
Przyznaj, jak bardzo zaszkodziłaś dziś swojemu dziecku? Może pozwoliłaś na za dużo słodyczy, choć wczoraj też był ,,dzień dziecka’’ i na jednej wizycie w cukierni się nie skończyło? Może byłaś głodna, zła i zmęczona i nakrzyczałaś na swoją córkę za nic? A może po raz kolejny powiedziałaś synkowi ,,zaraz’’ i ,,nie teraz’’, gdy chciał opowiedzieć Ci o czymś bardzo ważnym. A może wrzuciłaś do internetu zdjęcie swojego dziecka z wypadu nad jezioro, które opatrzyłaś śmiesznym opisem? Pewnie zastanawiasz się, co złego jest w tym ostatnim zdaniu. Możliwe, że dziś pierwszy raz spotykasz się z hasłem ,,sharenting’’. Choć nie znasz jeszcze tego słowa, na pewno znasz zjawisko, które się za nim kryje.
Co to jest SHARENTING?
Określenie sharenting powstało z połączenia dwóch angielskich słów: „share” – dzielić się, rozpowszechniać oraz „parenting” – rodzicielstwo.
Tym terminem określa się sytuację, w której rodzice dziecka regularnie publikują jego wizerunek na portalach społecznościowych, na forach dyskusyjnych, blogach. To zjawisko jest bardzo powszechne wśród współczesnych rodziców, tak powszechne, że przestaliśmy na nie zwracać uwagę.
London School of Economics z 2018 roku opublikował raport „Co rodzice sądzą o prywatności swoich dzieci w internecie i co robią w tym zakresie?”, z którego wynika, że aż 75% rodziców regularnie korzystających z internetu dzieli się w sieci zdjęciami lub filmami swoich dzieci.
Zatem sharenting to nadmierne udostępnianie zdjęć dzieci w internecie. Nadmierne, czyli jakie? Chodzi o moment, w którym rodzice (lub też dziadkowie) przekraczają pewną granicę dzieląc się publicznie zbyt dużą ilością informacji na temat dziecka. Przekraczają granicę między ,,prywatne’’ a ,,publiczne’’, dzieląc się szczegółami, które tak naprawdę powinny być zarezerwowane dla najbliższych.
To nie tylko domena mam blogerek, mam vlogerek, mam celebrytek, mam influencerek. Nieograniczony dostęp do mediów społecznościowych sprawił, że zdjęciami swojego dziecka dzielą się mamy bez względu na miejsce zamieszkania, wiek czy status społeczny.
O co tyle krzyku?
Na pewno masz w swoim albumie z dzieciństwa zdjęcia w wannie albo na golasa, gdy ryczysz siedząc na kłującej trawie. Twoje dziecko pewnie też takie ma. Tylko że Twoje zdjęcia zobaczy tylko mama i tata. A zdjęcia Twojego dziecka, jeśli je wrzucisz do internetu, zobaczy mama i tata, i tysiące innych internautów.
Obejrzyj: SHARENTING – Tomasz Rożek ambasador kampanii e-Polak Potrafi tłumaczy trudne pojęcia
Czy rodzic ma prawo publikować zdjęcia swoich dzieci?
Jedni mówią, że nie.
Inni, że tak.
Ja myślę, że kluczem jest zdrowy rozsądek.
Sama jeszcze kilka lat temu publikowałam na swoich profilach w mediach społecznościowych zdjęcia z moją córką. Dziś tych zdjęć jest naprawdę niewiele i jeśli już dzielę się z Wami historiami związanymi z moich dzieckiem i publikuję zdjęcia – nie są to zdjęcia pokazujące jej twarz.
Buzia mojej córki nie pojawia się w mediach społecznościowych od kilku lat. Dlaczego kiedyś się pojawiała, a teraz nie? Razem z tatą Inusi, dobrych kilka lat temu, rozmawialiśmy o tym, że granicą będzie moment, gdy jej buzia przestanie się tak szybko zmieniać. Nasza córka ma 7,5 roku i jej twarz jest taka sama jak rok temu i pewnie niewiele się zmieni w 2021 roku.
Takim punktem otrzeźwienia był moment, gdy Ina była z tatą w kawiarni i ktoś przywitał się z nią, dodając ,,pozdrów mamę’’. Okazało się, że to nie była obca osoba (jak myślałam), tylko moja znajoma, natomiast ta sytuacja dała mi do myślenia. Myślę, że moje dziecko czułoby się niekomfortowo w sytuacjach, gdy podchodzą do niej obce osoby, rozpoznają ją, znają jej imię, a ona ich nie zna.
Przeczytaj poradnik: Sharenting i wizerunek dziecka w sieci
Sharenting to dobre intencje i wielka potrzeba dzielenia się dobrem
Też tam byłam. Też to czułam!
