Zaczęło się w sobotę nad ranem, gdy musiałam zwlec członki, by zdążyć na polski bus do Warszawy. Kapuczina miała ten sam problem, tak myślę, ale razem raźniej było nam narzekać na niewyspanie i kilkugodzinna podróż.
Luźne myśli
weekend dla siebie
Za mną podróż do wnętrza siebie, nocne śpiewanie piosenek, godziny w trasie, kuchnia molekularna, work-life balance i joga. Dużo się działo, ale odpoczęłam bardzo. Zaczęło się w sobotę nad ranem, gdy musiałam zwlec członki, by zdążyć na polski bus do Warszawy. Kapuczina miała ten sam problem, tak myślę, ale razem raźniej było nam narzekać na…
Za mną podróż do wnętrza siebie, nocne śpiewanie piosenek, godziny w trasie, kuchnia molekularna, work-life balance i joga. Dużo się działo, ale odpoczęłam bardzo.
Potem metro do centrum i wypatrywanie dziewczyn, które razem z nami miały przeżyć weekend pod znakiem work-life balance. Co tam robiłyśmy? Zapraszam TU.
Było tak przyjemnie… Czułam się jak na koloniach, próbując powstrzymać chichot już grzecznie leżąc w łóżku. Po raz pierwszy próbowałam przedziwną kuchnię molekularną. Niektóre rzeczy mi nie smakowały, ale lody z palonego masła obłędne! Po raz pierwszy też byłam na jodze – do tej pory czuję zakwasy, masakra… I po raz pierwszy korzystałam też z sauny. Widać, weekend pierwszych razów 🙂 Bilans jest taki – dawno nie byłam na takim spotkaniu, które idealnie wpisywałoby się w punkt życia, w którym aktualnie jestem. Warsztaty z work-life balance świetne! Towarzystwo jeszcze lepsze!
I na koniec NESTEA – dziękuje! Jesteście mistrzami!
Czekając na powrotny pociąg do Gdańska, wpadłyśmy na świetną niemal wakacyjną strefę przez Pałacem Kultury. Trwając w naszym work-life balansie zjadłyśmy boski lunch i prawie biegiem pędziłyśmy na pociąg. Trochę się z Kapucziną zasiedziałyśmy na leżakach. Ale warto było!