Zawsze mówię, że Ina to moje pierwsze dziecko. Więc mam prawo popełniać błędy wychowawcze. Jadę na pełnym instynkcie. A hamulce już dawno przestały działać.

Czy też czujecie, że nie możecie popełnić błędu, a test jest wielokrotnego wyboru i w dodatku to trochę niezapowiedziana kartkówka?

 

Mam kilka priorytetów. Nie pojawiły się od razu, ale też ja musiałam do nich dojrzeć. I wiem, że to jest dobre. To mój kierunek. Choć pewnie, coś mi umyka w codziennej gonitwie. I czy za 20 lat Ina nie powie, że przeze mnie musi iść na terapie i że mogłam to, a nie tamto. A może jednak powie, że było ok i że pamięta co nieco.Może zapamięta, że…

… rozmawiałam. 
Wymyśliłam kiedyś, że będę z Iną rozmawiać szczerze. Jak będzie miała humory, jak będzie histeryzowała, jak będzie uparta jak osioł. Jak będzie mnie doprowadzała do szału. I rozmawiam z tą moją Córką. I gdy zastanawiam się, czy mnie słucha, następują dialogi, jak te:Ja: Ina, przepraszam, że podniosłam głos. Ale przyznam, że dziś trochę wkurzyłaś mamę.
Ina: Mamo, bo to jest tak. Ja chciałam bajkę, a ty mi nie włączyłaś i ja też się wkurzyłam. Tak już jest, mamo.
… byłam przewidywalna. To powiedziała mi kiedyś Basia i trafiła w mój czuły punkt. Powiedziała, że jej największą ambicją jest być przewidywalną dla swoich synów.
A ja nie byłam. Ale staram się być. Czuję, że mi się udaje coraz częściej i jestem w tym naprawdę dobra. A to dlatego, że chcę, by Ina była pewna moich reakcji. Bo to chyba jeden ze składników dziecięcego poczucia bezpieczeństwa, prawda?… byłam spokojna. 

Praktyka czyni mistrza. Mistrza czyni też pogodzenie się ze sobą i jakaś większa świadomość swojej roli. Wyciszyłam się ostatnio mocno i dzięki temu ze spokojem ogarniam każdy aspekt macierzyństwa, nawet, jeśli niewygodnie mi z nim. Bo nie tak to sobie wyobrażałam, albo wyobrażałam, ale czemu akurat teraz, jak nie mam siły?
Pielęgnacja spokoju to jak smarowanie nóg balsamem dzień w dzień. Samo się nie zrobi.

Siedzimy właśnie w kuchni [właśnie, czyli w środę o 16:25]. Proszę Inę, by ciszej do mnie mówiła albo poszła poukładać puzzle do pokoju, bo źle się czuję. Wiosna idzie, więc głowa pęka. Ina pamięta przez minutę, bo oczywiście słucha, co do niej mówię. A potem zaczyna śpiewać, a raczej się drzeć. Nie, nie wkurzam się. Zaczynam się w duchu śmiać. Kocham ją!

 

… byłyśmy blisko.Dwa tygodnie temu Inę układała do snu moja Mama. Wróciłam do domu wieczorem, poszłam sprawdzić, czy już śpi. Nie spała. Czekała na mnie. Położyłam się obok niej, a ona powiedziała cicho
– Mamo, wróciłaś do mnie.
Powiedziała to takim szczęśliwym głosem. Nie było i nie ma nic lepszego. A następnego dnia, podczas zabawy:
– Jesteś moją przyjaciółką, mamo.
… byłam konsekwentna. 
A jestem. I to nie od czasu do czasu, ale po prostu jestem i dobrze nam z tym. Pamiętam, jak z Iną spędziłyśmy godzinę pod blokiem. Ina ryczała, tupała nogami, bo chciała, bym ją niosła. A ja twierdziłam, że jest za duża, żeby mama wnosiła ją na trzecie piętro. No i godzinę przesiedziałam na krawężniku pytając co jakiś czas, czy Córa chce się przytulić. I od tego czasu sama wchodzi po schodach.
Nie wiem, czy Ina będzie mi to miała za złe, wypomni mi kiedyś. Może zapomni, albo przyjmie za coś totalnie normalnego. Nie wiem.Bycie mamą to jazda bez trzymanki. Nie spodziewałam się takich uczuć, takiej dumy. Sensu.
I nie jest tak, że emocje jakoś się stabilizują i osiągają harmonię. Nic z tego. Czuję coraz więcej z każdym dniem.