
Same chęci nie wystarczą, wiesz o tym? To, że podjęłaś ważną życiową decyzję, też nie zawsze wystarczy, by trafić na falę i na niej płynąć.
Życie składa się z momentów wielkiego optymizmu, energii, ogromnej mocy do działania i niezachwianej motywacji. Można wszystko, chce się wszystkiego, człowiek zaczyna widzieć w sobie więcej zalet, niż faktycznie ma i nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Wtedy wstajemy przed budzikiem, kawę pijemy tylko dla towarzystwa, zapisujemy 100 punktów na liście zadań na dziś i wcale ta liczba nas nie przeraża.
Za dwa dni masz energię jedynie, by napisać bladego sms-a, że dziś Cię nie ma. Zamiast cekinów wybierasz bawełniany dres i sweter. Ale dzielnie wstajesz i starasz się znaleźć tę super-siebie, którą jeszcze kilka dni wcześniej brałaś za pewnik. Teraz zgubiłaś się gdzieś między biurkiem a ekspresem do kawy. Głowa wciąż pamięta plany i marzenia, które były na wyciągnięcie ręki. Przecież do odważnych świat należy i sky is the limit. Ciało wyje z tęsknoty za snem i podgrzewanym kocem. Ciało jest uparte w dążeniu do odpoczynku. Ma gdzieś zapchany kalendarz, deadline i szybkość, z jaką żyjesz.
To jest dobry czas, by siebie wysłuchać.
Nie mam siły!
Często pytacie, skąd biorę motywację, by zasuwać jak na alkalicznych bateriach. Faktem jest, że nie mam jej czasem wcale. Faktem jest, że bywają dni, gdy w ukryciu zamiast pisać artykuł, włączam pierwszy sezon Top Model i tępo patrzę się w ekran, jedząc kanapkę z serem i majonezem.
Są dni, gdy czuję się, jakbym miała kaca, choć piłam tylko herbatę z cytryną. Bywa, że trudno mi wstać i zaprowadzić córkę do przedszkola. Bywa, że jestem niemiła, że mam ograniczoną cierpliwość. No i wtedy nic mi się nie udaje. Kompletnie nic. A wtedy już prosta droga do szukania w sobie wad i niedoskonałości. Wtedy szybko sobie przypominam, że siebie nie lubię… choć tak naprawdę lubię. Dziwne to, prawda?
Co zrobić, gdy czuję, że niczego wartościowego dziś nie zrobię, niczego godnego zauważenia nie dokonam. Co zrobić, gdy wyzwaniem jest wstawienie zupy na gaz, a najlepiej idzie mi ignorowanie nowych wiadomości w skrzynce mejlowej…
Może po prostu, po raz kolejny, wsłuchać się w siebie?
Pamiętam jedną z sesji z moją psychoterapeutką. Rozmawiałyśmy o tym, że nie potrafię dać sobie wolnego, bo wciąż mam wrażenie, że gdy nie będę na wszystko przygotowana, świat się zawali. Dostałam wtedy pracę domową – gdy przyjdzie spadek energii i gorszy dzień, powinnam zrobić sobie herbatę, włączyć Netflix i dać sobie czas na regenerację i odpoczynek. Tak też zrobiłam i ku mojemu zdziwieniu – nic złego się nie stało, nic nie zawaliłam, nikt nie zauważył, że nie było mnie w pogotowiu.
I poczułam się zdecydowanie lepiej. Śmiałam się, że 30 lat zajęło mi nauczenie się, by zadbać najpierw o siebie. By sobie pomóc, szukać rozwiązań na swoje potrzeby.
Wolę iść niż stać
Na mojej ,,tablicy inspiracji’’ przypiętych jest mnóstwo powycinanych napisów z gazet. Jest ENERGIA i WOLĘ IŚĆ NIŻ STAĆ. Jest tam ZMIANA i BĄDŹ DOBRA DLA SIEBIE. I tak nasiąkam tymi napisami, wchłaniam je wzrokowo, szczerze licząc, że te słowa wyryją się w mojej głowie i będą mi zawsze towarzyszyć.
Ale wiem też, że nie jestem robotem. Nie jestem zaprogramowaną na sukces maszyną, która jedną ręką prasuje, drugą miesza wegański gulasz w garnku.
Mam swoje naturalne ograniczenia. I żeby nie zwariować, chcę je wpisać w swój kalendarz. Aby było miejsce na wszystko – na super motywację i totalny jej brak. Bo to jest normalne.
