychmiastowego odpoczynku i regeneracji. Wtedy już nie masz wyjścia, musisz iść do lekarza, musisz położyć się do łóżka i pozwolić sobie wyzdrowieć.
Ale często ten scenariusz wygląda zupełnie inaczej. Dodatkowa warstwa makijażu zakryje złe samopoczucie, a kilka kapsułek popularnego preparatu bez recepty pozwoli przetrzymać do wieczora. Bo wieczorem w końcu będzie czas, by się położyć.
W ogóle mi się to nie podoba, czuję, że tak nie powinno być i nie czuję zgody na taki nacisk na własny organizm.
Nie popędzam mojej córki, by zdrowiała szybciej
Nie udaję, że moja córka jest zdrowa, gdy kaszle i widzę, że coś jej dolega. Nie udaję, że nie wiem, że córka ma kaszel, gdy rano odprowadzam ją do szkoły. Nie uznaję, że przeziębienie to nie choroba, więc nie trzeba na siebie uważać.
Dzięki współpracy z Pelavo Med mam okazję zrobić rachunek sumienia i przyjrzeć się, jak ja traktuję samą siebie w chwili, gdy nie czuję się dobrze, albo zwyczajnie jestem przeziębiona.
Ale dorosłe przeziębienie to nie jest jedyny problem. Nasze dzieci też łapią infekcje wirusowe, a to wiążę się z tym, że musimy razem z nimi zostać w domu. Czy wszyscy rodzice z pokorą biorą L4 i nie wypuszczają dzieciaków z domu, póki nie poczują się na tyle silne, by wrócić do szkoły? Nie.
To, że dzieci w szkole kaszlą, prychają i wciąż walczą z katarem, to już norma. Tak, jakby rodzice czekali na pójście z dzieckiem do lekarza, aż nauczyciel zwróci im uwagę, bo wtedy przeziębienie stanie się faktem i nie będzie można dłużej ignorować faktu, że dziecko ma katar, kaszel i potrzebuje zostać w domu nie tylko dla siebie i swojego samopoczucia, ale też dla komfortu i samopoczucia innych dzieci, które mogą się zarazić.
Chcemy, by nasze dzieci miały dobre życie, by były asertywne, umiały walczyć o swoje, umiały stawiać granice i świetnie sobie radziły w komunikacji z innymi, zapominając, że to nie słowa do nich trafiają, a czyny. Przykład, który im dajemy, nasze codzienne wybory, nasze reakcje i decyzje są tym przykładem, z którego będą czerpać najczęściej, i to podświadomie. Więc jeśli sami nie dbamy o siebie i stawiamy dobro innych ponad nasze własne, właśnie to samo będą robić nasze dzieci.
Jeśli udajemy, że nic nam nie jest, a czujemy się fatalnie, one też będą udawać. Jeśli uznamy, że stan podgorączkowy to żaden sygnał ostrzegawczy, nasze dzieci również będą ignorować ten fakt. Jeśli katar nie jest dla nas oznaką przeziębienia, dla naszych dzieci też nie będzie.
Syrop na przeziębienie
Partnerem dzisiejszych moich przemyśleń jest Pelavo Med. Jest to lek w postaci syropu na objawowe leczenie przeziębienia u dzieci od 6 lat i dla dorosłych.
- Lek bazujący na dobroczynnym działaniu naturalnych składników
- Zawiera wysokiej jakości standaryzowany ekstrakt z korzenia pelargonii afrykańskiej
- Nie zawiera substancji dodatkowych takich jak sacharoza czy sorbitol
Wskazania: tradycyjny roślinny produkt leczniczy stosowany w objawowym leczeniu przeziębienia. Produkt jest tradycyjnym produktem leczniczym roślinnym do stosowania w określonych wskazaniach wynikających wyłącznie z długotrwałego stosowania. Pelavo Med jest wskazany do stosowania u dorosłych, młodzieży i dzieci w wieku od 6 lat.
Przeciwwskazania: nadwrażliwość na substancję czynną (wyciąg z korzenia pelargonii), na inne gatunki pelargonii oraz na rośliny z rodziny Geraniaceae lub na którąkolwiek substancję pomocniczą.
#PelavoMed #wspolpraca #USPZdrowie
Pelavo Med, 20 mg/4 ml; 4 ml roztworu zawiera 20 mg suchego wyciągu z Pelargonium sidoides DC i/lub Pelargonium reniforme Curt., radix (korzenia pelargonii) – Pelargonii radicis extractum siccum (4-25:1), roztwór doustny.
* Przed użyciem zapoznaj się z ulotką, która zawiera wskazania, przeciwwskazania, dane dotyczące działań niepożądanych i dawkowanie oraz informacje dotyczące stosowania produktu leczniczego, bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu. Tradycyjny produkt leczniczy roślinny z określonymi wskazaniami wynikającymi wyłącznie z długotrwałego stosowania.
Podmiot odpowiedzialny: US Pharmacia Sp. z o.o. ul. Ziębicka 40, 50-507 Wrocław
Tradycyjny produkt leczniczy roślinny z określonymi wskazaniami wynikającymi wyłącznie z długotrwałego stosowania.