
Dziś mam urodziny! 33, choć w duszy 24 stale od kilku lat.
Wpisałam w google ,,mam 33 lata”. I co było na pierwszej stronie?
– mam 33 lata i jestem dziewicą
– mam 33 lata, jestem żonaty, mam pracę, której nie lubię i nic lepszego nie będę miał. Nic nie osiągnąłem. Żona mnie nie kocha, nie mam przyjaciół. Brak sensu …
– mam 33 lata i moję się zaczynać wszystko na nowo…
– 33 lata to szczęśliwy wiek!
– mam 33 lata jestem stara panna i najbardziej żal mi tego.
– mam 33 lata i czuję się bardzo samotna.
– mam 33 lata i utknąłem u rodziców.
– mam 33 lata, będę babcią!
– mam 33 lata, dwoje dzieci, męża i na pozór szczęśliwe życie, ale…
Normalnie Klan, Moda na Sukces i Złotopolscy w jednym!
A ja?
A ja mam 33 lata i…
Cieszę się. Z życia, z siebie, z Córki, z rodziny, z pracy, z bloga. Z tego, że mam fajny balkon i piękny widok z okna w kuchni. Cieszę się, że mam kota, choć nie byłam do końca przekonana, a teraz jestem. Cieszę się, że jakoś to życie płynie i nie ma fal. Tak – nie ma fal. Jakoś sobie płynę i jest mi przyjemnie. Cieszę się, bo pierwszy raz odkąd mieszkam w Gdańsku mam choinkę. Choinkę-niespodziankę, która mnie bardziej wzruszyła, niż mogłam przypuszczać. Cieszę się, że mam te 33 lata, bo więcej mogę i mniej mnie obchodzi, co myślą inni. Rzadziej się zastanawiam, co ktoś o mnie pomyśli, częściej ufam intuicji i pozwalam sobie na bycie sobą. Mniej potrzebuję rzeczy, dużo we mnie wdzięczności za moj domowy obrót sprawy. Czy umiałabym to docenić jako 24-latka? Wątpię. Także dziś zamierzam cieszyć się tym, że nikt mi nie może powiedzieć, z czego się cieszyć, a z czego nie. I że wcale nie muszę robić wielkiej imprezy, żeby czuć, że ktoś o mnie pamięta.
Z okazji urodzin życzę sobie uważności. Żebym nadal umiała się zatrzymać w niemej wdzięczności patrząc na to, co mam. I żebym umiała to zrozumieć.
Życzę sobie odwagi i beztroski. Przecież jakoś to będzie. Zawsze jakoś to jest.
Życzę sobie dobrze.