Mój ulubiony kawał ostatnio. Żona? Nie chcę mieć żony. Na co komu żona, tylko daj, daj i daj. I to mi się przypomniało w kontekście 500+.

Dlatego nie mam żony. 🙂

Kilka dni temu bardzo mnie zaskoczyła pewna wypowiedź. ,,Zachciało mi się pracy legalnie, efekt zabrane 500 + i fundusz stwierdził, że za dużo zarabiam i co zostałam bez 500 +, bez alimentów z gołą wypłatą i 2 dzieci”.

Nie dostaję ani 500+, ani żadnej innej pomocy. Czy bym chciała? Pewnie! Bardzo! Ale nie mam i wcale nie jest mi jakoś szczególnie źle z tego powodu, nie narzekam, nie psioczę, nie kombinuję. Dlaczego? Bo nic mi się nie należy, prócz tego, co sama zarobię. Jeśli coś chcę, sama muszę to zorganizować.

Niektórzy piszą, że nie opłaca się pracować. A jeśli już to na czarno. Dzieci mieć minimum dwójkę, wtedy +500 jak psu zupa. Lepiej siedzieć w domu. Bo i tak pracując 8 godzin dziennie, zarabiając najniższą krajową, nie ma jak załapać się na pomoc finansową od państwa – bo zarabia się  ZA DUŻO. A i tak nie starcza do pierwszego.

Według mnie, to jest totalnie do zmiany. I tu politycy mogliby się owszem popisać, gdyby zachciało im się pochylić bardziej nad kobiecym budżetem domowym niż nad macicą.

Mieszkając w UK, lat temu 10, dziwiłam się, jak to możliwe, że tam wszyscy mają z czego żyć, nawet gdy pracują na pół etatu w Primarku na kasie, są kierowcami autobusów i parzą kawę w kawiarni. Mają 18, 30 czy 50 lat. Tak powinno być, że osoba pracująca legalnie na pełen etat powinna być w stanie utrzymać się, żyć od 1 do 1, spokojnie, bez stresu. Ale w Polsce często tak nie ma. Nie ma i już – z różnych powodów, na które tak od ręki wpływu nie mamy.

Ale od ręki mamy wpływ na coś innego!

Są dwie opcje. Można albo frustrować się, że państwo nie daje, że państwo zabrało, że drogo, że 500 zł to za mało, że tobie to łatwo powiedzieć, a ty nie byłaś w mojej sytuacji, więc się zamknij. Można? Można! Czemu nie. Ale można też po prostu samemu zapewnić sobie wszystko, co potrzebne, bez czekania, aż ktoś nam da. Bo co będzie, jak nie da?

Ja nigdy nie miałam w głowie myśli, że mi się coś należy. Jak czegoś chciałam, to sobie to robiłam, musiałam zarobić, coś stworzyć, kombinować, zawalać noce, szukać opcji. Nikt mi nic nie dał. Czy było mi łatwo? Nie. Dwa lata temu nie miałam ani pracy, ani pieniędzy. Straciłam pracę, zepsuły mi się pod rząd dwa komputery, a ja przecież pracuję pisząc… Do tego przykra życiowa sytuacja, sprawa w sądzie z byłym szefem o zaległe wynagrodzenia. No doprawdy niech ktoś zatrzyma tę karuzelę śmiechu!

Czy samodzielna mama jest w stanie utrzymać siebie i swoje dziecko? Jest. I to bez 500+, dodatków i ulg. Może nie jest wyspana, może nie ma wyprasowanych ciuchów, a naczynia w zlewie stoją dłużej niż ,,pół godziny po obiedzie”, ale nie pożycza pieniędzy, nie spóźnia się z opłatami i jeszcze ma komfort, by nie robić zakupów z kalkulatorem w ręku.

Wcale nie wyszłam z lepszej pozycji niż Wy. Długo szukałam swojego miejsca. Długo nie wiedziałam, co chcę robić, co umiem. Na początku zarabiałam takie pieniądze, że jak o tym pomyślę, to aż się wzruszam, że… tak mało. Pracowałam za darmo, by zdobyć doświadczenia. Popełniłam wszelkie możliwe błędy młodego przedsiębiorcy. Nie miałam odwagi, by wyjść przez szereg. Próbowałam miliona rzeczy. Ale cały czas pracowałam – dla kasy i nad sobą. Cały czas.

Jedno z lepszych zdań, jakie ostatnio przeczytałam: ,,Wykształcenie nie jest gwarancją płacy, ale myślenie już tak”. Więc myśl na zdrowie i na bogato!

Tak, zarabiam na blogu. Już od dłuższego czasu, choć pewnie krócej niż się wszystkim wydaje. Tekstualna ma 6 lat. 6 lat pisania, pisania, pisania, wymyślania, rozmawiania, spotykania się, tworzenia. 6 lat konsekwencji. I pracy, po prostu. Samo nie przyszło, się nie napisało.

I tak jest ze wszystkim. Nie masz? Zamiast liczyć, że ktoś Ci da, pomyśl, co możesz samemu zrobić, by mieć szansę mieć.  Ja wiem (choć bardzo trudno jest mi to sobie wyobrazić), że są sytuacje, gdy ma się chore dzieci, wychowuje je się samotnie, można lub nie liczyć na alimenty, ma się 500+ na pocieszenie. Takiej rodzinie POMOC POWINNA BYĆ UDZIELONA BEZ PROSZENIA!  Ale nawet jeśli narzekasz, że Państwo ci nie pomaga – przestań. Póki jest choć jedna mała opcja na to, by coś poprawić – spróbuj. Poproś o pomoc, byś samemu mogła sobie pomóc, choćby to. Będzie ciężej niż ciężko, ale masz wybór. A dopiero potem niech Ci będzie tak źle na wieki wieków amen.

A, jeszcze jedno… Nawet jeśli masz te dodatkowe 500 zł miesięcznie. Nawet, jeśli masz kolejną ulgę, pomoc, cokolwiek. Idź do pracy, rób coś ze sobą, nie cofaj się. Bo za kilkanaście lat Twoje dzieci będą już dorosłe, 500+ przestanie przychodzić (jeśli nie stanie się to dużo szybciej) i będzie Ci bardzo, bardzo trudno żyć. Nie dość, że biednie, to jeszcze w stresie, frustracji i z myślą, że nie zrobiłaś czegoś ze sobą, gdy miałaś jeszcze na to siły.

*zdjęcie zrobiła Jasińska