Fajterka. Facet, Flirt, Fantastycznie, Fujara, Frustracja, Facebook, Farciara. Fresh start.
I gdy już miałam kontynuować wpis o Frajerce, przypomniałam sobie, że przeciez, halo!, ja jednak wolę być Fajterką. Przecież ja jestem Fajterką.
Może powinnam opisać, jak bardzo walczę o każdy dzień i tak dalej, i tak dalej. Ale która z nas tego nie robi. Każda. Wszystkie razem, jak jeden mąż. Nudne to na maksa już.
Nie, nie jestem Fajterką dlatego, że nie mam zmywarki i naczynia myję tymi oto dłońmi, gabką.
Lubię siebie za jedną rzecz. Nie wiem, kiedy się to zaczęło i ile trwało. Wiec, że stoczyłam walkę (badum tss) z samą sobą, ze swoimi wadami i cechami, które przeszkadzały mi w zdrowych relacjach z ludźmi. I może nie wszyscy to widzą, albo nie wszyscy będą mieli okazję zobaczyć, ale ja widzę różnicę. Komfort.
No właśnie, JA widzę i czuję różnicę. To mnie teraz jakoś najbardziej interesuje, czy JA czuję, nie inni. JA.
I te siatki wnoszone na 3 piętro, i praca po nocach, i ogarnianie, i rozkminianie, i radzenie sobie… To nic. Najciężej jest wziąć się za siebie. Najłatwiej zająć myśli sprzątaniem i układaniem majtek z przemysłowej bawełny kolorami i dniami tygodnia. Siebie posprzatać najtrudniej. Od siebie nie uciekniesz, pamiętasz?
Zastanawiam się, o co jutro zawalczę. Na oku mam prasowanie i kuchnię, ale już teraz mogę Wam powiedzieć, że nic z tego nie będzie. Może wstanę przed 6:00, by dokończyć kilka tekstów. A może po prostu zawalczę o spokojny poranek, dobrą kawę i święty spokój. O, to jest naprawde dobry pomysł!
Fajterka. To taka kobieta, która robi swoje. I która szuka rozwiązań.
PS Zawsze lubiłam Xenę, wojowniczą księżniczkę. Ostra babka, ładna, połączenie Pameli i Mulan, trochę wariatka, ale jednak z przedmiotów ścisłych musiała miec przynajmniej mocną czwórę. Albo umiała ściągać. Żadnej paniki, żadnego stresu, wystarczy poprawić cycki w skórzanym staniku, przewrócić oczami i… działać. 🙂 Dobra była! Fajterka <3
A jak Akceptacja.
B jak Burza.
C jak Cisza.
D jak Defibrylator.
E jak Earl Grey.