Mamy wielką potrzebę upamiętnienia pewnych wydarzeń. Wydaje nam się, że jeśli ich nie sfotografujemy i nie opiszemy, to ich znaczenie zblednie, ulotnią się i zagubią gdzieś w pamięci. Dlatego robimy zdjęcia pierwszego USG (23% dzieci jest już w internecie, zanim zdąży przyjść na świat!), pierwszego oddechu, pierwszego ,,mama’’, pierwszego kroku. A gdzieś między tym znajdą się zdjęcia pierwszej drzemki z otwartą buzią, pierwszej kąpieli i pierwszej gołej pupy. Czasem pierwszych ząbków, a czasem pierwszego przedszkolnego buziaka.
Jesteśmy tak dumne ze swoich dzieci, że chcemy dzielić się tą radością z innymi. Tylko brakuje nam czasem wyobraźni i nie patrzymy perspektywicznie. Mówią, że należy skupić się na byciu tu i teraz. Ale w tym przypadku warto spojrzeć do przodu i zastanowić się, czy to, co publikujesz w internecie, co dotyczy Twojego dziecka, nie stanie się złośliwym memem, nie posłuży cyberagresorom do wyśmiewania się z Twojego dziecka, gdyby Twoje dziecko – przykładowo – chciało piastować wysoki urząd.
Nie jesteśmy w stanie przewidzieć zachowań innych osób, ani dziś, ani wtedy, gdy nasze dzieci będą dorosłe. Nie jesteśmy też w stanie zaplanować przyszłości i ułożyć scenariusza na życie nasze i naszych dzieci. Czekają nas niespodzianki i niektóre nas zaskoczą, także negatywnie. Co możemy zrobić? Możemy być rozsądni, przewidujący, może nawet trochę ostrożni. Także wtedy, gdy wrzucamy zdjęcie dziecka do sieci.
Czy sharenting jest niebezpieczny?
Według raportu „Sharenting po polsku, czyli ile dzieci wpadło do sieci?” (Bierca, Wysocka-Świtała, 2019), 81% rodziców ocenia udostępnianie zdjęć swoich dzieci pozytywnie lub neutralnie. 57% rodziców uważa, że o prywatności dziecka decydują rodzice. Tylko 25% rodziców zapytało swoje dziecko o zgodę na udostępnianie jego wizerunku.
No i ok. Ale porozmawiajmy o ryzyku.
Zacznijmy od nowego dla mnie terminu. Wiesz, że istnieje takie hasło jak ,,troll parenting’’? Tak nazywa się rodziców, którzy publikują takie treści w internecie, które kompromitują ich dzieci, które je zawstydzają, upokarzają. Ten termin Ci się przypomni, gdy na przykład na portalu społecznościowym trafisz na zdjęcie przestraszonego, płaczącego dziecka. Albo takiego z mokrymi spodniami, bo nie zdążyło dolecieć do toalety. Lub takiego w ,,pseudo-zabawnym’’ kostiumie. Co jest zabawne dla nas, może być upokarzające dla dziecka.
Są trzy punkty, które powinny trafić do każdego rodzica.
- W internecie nic nie ginie. Nawet jeśli wykasujesz zdjęcie, ktoś mógł zrobić kopię i opublikować zdjęcie ponownie. Tylko że tym razem nie masz wpływu na opis zdjęcia.
- Przestajesz mieć kontrolę nad zdjęciami, które trafiają do sieci. Czasami ktoś ,,pożycza’’ sobie zdjęcie. Pół biedy, jeśli ktoś wykorzystuje zdjęcie, bo chce sprzedać na Allegro taką samą sukienkę, jaką ma na sobie Twoja córka. Gorzej, gdy ktoś ze zdjęcia Twojego dziecka robi sobie złośliwego mema i puszcza go w świat.
- Jest jeszcze jedno ważne słowo – cyberprzemoc. Jedno zdjęcie może być w przyszłości powodem do kpin i przemocy słownej, na przykład w szkole.
Dobre zdjęcie vs dobre wspomnienia
Przyszło mi do głowy coś jeszcze.
Publikowanie zdjęć dzieci w internecie niesie za sobą ryzyko, które opisałam wcześniej. Ale nie rozmawia się o tym, że ryzykujemy także pogorszeniem się relacji rodzic-dziecko.
Dlaczego?
W pogoni za klikalnym zdjęciem, za najlepszym ujęciem, za serduszkami pod postem, można zgubić własne dziecko. Gdy bardziej skupiamy się na zdjęciu, a nie na bohaterze zdjęcia, łatwo stracić kontakt. Albo po prostu rozczarować swoje dziecko, naruszyć jego zaufanie.
Każde dziecko chce, by rodzić skupił na nim uwagę. By był obecny nie tyle ciałem, co też emocjonalnie. Chce, by rodzic się z nim bawił, chcę wspólnego czasu, a nie skupiania na świetle, profilu czy wyeksponowaniu produktu do zdjęcia.
Mam też czasem wrażenie, że nadmierne publikowanie zdjęć swoich dzieci, to forma konkursu piękności. Licytacja, kto ma więcej, kto ma ładniej, czyje dziecko jest słodsze, które umie już liczyć po angielsku, a które samo upiekło chleb. Śmieszne? Zupełnie nie.
