Jest lato. Kompleksy pęcznieją, puchną pod warstwami ubrań. Bikini body uparcie nie dojrzało do tego, by się pojawić. Wstyd goni wstyd, choć jeszcze połowa z nas nie pojechała na urlop. W wolnym tłumaczeniu – przed nami kilka tygodni stresów i zastanawiania się, co zrobić, by zedrzeć z siebie te niedoskonałości. Czym wyprasować te nierówności. Czym zatuszować to, na co nie można nałożyć filtra. Co wklepać, co wmasować, czym zaszpachlować, zeskrobać, wyciąć. Jak schudnąć dziesięć kilogramów w 2 tygodnie, jak cofnąć czas do 1999 roku, gdy jedynym zmartwieniem było, kiedy mama da kieszonkowe.
Ręka do góry, kto nigdy w życiu nie wpisał w wyszukiwarkę, jak schudnąć milion kilo w tydzień. Kto nie chciał choć raz w roku, na tę jedną chwilę być doskonałym. Takim, żeby móc się odsłonić bez wstydu, bez stresu. Bez obawy, że ktoś dowie się, że nie jesteśmy tak idealni, jak staramy się być na co dzień.
Jak schudnąć 10 kilogramów w 2 tygodnie?
Wizualnie czy mentalnie?
Wizualnie? Nie wiem, czy jest taka możliwość. Jeśli jest, na pewno traumatyczna dla ciała, negatywna dla zdrowia.
Mentalnie? Można spróbować. Można wyrzygać wszystkie porady z Cosmo, które sprawiają, że na naszym poczuciu własnej wartości pojawia się ten słynny cellulit. Można wypeelingować się z tych wszystkich głosów, które w ciągu całego życia powiedziały nam, że coś w nas nie jest idealne. Można wypocić każde ,,musisz” i każde ,,spójrz na nią”, które wchłonęłaś konsumując media społecznościowe. Bo one mają najwięcej kalorii…
Kiedyś byłam głupia. Kiedyś kupowałam kapsułki na cellulit, które miały mnie, dwudziestokilkulatkę, jeszcze nie matkę, wyszczuplić. Po pierwszym opakowaniu. Co było bzdurą, choć z drugiej strony nie wiem, bo nigdy nie byłam na tyle konsekwentna, by regularnie je zażywać. Piłam herbatki na wszystko. Były mega tanie i ta kobieca sylwetka na opakowaniu… Stosowałam diety cud, po których byłam bardzo słaba i po 3 dniach rzucałam się na makaron.
Z czasem zostało mi już tylko zakrywanie się i narzekanie.
I to jest bardzo okrutne
Gdy patrzę na swój stosunek do ciała na przestrzeni lat, odkrywam takie pokłady okrucieństwa, o które nigdy bym się nie podejrzewała. Do tej pory nie jestem w stanie siebie zaakceptować na tyle, by rozebrać się na plaży czy założyć krótkie spodenki. W sekundę jestem w stanie wymienić 10 rzeczy, które są we mnie brzydkie. Nienawidzę się za każda kostkę czekolady, mimo że bardzo mi smakowała. Wciąż sobie mówię, że to ostatni raz. Mówię, że nie chcę jeść chipsów, bo od nich mam pryszcze, a tak naprawdę boję się, że przytyję jeszcze bardziej. A w myślach zdanie: jak schudnąć?
Na szczęście po kilku dniach mi przechodzi…
Nie da się schudnąć w tydzień. Nie da się wyładnieć, zmienić rysów twarzy.
To, co dla mnie ma dziś wartość, to zdrowie. I tylko zdrowie tak naprawdę jest mnie w stanie przekonać o słuszności niektórych wyborów.
Jakiś czas temu pożyczyłam od siostry książkę ,,Food Pharmacy”. Przeczytałam w pociągu na trasie Olsztyn-Gdańsk.
Ta książka jest w skrócie o tym, by karmić dobre bakterie jelitowe. Karmiąc je, robimy sobie dobrze. Karmiąc te złe bakterie jelitowe – osłabiamy działanie tych dobrych. Prawidłowa flora w jelitach wpływa na komfort życia, wpływa na nasz nastrój, odporność, dobry humor.
I to do mnie dotarło. Nie to, że coś ma mało kalorii, tylko fakt, że coś dobrze wpłynie na florę bakteryjną w jelitach, a przez to będę się lepiej czuła. Tego samego dnia zrobiłam z Iną granolę z przepisu, który znalazłam w książce, i jadłam ją niemal codziennie.
Jak schudnąć?
Po swojemu. Powoli. Bez rygoru, bez terroru.
Na mnie działa wartość zdrowotna produktów, które jem. A nie ich kaloryczność. Nie lubię ćwiczyć, ale lubię chodzić, więc spaceruję szybkim krokiem i często rezygnuję z tramwaju.
*Tysiące dziewczyn z zachwytem testują przepisy Flowmum, która właśnie wydała drugiego ebooka z przepisami. Polecam Wam bardzo, sama zamierzam je przetestować. I schudnąć!
Zresztą… czasem wystarczy, że ktoś, kogo kochamy, powie, że nie wyobraża sobie bez nas życia i wtedy to, jak wyglądamy, schodzi na dalszy plan.
Czasem wystarczy zrobić listę rzeczy, za które jesteśmy wdzięczni, i okazuje się, że to, że jesteśmy zdrowi, jest milion razy ważniejsze niż to, jakiego rozmiaru mamy tyłek.
Jedno jest pewne. Jeśli chcesz schudnąć, zacznij od…
Pozbycia się magazynów, które szczują Cię kanonem piękna z kosmosu.
Pozbycia się ubrań, które przypominają Ci, że w liceum miałaś rozmiar 32. Nie, nie schudniesz do tego rozmiaru, więc nawet nie próbuj po raz kolejny zostawiać starych jeansów na później. Nie będzie żadnego później!
Pozbycia się głupich książek, średniej jakości jedzenia i toksycznych osób, które ze współczuciem patrzą na Twoje ciało pozwalając Ci zanurzyć się w myśleniu, że coś z Tobą nie tak.
Pozbycia się przekonania, że 35-letnia kobieta może mieć ciało nastolatki, a grawitacja to taka zupa z Azji.
Pozbądź się tego i zobacz, ile kilogramów Ci ubyło. Widzisz? Można jednak schudnąć 10 kilogramów. I to w 15 minut!