To przykre, ale jesteśmy egoistami. Słabymi istotami, którymi rządzi głód, seks i chęć zrobienia selfie na insta… No i może trochę kredyt w banku.
Większość z Was, jak i ja, raz na jakiś czas marzy o zmianie. To proste – im więcej widzimy, doświadczamy, podpatrujemy, tym to, co mamy do tej pory, wydaje się niewystarczające. Chcemy więcej i lepiej. W 99% ta zmiana wymaga przede wszystkim zmiany w osobie, która tej zmiany pragnie. Jeszcze siebie można jakoś zmobilizować, a drugą osobę?
Ludzie się nie zmieniają.
Serio. Sami z siebie mogę jedynie wypowiedzieć gorące słowa ,,zmienię się, zobaczysz”, ale to tylko słowa. Nie twierdzę, że nie chcą, bo na pewno chcą i nawet próbują przez krótki czas. Ale to tylko próby. Na zgodę, na przeczekanie, na jakoś to będzie, na odwal się. On mówi: Niech ona się już odwali, przestanie jęczeć i wszystko wróci do normy. Normy, która jest do zmiany. Ona mówi: Wziąłbyś się do roboty, za kogo ja wyszłam, gdybym widziała to przed…
I tak codziennie, w lepszym przypadku od święta.
Ręka do góry, kto choć raz uwierzył w ,,zmienię się”, a potem liczył stracone miesiące? Miesiące, w których można było zacząć od nowa, pojechać w podróż na koniec świata, rozkręcić interes życia, podziałać. Wygrać.
Uważam, że ludzie się nie zmieniają. Nigdy nie zmienią się dla kogoś, w ramach rodzinnej inicjatywy ,,może się jeszcze zejdziecie”, dla perspektywy lepszego życia. Owszem, jest chęć. Solenne zapowiedzi, przyrzekanie ze łzami w oczach i przy butelce wódki. Ale to jest łatwe. To tylko kilka łez i parę kieliszków alkoholu.
Dobrze, gdy boli
Wiecie,co ludzi zmienia? Trudna sytuacja. Baty po dupie od życia człowieka zmieniają. Doświadczenie człowieka zmienia, godzinne rozmowy ze sobą, wewnętrzna analiza, ciężkie momenty. Mogę to stwierdzić z całym przekonaniem – tak jest. Nie inaczej.
Relacje mogą się zmienić, ale to my musimy nadać jej na nowo ton. Bo nic się nie zmieni, jeśli my nic nie zmienimy.
Słowa, słowa, słowa…
Powiedział. Obiecał. Przyrzekł. Zarzekał się na wszystkie świętości. Błagał. Przepraszał. Ile tu czasowników! Czasowniki bywają niestety tylko na papierze, bo jeśli chodzi o działanie i wcielanie w życie obietnic – z tym jest źle.
I nie chodzi tylko o mężczyzn, nie zrozumcie mnie źle. Wszyscy mamy z tym problem. Dużo mówimy, mało robimy.
Chciałabym, byśmy brali odpowiedzialność za swoje słowa. By one miały moc, nie były rzucane na wiatr. Dać słowo – to powinno znaczyć wszystko.
A teraz o mnie…
Wiem, że się ludzie nie zmieniają, bo mnie samej szło jak po grudzie. Niczym woda wybierałam łatwiejsze rozwiązania. Wiadomo – kop w tyłek, trudne miesiące, przemyślenia, praca nad sobą, masa cierpliwości, morze łez. Chcąc nie chcąc człowiek się zmienia.
Ale nic samo nie przychodzi. Trzeba widzieć w tym sens, perspektywy. Trzeba naprawdę mocno chcieć i trzymać swoją wewnętrzną dyscyplinę. Nauczyć swój mózg nowych reakcji. Iść na mentalny odwyk.
Nie liczę już, że ktoś się zmieni i uratuje sytuację, poprawi relacje. Nie liczę, że ktoś weźmie sprawy w swoje ręce, odciąży, weźmie na siebie ciężar rozmów, naprawiania tego, co milczeniem, kłótniami, zaniedbaniem zepsuliśmy.
Jeśli czegoś chcę, szukam tego w sobie. Bo ludzie się nie zmieniają, ale ja, dla siebie, mogę.