Ja nadal nie wierzę, że jestem samotną mamą. Moje ja nie jest kompatybilne z tą rolą, z tą łatką. Tak mnie to uwiera, nawet nie potraficie sobie wyobrazić. A potraficie wyobrazić sobie, jak wygląda życie samotnej matki? 

Co masz przed oczami, gdy myślisz – o, to jest samotna matka. Bo ja w głowie mam obraz smutnej, utyranej życiem trzydziestki, która wygląda na 40, a czuje się na 50+. Pracuje na trzy zmiany, chodzi w garsonkach i powyciąganych swetrach. Ma zaciągnięte rajstopy i minę. Jest smutna. I ma smutne dziecko, bo ma smutne życie, smutne kubki w szafce, smutną pomidorową w garnku, smutne pranie do rozwieszenia i smutne, bardzo smutne rachunki do opłacenia.

Taką samotną matkę poznałam jako dziecko, pewnie moja mama nawet tej pani już nie pamięta, ale ja pamiętam. I jak myślę o samotnej matce, myślę o niej, ją mam w głowie. A samodzielna mama to ja.

Chociaż…

Nie pisałam się na życie samotnej matki!
Nie tak to miało wyglądać!
Nie tak się umawialiśmy!
Czy ktoś mnie pytał o zdanie?

Nie mam taryfy ulgowej. Nie mam bufora, gdzie mój wentyl bezpieczeństwa? Nie mam wolnych wieczorów. Nie mam cierpliwości. Nie mam czterech rąk.
Mam opanowaną sytuację. Mam kasę i prace. Mam pomysł na siebie. Mam satysfakcję. Mam cierpliwość. Mam dużo siły. Mam motywację i zielone światło.

Czego brakuje samotnej mamie? Herbaty zrobionej przez kogoś,  z miłością. Czasem ciszy. Brakuje oddechu. We dwójkę jest łatwiej, raźniej. Szybciej można spełnić marzenia, prawda? Brakuje kilku dodatkowych godzin w ciągu doby. Takich na nic nie robienie, na nie czytanie tego, co miło by było przeczytać, na nie oglądanie tego, co chciałoby się obejrzeć. Brakuje czasu… Brakuje chwili, by się zatrzymać, powiedzieć magiczne STOP i spojrzeć na siebie milej. Kąpiel, domowe spa, chilli zet – są, w głowie, w planie na przyszły weekend. A potem i tak wybieram pracę, bo ciągle zbieram kasę, na czarną godzinę, wszelkie wypadki. Praca, praca, praca, żeby nigdy nie musieć być tą smutną, samotną matką, której wszystkiego brakuje, która bije się z życiem i wiecznie ma pod górę.

Idziemy na piwo?

-Dobra, to idziemy na piwo, najlepiej w tygodniu. Dam znać!
-W tygodniu mogę, ale z Iną i maksymalnie do 20:30…
-A racja, sorry!

Też to znacie? Nie, już nawet nie jest mi przykro. Akceptuję, że mogę wyjść do pubu dwa razy w miesiącu. Nie zastanawiam się, jak na tym traci moje życie towarzyskie i czy ja coś w ogóle tracę. Nigdy właściwie nie lubiłam piwa 🙂

A wiecie…

Wszystko, co robię, staram się robić z uśmiechem. Jaram się swoją pracą, blogiem, randkami z Córką. Przecież mogę wszystko, prawda? Jestem na takim etapie w życiu, że czuję harmonię. Wszystko, co mi potrzebne do szczęścia, mogę sobie sprawić sama.  Dawno nie czułam takiej wolności i lekkości!

Samo się nie zrobi. Nikt za mnie tego nie zrobi. I myślę, że właśnie tu leży sedno mojego obecnego życia. Mam bolesną świadomość, że oto jestem ja, absolutnie odpowiedzialna za to, jak mi się będzie żyło, za co będziemy żyć, gdzie, jak. Nie podzielę z nikim moich porażek, nikt nie przyjmie za mnie ciosu. I choć to trudne, psychicznie dla mnie bardzo, to robię, co w mojej mocy. Żyję bardzo, bardzo świadomie.

Nie dzielę na pół obowiązków domowych. Biorę na klatę nieprzespane noce, choroby, przychodnie, żłobki i przedszkola. Wszelkie złe humory, nastroje i fochy trzylatki spadają na mnie, a ja nie mogę się ugiąć. Mam w sobie wielkie poczucie odpowiedzialności, muszę być konsekwentna za trzech. Za wszystkich. Wszelkie problemy i trudności uderzają we mnie jakby podwójnie, bo nie dzielę ich z nikim. To chyba jest najcięższe, wiecie?

To, czy będę, jestem szczęśliwa, zależy ode mnie. Czy te trudne chwile mnie złamią czy wzmocnią. Czy nie ugnę się, gdy mocniej wiatr zawieje. Czy wbrew wszystkiemu będę konsekwentna. Czy dam sobie szansę, czy pójdę na łatwiznę. Jaki dam Inie przykład?  O tym myśli samotna mama. Ja.

Jak naprawdę wygląda życie samotnej matki? Normalnie. Tylko sen jest płytszy, a doba krótsza. Samotna matka przestaje mieć wymówki, działa. Nie traci czasu. Żyje na 100%.

 

<3

PS Nie, nie czuję się samotna 🙂