Zanim opowiem Wam, czym Ina zmiękczyła ostatnio moje serce, chcę Wam pokazać pewien filmik. Zanim go włączycie, zaopatrzcie się w chusteczki, bo wzruszenie gwarantowane. To nagranie zainspirowało mnie do napisania tego tekstu, a będzie to tekst o miłości. O rodzinie, jej historii. Akcja skupia się na kobietach, ale ja zwróciłam uwagę na bohaterów drugoplanowych. To, co mówią, bardzo mnie poruszyło…

To było jakiś czas temu. Siedziałam z Iną w kuchni, chyba wypakowywałam zakupy z torby. Ina jadła kabanosa, coś mruczała pod nosem. Usiadłam sobie przy stole, włączyłam jakąś piosenkę na YouTube. Ina nagle gramoli mi się na kolana, głaszcze po policzku i mówi:
– Jak widzę cię w tej koszulce, to widzę ciebie ładną. Boże święty, z całego serca jesteś ładna.

Co czuje mama w takiej chwili? Nieoczekiwane pragnienie, by swoje dziecko pożreć w całości. 🙂 A tak naprawdę – szczęście i dumę, że udało się temu maluchowi przekazać delikatność, czułość, empatię. Że ta mała dziewczynka wie, jak sprawić przyjemność, jak ogrzać słowami. Wtedy czuję się rozgrzeszona z wszystkich moich mamowych niedoskonałości.

I gdy mówi: ,,jesteś najlepszą mamą na świecie”, albo ,,ta babeczka jest najpyszniejsza, jesteś moją ulubioną kucharką”, to myślę sobie, że nieważne co, ale jak. Przestaję myśleć, że to tylko kawałek ciasta, a nie coś pożywniejszego, tylko cieszę się z tych łapek umazanych lukrem, które głaszczą mnie po twarzy.

Wiesz, że to, co dobre, bez ciebie się nie zrobi? A tymczasem jesteśmy wciąż ,,za mało”.  Wciąż jesteśmy za mało zmęczone, zawsze znajdzie się siła, by coś dokończyć, komuś pomóc, wstać do dziecka, zrobić ukochanemu kanapki o 5:00 rano, przygotować 10-daniowy obiad i wyprasować górę rzeczy. Bo tak trzeba, bo chcemy, żeby było ładnie, domowo, w sam raz. Ciągle nam się wydaje, że robimy za mało. Albo inaczej – że mogłybyśmy zrobić coś więcej. W czasie, gdy o tym myślimy, umykają nam iskry, momenty, których powinnyśmy być świadkami. Przymknięte oczy i zadowolona mina, gdy dziecko czuje zapach ciasta dopiero co wyciągniętego z piekarnika. Uśmiech przyjaciółki, której przynoszę kawę do łóżka. Szeroko otwarte drzwi, gdy rodzina przyjeżdża zmęczona po długiej podróży. Kanapka w plecaku. Sms ,,będzie dobrze’.

Nieważne, jakie ciasto. Nieważne, jaka kawa. Nieważne, jaka podróż i które piętro. Nieważne, z czym kanapka, ani w jakiej sieci był telefon. Ważna jesteś TY. Osoba, która robi coś, żeby innym było miło, przyjemnie. By bliscy czuli się mile widziani, oczekiwani, kochani.

Kobiety tak mają. To, co dobre, bez nas się nie zrobi.

Ina czasem przychodzi do mnie z takim małym ,,pająkowatym’ urządzeniem do masażu głowy i mówi:
– Mamo, zrób mi przyjemność.
Więc ją robię, bo po to jest mama. Mama jest po to, by było ciepło, miło, bezpiecznie, przytulnie, pachnąco. Kobieta jest po to (między innymi), by łagodzić obyczaje.

PS Jedliście kiedyś ciasto, które opadło przy pieczeniu? Mój Tata na przykład lubi, szczególnie to czekoladowe. Zresztą ,,murzynek” często nam się nie udaje, zawsze jakiś płaski wychodzi. Ale akurat tym nikt się nie przejmuje, zawsze zjedzony jest do ostatniego okrucha umazanego gorzką czekoladą. Pewnie dlatego, że przy jego pieczeniu jest zawsze fajnie – etap wylizywania miski i smarowania ciasta rozpuszczoną czekoladą jest najlepszy. Tak samo mi smakuje, jak 20 lat temu. Ten sam zapach od 32 lat. Jedno z tych najlepszych wspomnień z dzieciństwa.

Własnie takie rzeczy się pamięta. Idealnie nieidealne.

fot. Olga Diana Jasińska

Opowiem Wam trochę o tych zdjęciach. Byłyśmy w Gdyni, padało straszliwie, parasolek brak. I pada, i pada, i pada. Ja wyglądam i czuję się jak zmokła kura, Ina ma mokre buty i skarpetki. Jesteśmy nieszczęśliwe, głodne, zmarznięte, wkurzone, zirytowane i Bóg wie, jakie jeszcze. Inie założyłam swoje skarpetki. Herbata malinowa i pół kilo smażonego ziemniaka potrafią przywrócić akcję serca. Słońce może nie wróciło, ale, choć się nie zapowiadało, miałyśmy dobry dzień. <3