Poczucie winy
To dobrze, że coraz częściej mówimy o tym, że życie to nie tylko fajerwerki, ale też chleb z masłem i codzienność, taka sama jak wczoraj i jutro. Że przyznajemy się do tego, że czujemy totalną niemoc i że życie na 50% też może być dobrym życiem.
Za bardzo się wszyscy nakręciliśmy. Zaufaliśmy motywacyjnym hasłom z Instagrama i wydawało nam się, że możemy wszystko. Ale nie przewidzieliśmy, że w biegu po więcej może zatrzymać nas na przykład niskie ciśnienie. Migrena. PMS, który zwala z nóg. Przeziębienie, zmęczenie, chore dziecko, niespodziewana sytuacja.
I jeszcze kilka lat temu winiłam za to siebie. Byłam na siebie zła, że nie daję rady, że sama jestem dla siebie przeszkodą. Że inni mogą – przecież widziałam na Instagramie! – a ja nie. A ja nie ruszam się z kanapy, choć życie, o którym marzę, jest na wyciągnięcie ręki. A mi się nie chce po to sięgnąć. Bo się źle czuję.
Czasem jesteśmy bezradni wobec naszego ciała i naszych emocji. Zaskakuje nas, gdy przegrywamy z brzydką pogodą i brakiem słońca. Mimo powtarzającego się cyklu, PMS zaskakuje nas co miesiąc, jakbyśmy nigdy nie były na to przygotowane. Co roku zaskakuje nas jesień, a co za nią idzie – obniżony nastrój.
Mam PMS, daj mi spokój
Mam PMS, daj mi spokój.
Mam PMS, nie mów do mnie teraz.
Mam PMS, nie spotkam się z Tobą.
Mam PMS, nie dam rady wziąć udziału w spotkaniu.
Mam PMS, nic mi się nie chce.
Mam PMS, nie uda mi się.
Mam PMS, jestem beznadziejna.
Mam PMS, odczep się.
Zawsze mówię ,,bój się i działaj’’, ale czasem samo ,,działaj’’ to zbyt wiele. Wychodzi na to, że przez PMS dużo rzeczy Cię w życiu omija, wiesz?
Ostatnio napisałam w newsletterze, że można żyć według zasady ,,co ma być, to będzie’’ i zostawić swoje życie przypadkowi. A nuż zaraz będzie lepiej?
Ale można też żyć… aktywnie i świadomie. Walczyć z tym, co ogranicza, by poprawić jakość życia i czuć się ze sobą dobrze. Fizycznie, ale i psychicznie, bo wraz z poczuciem, że mamy moc sprawczą, przychodzi większa pewność siebie.
Jak walczyć z PMS-em? Dieta, ćwiczenia i zdrowy tryb życia będą Twoimi sprzymierzeńcami, gdy hormony szaleją, jak chcą. Skoro wiesz, że PMS sprawia, że przestajesz być sobą, możesz znaleźć sposób, by złagodzić te irytujące objawy.
- Nawet kwadrans ćwiczeń spowoduje wyrzut endorfin w Twoim ciele i od razu będziesz miała lepsze samopoczucie. Spojrzysz na siebie trochę łaskawiej, bo ćwiczenia sprawią, że poczujesz się lekko.
- Podobnie będzie, gdy zmienisz dietę, uwzględniając 5 mniejszych posiłków w ciągu dnia, także tych bogatych w błonnik. No i woda, pij dużo wody, natomiast powstrzymaj się przed alkoholem.
- Daj sobie trochę więcej czasu na odpoczynek. Czytaj, słuchaj spokojnej muzyki i postaw na aromaterapię.
- Unikaj stresujących sytuacji.
- Poproś bliską osobę o masaż. Na pewno Ci pomoże!
- Zaparz sobie zioła. Na przykład uspokajającą Melisę.
Wszystko w Twoich rękach.
Nie dociskaj się tak bardzo, gdy organizm daje Ci do zrozumienia, że dziś obowiązuje wersja basic Twojego życia. Po prostu skutecznie walcz z PMS-em, by nic Cię w życiu nie ominęło.
Wiesz, jak?
_____
Wpis został zainspirowany problemem, jakim jest zespół napięcia przedmiesiączkowego. To realny problem, który często jest wyśmiewany i bagatelizowany.
To problem, któremu można zapobiec!
Więcej można się dowiedzieć na stronie: http://www.castagnus.pl/
Znajdziesz tam WSZYSTKO o PMS-ie. 🙂