
Warto w minusach widzieć plusy, bo wtedy życie jest smaczniejsze. Więc to nie będzie wpis tylko o budyniu czekoladowym… 🙂
Może cię otaczać luksus, a i tak będziesz nieszczęśliwym człowiekiem. Możesz otaczać się samymi przyjaciółmi, ale co z tego, jak widzisz wszystkie ich wady, ich ton głosu cię wkurza, herbata nie smakuje, zapomniano, że lubisz makowiec, a jest sernik.
Czy umiem cieszyć się z drobnych rzeczy i doceniać małe szczęścia? Czasem tak, czasem nie. Ale, uwaga, staram się na maksa. Jestem tylko człowiekiem, nie zawsze udaje mi się być fit w głowie, na zewnątrz też. Narzekam, poddaję się, płaczę. Ale to chwilowe.
Jedno z moich ulubionych haseł – trzeba szukać plusów w minusach. No i kolejne – minus i minus daje plus. 🙂 Myślę, że każde zdarzenie niesie za sobą coś dobrego, ale od nas zależy, jak dobry wpływ na nas będzie to miało.
Więc szukam tych plusów.
Przykładowo…
Kilka tygodni temu Basia zrobiła mi koktajl na śniadanie. Pół banana, pół szklanki mleka, łyżka masła orzechowego i kakao w proszku. I jak, powiedzcie, miałam nie robić sobie tego w domu? Zazwyczaj była to moja nagroda za to, że zwlekłam tyłek z kanapy, założyłam dresowy kombinezon i pierwsze w moim życiu buty sportowe i poszłam na siłownię. Jak wracałam i ostatkiem sił wdrapywałam się na 3 piętro, ratowała mnie myśl właśnie o tym. O mojej chwili chwały z koktajlem bananowo-orzechowo-czekoladowym.
Aż pewnego dnia…
Jedziemy z Iną pociągiem na Wielkanoc do Olsztyna. Postanowiłam, że będę taka git i fit i oleję te 10 sklepików z drożdżówkami w drodze na dworzec, które za każdym razem atakują mnie zapachem kruszonki. Zrobiłam sobie powyższy koktajl, ale dosypałam trochę mielonego lnu, który jakiś czas temu kupiłam w Biedronce, bo co się miał zmarnować. Efekt był taki, że w butelce zrobił się budyń. Byłam głodna jak jasna cholera, z wizją taką, że zjem za 2 godziny dopiero. Jeśli dobrze pójdzie.
Nie ma tego złego!
Wyciągnęłam stosowne wnioski i oto jest. Najlepszy na świecie budyń czekoladowy!
Składniki:
1 banan
szklanka mleka sojowego
dwie łyżki masła orzechowego bez soli i bez cukru
dwie łyżki kakao w proszku
łyżka mielonego lnu
To wszystko uprasza się zblendować i starać się nie zjeść od razu. Trzeba dać lnu trochę czasu, by zadziałał. Więc wlejcie koktajl do swoich ulubionych kubków, misek, kokilek. Włóżcie do lodówki i czekajcie na moment, w którym będziecie mogły nagrodzić się za dobre sprawowanie.
Smacznego!
No dobra, ten przykład trochę naciągany, wiem. Ale za to w sam raz na nadchodzący, jeszcze nie całkiem wiosenny weekend. Mam nadzieję, że w tym wpisie znajdziecie jakiś plus haha <3
PS Umiecie cieszyć się z małych przyjemności? U mnie raz tak, a raz tak. Czasem cieszę się z tego, że jest ładna pogoda i mogę sobie wypić kawę w ciszy, na parapecie.
A czasem te wszystkie drobiazgi mi giną gdzieś pomiędzy złością a zmęczeniem. Dobrze, że już wiosna…
fot. Patrycja Pioch