Jedz módl się i kochaj – włączyłam i przepadłam.

O tym filmie myślałam w pociągu, w którym dwie godziny wymęczyły mnie bardziej niż maraton z Gwiezdnymi Wojnami. Pomyślałam, że on, ten film, pomoże mi wrócić do siebie. Czemu? Nie wiem. Włączyłam i zaczęłam gotować zupę z pieczonymi marchewkami. Zapach czosnku i curry ostatnio działa na mnie łagodząco. Co kilka minut podchodzę do garnka, podnoszę pokrywkę i wącham.

 

Kiedy ja ostatnio oglądałam ten film? Nie pamiętam. Ale czuję, że to odpowiedni czas, dzień, miejsce, czyli kuchnia, gdzie siedzę, wącham marchew z czosnkiem i curry, piszę posta i sama siebie poklepuję po pleckach w geście aprobaty, bo czuję, że idzie dobre i że dobrze jest. W końcu!
Dam sobie rękę uciąć, ze dla wielu kobiet książka ,,Jedz, módl się i kochaj” to biblia, podręcznik życia, zbiór cytatów. I faktycznie, jest kilka rzeczy, które mogłabym sobie zapisać i powiesić na lodówce. A czemu nie? 🙂
Ludzie to nauczyciele. Lubię tak myśleć. Że spotykam ludzi w jakimś celu, nawet, jeśli są tylko na chwilę, czasem za krótko. Każdy coś mi dał – czasem nauczkę, czasem super czas. Nie wolno żałować tego, że komuś uścisnęło się kiedyś rękę, zaprosiło do domu, opowiedziało o sobie. Choć czasem wstyd albo boli.
Jakie jest moje słowo? Nie wiem, chyba jednego nie ma. Ale to nic, nie muszę określać się jednym słowem. Nie muszę ograniczać się, gdy kocham wiele rzeczy. Zapamiętajcie to, dziewczyny. Można robić wiele rzeczy, które nie mają ze sobą wiele wspólnego. To nie rozproszenie energii, to doświadczenie, nauka. Życie.
Nie jestem pomidorówką. To znaczy, że nie muszę wszystkim smakować, wszyscy nie muszą mnie lubić, ani chcieć ze mną spędzać czas. Kiedyś ciężki było mi to zrozumieć, bo przecież byłam miła i starałam się lubić wszystkich. Ale przecież to niemożliwe! 🙂



Jedz módl się i kochaj: Dolce far niente

Słodkie nic nie robienie. Moje osobiste odkrycie 2016 roku. To to patrzenie za okno z kubkiem herbaty. Popołudniowy spacer bez celu. Wylegiwanie się w łóżku i patrzenie na córkę, która śpi. Włosi są w tym mistrzami, a my? Mam wrażenie, że dociera do nas ta nauka po magicznej 30-stce. Dajemy sobie prawo do tego, by odczuwać przyjemność z tego, że mamy chwilę spokoju. Pielęgnujmy dolce far niente, bo jest nam bardzo potrzebne.

Jedz módl się i kochaj: Attraversiamo

czyli przejdźmy na drugą stronę. Ja rozumiem to jako nabranie odwagi do zmian, do zostawienia tego, co może i jest komfortowe, ale ciasne i duszne. Takie ,,no dobra, zróbmy to”. Kiedyś trzeba podjąć decyzję i skoczyć. Albo przejść na drugą stronę chodnika.W życiu chodzi o przyjemność. Wcale nie o to, by ciągle czuć wyrzuty sumienia, by biczować się za każdy błąd, szukać w sobie wad i ciągle z pokora patrzeć na buty. Ale ciężko nam wybrać, bo to w złym tonie wieść życie łatwe, lekkie i przyjemne. Życie polega na tym, by się utyrać po pachy i po robocie rzucić się na kanapę i westchnąć.
A przecież można inaczej. Nawet trzeba. Jak z tą pizzą…

Jedz módl się i kochaj
Przyjaciele. Fajnie ich mieć, co?
Nigdy nie jest zbyt późno, aby znaleźć się i odkrywać siebie. To bardzo ważne słowa i dobrze się robi, ulga człowieka ogarnia, gdy zaczyna to rozumieć. Że nigdy nie jest za późno. Nigdy nie jest za późno, by postawić na siebie, skupić się na sobie i sobie poświęcić czas. Też bym chciała pojechać do Włoch, by odnaleźć siebie. I jeść. 🙂

Jedz módl się i kochaj: Szczęście to kwestia umysłu.

Lub też wątroby. Jak się uśmiechać, to i oczami, i wątrobą 🙂 Całą sobą!
Ja doskonale wiem, że szczęście zależy nie tyle od szczęśliwych przypadków, co własnie od tego, jak je przyjmiemy i czy damy się zdominować rzeczom, na które nie mamy wpływu. Szczęścia można się nauczyć. Trzeba wiedzieć, gdzie patrzeć 🙂You wanna get to the castle, you got to swim the moat. Nie znałam tego, ale o czymś podobnym zawsze myślę, gdy mam pod górkę. Wentyl bezpieczeństwa, żeby nie zwariować. żeby było dobrze, musi być najpierw tak sobie.“There’s a wonderful old Italian joke about a poor man who goes to church every day and prays before the statue of a great saint, begging, “Dear saint-please, please, please…give me the grace to win the lottery.” This lament goes on for months. Finally the exasperated staue comes to life, looks down at the begging man and says in weary disgust, “My son-please, please, please…buy a ticket.” Bardzo mi się ten fragment podoba, już go kiedyś gdzieś czytałam czy słyszałam. Bo przecież jeśli czegoś chcemy, powinniśmy zrobić choć jeden mały gest, by to dostać. Samo z nieba nie spadnie. Tak czuję.

Jedz módl się i kochaj: Wybacz sobie.

Umiesz? Wszystkim umiemy, ale sobie samym jest najtrudniej na świecie. A to siebie powinniśmy lubić naj naj, siebie powinniśmy traktować jak najlepszą przyjaciółkę i z czułością się do siebie odnosić. Wybaczać sobie to, że nie jesteśmy doskonali i że jeszcze nie raz samych siebie zawiedziemy w drodze do perfekcji. I szczęścia.Równowaga to nie pozwolenie, by inni kochali nas mniej niż my kochamy siebie. Warto było obejrzeć cały film dla tych słów. I to jedna z najtrudniejszych lekcji, jaką ja dostałam od życia. Natomiast teraz to mój drogowskaz. Ułatwia życie i codzienne wybory.

Mów TAK: “When you say no, nothing happens at all. Mostly, people say no . . . Then again, someday you just might say yes. If you do say yes to an idea, now it’s showtime. You have officially entered into a contract with inspiration.” Tak to bardzo pozytywne słowo. Ma w sobie szeroką perspektywę, tajemnicę i przyszłość. Nie to koniec zdania, kropka. Nie i koniec. Z tak jest bardziej po drodze. Tak!

Ten film przyniósł mi ulgę, wytchnienie, relaks, przyjemność, spokój. To film, przy którym mogę lepić tysiąc pierogów, sprzątać w pokoju i rozwieszać pranie, jednocześnie marzyć o wielkich rzeczach i jasnej przyszłości. Lek na marzec, gdy w Warszawie śnieg, a w Gdańsku zimno, pada i wilki jakieś…

Jedz módl się i kochaj

Przeczytaj jeszcze, jakie sa według mnie najlepsze filmy na babski wieczór!