Mam dużo do powiedzenia. Jeszcze więcej do napisania. Mam też nieprzyzwoitą ilość notesów, zeszytów, notatników, kalendarzy… Niezapisanych, pustych. Niektóre mam od tygodnia, inne od 14 lat. I nadal niezapisane.
Nigdy nie wiem, co w nich napisać. Tak, jakby czekały na najlepsze kawałki, najsmakowitsze słowa, wydarzenia, relacje. Chyba mi się wydaje, że wszystko, co się dzieje w moim życiu, jest za mało spektakularne, bym mogła je zapisać w tych starych zeszytach. A przecież nie będę w nich zapisywała przepisów na zupę jarzynową czy jakie zakupy zrobić. Na razie są jedną z głównych ozdób mojego domu. Leżą na wierzchu, na małym stoliku.
Czasem myślę, co z nimi zrobić. Na co przeznaczyć. Na kogo. Co w nich napisać, jakie pierwsze słowo.
Jakieś pomysły, sugestie?
Zeszyt ze słońcem dostałam na 18. urodziny.
Zeszyt w twardej oprawce dostałam wczoraj od Uli. Wysłała mi, bo wie, że lubię te stare, pożółkłe zeszyty, ale nie wiem, czy wiedziała, że mam problem, by je naruszyć. Że możliwe, że kolejne lata będzie sobie po prostu leżał. Przejrzewał.
3 cieniutki zeszyty dostałam niedawno od Basi.
Ciekawe, ile mają lat?