Choć ja sama tak nie robię, to wiem, że są rodzice, którzy – choć nie zdają sobie z tego sprawy – kierowani są przez takie właśnie pobudki.
Dlatego drogi rodzicu, trzymaj balans między dobrymi zdjęciami na Instagramie, a dobrymi wspomnieniami swojego dziecka. Te drugie są zdecydowanie ważniejsze!
Publikujesz zdjęcia swojego dziecka w internecie? Zwróć na to uwagę!
- Nie publikuj zdjęć swojego dziecka w kąpieli, a już na pewno nie takie, gdzie widać intymne części jego ciała. Nie tylko może to spowodować w przyszłości docinki kolegów z klasy, ale także trafić w niepowołane ręce, na przykład pedofilów.
- Nie publikuj zdjęć, które ułatwiają identyfikację dziecka. Nie podawaj nazwy szkoły, do której chodzi, czy adresu domowego.
- Jeśli Twoje dziecko jest chore, zajmij się jego samopoczuciem, a nie robieniem zdjęć.
- Zdjęcia, na których Twoje dziecko korzysta z toalety – jeśli w ogóle musisz dokumentować ten moment – zostaw w prywatnym albumie domowym. Tak jak i inne, które są słodkie teraz, ale w przyszłości mogą stać się obiektem kpin i żartów.
- Za każdym razem, gdy chcesz opublikować zdjęcie swojego dziecka, zastanów się, jak je odbierze za kilka lat. Czy będzie zawstydzone?
Nie zagub dziecka w sieci
Ministerstwo Cyfryzacji i NASK przypominają – nie zagub dziecka w sieci!
Na stronie https://www.gov.pl/web/niezagubdzieckawsieci/ znajdziesz poradniki, dzięki którym dowiesz się:
- jak chronić swoje dziecko w sieci?
- co to jest cyberprzemoc i jak jej zapobiegać?
- jak reagować na cyberprzemoc?
- czym jest FOMO?
- co to są PATOSTREAMY?
- jak mądrze kontrolować aktywność swoich pociech w sieci?
- jak dbać o prywatność w sieci?
A także, o czym Twoje dziecko powinno pamiętać w czasie wakacji!
Prędzej czy później nasze dzieciaki pojadą same na wakacje – na kolonie czy do dalszej rodziny. Prędzej czy później będziemy mieć coraz mniejszy wpływ na to, jak i z czego korzystają mając w dłoniach swoje telefony z dostępem do internetu. Teraz jest najlepszy czas, by je nauczyć odpowiedzialnego korzystania z mediów społecznościowych oraz treści, do których mają nieograniczony dostęp.
Na stronie https://www.gov.pl/web/niezagubdzieckawsieci/do-obejrzenia znajdziecie dużo więcej informacji na temat zagrożeń, a także sposobów na to, jak ich uniknąć.
Już teraz polecam Wam filmik ,,Jak chronić dziecko w sieci? – Tomasz Rożek rozmawia z Anną Borkowską z Akademii NASK.”
***
Może przesadzamy?
Może to tylko jedno, niewinne zdjęcie?
Nasze dzieci nie widzą celu w publikowaniu ich zdjęć w internecie. Nie robimy więc tego dla nich, ale dla siebie. A skoro tak jest, jesteśmy im winni choć chwilę refleksji nad skutkiem ich pokazywania.
Takie nierozważne publikowanie może narazić dziecko na realne niebezpieczeństwo i hejt w sieci, to pozbawia je również możliwości stworzenia własnej internetowej historii. Każdy chciałby mieć możliwość zadecydowania, co i kiedy chce o sobie powiedzieć innym. Twoje dziecko również.
Nie wszystkich rodziców publikujących zdjęcia z dziećmi w internecie wrzucałabym od razu do worka z napisem ,,sharenting’’. Większość osób, które śledzę na przykład na Instagramie, pokazuje swoje dzieci w bardzo fajny, radosny, naturalny sposób. I to mi się podoba, sama lubię podglądać życie rodzin, które znam z internetu.
Ale to są naturalne, rodzinne obrazki. Zabawne, ale nie ośmieszające.
A Ty co o tym sądzisz?
Pokazujesz swoje dziecko w internecie?
Uważasz na to, co publikujesz?
_
Wpis powstał w ramach projektu „Kampanie edukacyjno-informacyjne na rzecz upowszechniania korzyści z wykorzystywania technologii cyfrowych” realizowanego przez Ministerstwo Cyfryzacji we współpracy z Państwowym Instytutem Badawczym NASK oraz Centrum Nauki Kopernik. Kampanie mają na celu promowanie wykorzystywania technologii w codziennym życiu przez osoby w różnym wieku, przełamywanie barier z tym związanych oraz wzrost cyfrowych kompetencji społeczeństwa. Projekt obejmuje pięć obszarów: jakość życia, e-usługi publiczne, bezpieczeństwo w sieci, programowanie i cyfrową przyszłość.