
Czasem słyszę głosy. Coś w mojej głowie mówi mi, że jest dobrze. Obserwuj, uspokój się, oddychaj. Czasem słyszę, że coś jest poza moim zasięgiem. Nie pchaj się w to, jesteś za słaba. Czasem słyszę, że mam się schować, najlepiej w za dużych ubraniach, bo jestem szarą brzydką bohaterką filmu klasy c. Czasem słyszę kojący szept, jakby echo moich własnych przemyśleń sprzed kilku miesięcy.
Słyszę głosy. Dobre i złe. Te złe mają sposób mówienia bliskich i całkiem bliskich mi osób. Gdzieś to przecież już słyszałam. Ile mogłam mieć lat? 10? 15? 18? Głosy pewne zwątpienia, krytyki, kpiny. Głosy bez wiary, pełne złości, niezrozumienia, ostre. Te dobre są głosami przyjaciół. Ale też chyba ktoś mówi do mnie moimi własnymi słowami. Jest dobrze. Dobre i złe walczy, czasem w głowie szumi, jakbym wlewała zimną wodę na rozgrzaną patelnię.
Zwariować można. Jesteś dobra, jesteś zła. Możesz to zrobić, nie uda ci się. Jesteś ładna, jesteś gruba. Słucham cię, mam ciebie dość. Umiesz, nie nadajesz się do tego. Ja zawsze, jak zwykle.
Rodzi się moja Córka. Nie przyjmuję krytyki, jestem matką doskonałą. Więc w mojej głowie brak złych głosów. Za to jest przysięga, by w głowie mojej dziewczynki była harmonia, pewność, odwaga i wiara w siebie. Przysięgłam, przysięgam.
Przez ostatnie dwa lata często słyszałam, że jestem do niczego. Że po co komu taka matka. Lepiej nie mieć matki, niż mieć taką, jak ja. I wiecie co? To nic nie znaczy. Nic. Bo jest rzecz, w której jestem najlepsza. Bo ja jestem najlepszą cheerleaderką w okolicy. Urodziłam się z pomponami w rękach. I wiem, że kto jak kto, ale potrafię sprawić, by moje dziecko w głowie miało myśl, że jest ważne, wartościowe, kochane i akceptowane.
W życiu mojej dziewczynki pojawią się różni ludzie. Będą wątpić, kwestionować, patrzeć karcąco, przewracać oczami. Będą odsuwać, pomijać, zapominać, kłamać, krytykować. Potencjalnie będą tymi złymi głosami, które każą Inie cofnąć się przed wejściem na egzamin, bo na pewno nie zda. Każą jej stresować się przed powiedzeniem swojego zdania, bo jej zdanie i tak się nie liczy. Każą być zgarbioną i szarą, bo i tak jest brzydka, i tak nikt na nią cieplej nie spojrzy. Każą jej być zależną od innych, bo w życiu na pewno sobie nie poradzi.
Po moim trupie.
Wiem, że słowa od bliskich zatrzymują się w sercu na dłużej. Te dobre, te złe jeszcze dłużej, czasem na zawsze, ciężko się ich pozbyć. Jeśli mam mieć jakiś cel życiowy. Jeśli jakiś mam wybrać. Tylko jeden. Jeśli mam tylko jeden strzał… wybieram bycie cheerleaderką mojej córki. Wybieram bycie wiernym kibicem i dopingować. Choćby to miała być jedyna główna rola w moim życiu.
Na zdjęciach złapała nas Olga Diana Jasińska, czyli Jasinska.pro