
Nie słucha się, gdy ma cel na oku. Ma swoje zdanie. Patrzy spokojnie w oczy i ani myśli ustąpić. Przekorna, uparta. Wytknie każde odstępstwo od obietnicy. Pamięć ma fenomenalną.
Moja Córka.
Niedawno zaspałam. Musiałam wyłączyć budzik, zdarza się. W ferworze porannej walki poprosiłam Inę, by poszła sobie sama wybrać ubranie. Wychodzi po chwili z pokoju w niebieskich rajstopkach, czerwonej spódniczce w czarne grochy, zielonej koszulce w kwiatuszki i żółtym sweterku z falbankami przy rękawach. Graj piękny cyanie! Delikatnie sugeruję, że może jednak założyłaby inną spódniczkę i może ,,ten szary sweterek”, na co ona:
– Mamo, ale to jest mój wybór.
I do przedszkola poszła tak, jak stała. A ja byłam z niej baaardzo dumna.
Może od razu sprostuję – moja Córka jest ideałem, można się z nią dogadać bardzo pokojowo, jest podatna na negocjacje i sugestie. Ale czasem jej zmęczona, czasem przeziębiona, czasem poirytowana czy zwyczajnie głodna matka chciałaby, by czasem zrobiła to, o co ją się prosi, bez pytania, bez ględzenia, bez marudzenia.
Co jakiś czas przychodzi mi do głowy myśl, że tak bardzo chcemy mieć grzeczne dzieci. Takie, które nie pyskują, robią to, o co je poprosimy. Nie kwestionują, nie pytają, nie mówią, nie przerywają. Grzeczność nad grzecznościami. Z drugiej strony, cenimy osoby, ktore mają własne zdanie. Które patrzą w oczy, mówią głośno to, co myślą, są szczere, nie wstydzą się swoich przekonań. Też chcemy tacy być! Nie chcemy się miotać w odpowiedzi, zastanawiać się, czy to, co powiemy, da nam więcej korzyści czy może nam zaszkodzi. Chcemy być odważni.
Chcemy, by nasze dzieci takie były. Chcemy, by nasze dzieci poradziły sobie w życiu. By były szczęsliwe.
… ale teraz, by były grzeczne!
Czasem jednak nie myślimy, że uginanie naszych dzieci do własnych potrzeb, oczekiwanie bezrefleksyjnego posłuszeństwa, zamykanie im buzi własnym krzykiem, karami, nie słuchaniem tego, co mają do powiedzenia sprawi, że nie będą w stanie się obronić – może jutro, może za 5 lat. Przed bezlitosnym nauczycielem, przed panem, który chce pokazać małe kotki, przed mobbingującym szefem, przed żoną, która niszczy emocjonalnie.
Gdzie nasze dzieci mają się nauczyć, jak powiedzieć ,,nie”, jeśli nie we własnym domu?
I może dzieci są wkurzające. Publicznie ,,prostują” nasze słowa, które wcale poprawki nie wymagały. Wyjadają słodycze z szafek, nie sprzątają, kłamią, oszukują, wrzeszczą, kłócą się i biją, pokazują język i obrażone trzaskają drzwiami. Ale to chyba dobrze. To znaczy, że poradzą sobie w zyciu.
Bo jeśli moga być sobą teraz, z pewnością będą umiały być sobą za 20 lat.