Nowy rok, 3 nowe rzeczy. A ja nadal chcę być minimalistką!
Lubie rzeczy, które coś zmieniają. Albo zapach w mieszkaniu, albo moje podejście do ludzi, albo przestrzeń, albo moje samopoczucie. Reszta rzeczy jest niewarta moich ciężko zarobionych pieniędzy. Ani pieniędzy osób, które zechciały mnie czymś obdarować.
- Zeszyty z Tigera. Sama sobie je kupiłam jakiś czas temu, bo podobne są do notesików z mojej już niemałej kolekcji. Ciemne kartki są trochę jak karmel w chlebie – mają udawać stare, a są nowe, ale to nic. Pisze się na nich doskonale. I są zrobione z fajnego szorstkiego papieru.
- W nowy rok nastąpiła kosmetyczna wymianka i zostałam dumną posiadaczką maseczki Body Shop Ethiopian Honey. I smaruje się nią codziennie tak tylko trochę, by sobie poprawić wieczorem nastrój. Pachnie bardzo fajnie, ma konsystencję miodu, więc nie da się nią zaszpachlować twarzy. I moje noworoczne pryszcze zniknęły! Nie wiem czy to kwestia nawilżenia, ale… u mnie działa. 🙂
- Pod choinką znalazłam książkę ,,Magia olewania”. Powinnam ją całą na tym blogu przepisać. Każdy z nas powinien nauczyć się olewania. Sprzątania swojej rzeczywistosci z toksycznych ludzi i niewygodnych relacji. Zostawić tylko samo dobro. Ale tak to z nami bywa, że sami na to wpaść nie możemy, dopiero gdy ktoś nam o tym powie, uznajemy, że mamy do tego prawo. Prawo do czystej przestrzeni.